Przed świętami Bożego Narodzenia poprosiliśmy prezesów i trenerów klubów ekstraligowych o wytypowanie trzech najlepszych transferów ostatniego okienka z zastrzeżeniem, że nie można stawiać na zawodników, których sami pozyskali. Na pierwszy ogień poszedł Marek Grzyb z Moje Bermudy Stali, który nie zastanawiał się długo.
- Bezsprzecznie hitem transferowym był dla mnie Bartosz Smektała w Częstochowie. Nie chodzi jednak o pieniądze lub podobne historie, ale o to, że ten zawodnik był dla mnie częścią pewnej układanki i modelu. Jeździł w klubie, który zgarnął cztery razy złoto. Fogo Unia była bliska doprowadzenia do ideału, czyli jazdy swoimi wychowankami. Wszystko było gotowe i nagle się rozleciało - mówi nam szef gorzowskiego klubu.
- Poza tym niezrozumiałe jest dla mnie wszystko to, co wydarzyło się wokół Jasona Doyle'a. Jestem zaskoczony, że nie będzie go w Toruniu i że trafił do Leszna. Zaskoczyło mnie, że eWinner Apator uparł się tak na Roberta Lamberta. Wiem, ile należało za niego zapłacić. To wprawdzie mistrz Europy, ale na razie zawodnik jednego sezonu. To z całą pewnością dwie dziwne, zaskakujące i powiązane ze sobą historie transferowe - podkreśla szef Stali.
Swój ranking Marek Grzyb zakończył transferem Artioma Łaguty, który zamienił MrGarden GKM na Betard Spartę. - Rosjanin rzetelnie współpracował z GKM-em przez wiele lat, był cierpliwy i dawał im wiele szans. Poza tym to wielka klasa sportowa. Od kilku sezonów prezentuje równy i bardzo wysoki poziom sportowy. To z całą pewnością znaczący ruch. Nie dziwię się, że postanowił zmienić otoczenie i powalczyć w końcu o coś więcej. Na pewno odegra ważną rolę w przyszłorocznych rozgrywkach - podsumowuje Grzyb.
Zobacz także:
Dominik Kubera nie pojedzie w trzech meczach Motoru Lublin
Smektała komentuje słowa Barona
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy