Żużel. PGE Ekstraliga za chwilę nie będzie musiała oglądać się na samorządy. Będzie mogła postawić prezesów pod ścianą
Trwa walka o prawa telewizyjne do PGE Ekstraligi. Nie ma żadnych wątpliwości, że nowa umowa będzie rekordowa. A to stawia władze rozgrywek w znakomitej pozycji, jeśli chodzi o wymagania infrastrukturalne wobec klubów.
- Moim zdaniem plandeki i odwodnienie liniowe przy nowej umowie telewizyjnej to wręcz konieczność i nie powinny być mowy o etapowaniu. Zakładam, że kluby dostaną zdecydowanie więcej pieniędzy. A wtedy PGE Ekstraliga będzie mieć doskonałą pozycję i siłę przebicia. Nie powinni już prosić, ale oczekiwać, a wręcz żądać, by zostało to zrobione - mówi nam Jacek Gajewski, były menedżer klubu z Torunia.
- PGE Ekstraliga nie powinna się wtedy oglądać na samorządy, bo kluby dostaną dodatkowe pieniądze i powinny to zrobić same. Uważam, że od działaczy należy oczekiwać, by w pierwszej kolejności te środki zostały wydane nie na wynagrodzenia dla zawodników, ale podniesienie jakości produktu. Wiadomo, że obiekty są miejskie. Kluby nie są ich właścicielami, ale to kwestia technologii rozliczeń. Miasta i tak przeznaczają pieniądze na sport, więc trzeba to później odpowiednio zapisać i wielkiego problemu nie będzie - tłumaczy Gajewski.
Nasz ekspert dodaje, że zmiany w zakresie odwodnienia liniowego i plandek są w interesie klubów. - Przy dużych pieniądzach rozgrywki muszą być jak najbardziej przewidywalne. Liczbę odwołanych meczów trzeba ograniczyć do minimum. Kluby też mają w tym interes i powinny zrozumieć, że od pierwszego dnia nowego kontraktu telewizyjnego będą pracować na wysokość kolejnego - podsumowuje Gajewski.
Zobacz także:
COVID-19 mocno doświadczył Tomasza Lorka
Oto największe firmy PGE Ekstraligi
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>