Po tym, jak Michał Gruchalski odszedł z Unii Tarnów do Zdunek Wybrzeża Gdańsk, Łukasz Sady skrytykował zawodnika i jego obóz. Stwierdził, że decyzję żużlowca o transferze przyjął z dużym zdziwieniem, bo z menedżerem Gruchalskiego był już dogadany w kwestiach finansowych na sezon 2021.
- Mieliśmy ustalone kwoty. Zaraz po sezonie zawodnik otrzymał 90 proc. środków przekazanych od sponsorów. Teraz już chyba wiem, jaka była taktyka drugiej strony. Mam wrażenie, że zawodnik sztucznie przeciągał rozmowy, a kiedy otrzymał zaległe środki, to po prostu odszedł. To mało eleganckie, bo postawił nas w trudnym położeniu - mówił nam Łukasz Sady (więcej TUTAJ).
Sam Michał Gruchalski widzi całą sytuację zupełnie inaczej. Potwierdza, że faktycznie ustalił z klubem warunki, po których spełnieniu zostanie w Unii Tarnów na dłużej, jednak żaden z nich nie został zrealizowany w terminie.
- Ktoś próbuje zrobić ze mnie idiotę. Sprawa była jasna - jeśli dostanę zaległe pieniądze za poprzedni sezon i potwierdzenie, że określoną kwotę za podpis pod nową umową otrzymam przed sezonem, zostaję w Tarnowie. Żaden z warunków nie został spełniony w ustalonym terminie, więc na co miałem czekać? - pyta Gruchalski w rozmowie ze sport.trojmiasto.pl.
Gruchalski miał być ważnym ogniwem Unii Tarnów na pozycji seniora U-24. Koniec końców w tej roli będą mogli wystąpić nowo pozyskani Oskar Bober i Alexander Woentin.
Zobacz też: Żużel. Transfer dnia. Michał Gruchalski będzie miał w Wybrzeżu kłopot? "To trudne zadanie sportowe"
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy