Żużel. Bohater 2020 roku - Bartosz Zmarzlik. Dziękujemy za wszystko i prosimy o jeszcze

WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Maciej Kmiecik / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Rok 2020 w żużlowym świecie miał jednego bohatera i jest nim Bartosz Zmarzlik. Z prostej przyczyny. Polak obronił tytuł mistrza świata, co wydarzyło się po raz pierwszy od sezonu 2008. Oby w kolejnym gorzowianinowi wiodło się równie dobrze.

W tym artykule dowiesz się o:

W Polsce mamy to "szczęście", że uczniowie szybko przerastają mistrzów. Kamil Stoch zgarnął złota olimpijskie, których tak bardzo brakuje w kolekcji Adama Małysza. Już na początku swojej dorosłej przygody z tenisem Iga Świątek wygrała turniej Wielkiego Szlema, co od zawsze było pragnieniem Agnieszki Radwańskiej.

No i jest jeszcze Bartosz Zmarzlik, który w wieku 25 lat ma na swoim koncie dwa tytuły żużlowego mistrza świata, podczas gdy jego mentor i idol Tomasz Gollob doczekał się tylko jednego. Słowo "czekał" pasuje tu jak ulał. W końcu bydgoszczanin, czasem mierząc się z przeciwnościami losu, czempionatu dorobił się jako 39-latek.

Dlatego, oceniając to co wydarzyło się w roku 2020, trudno nie wskazać Zmarzlika jako bohatera. Cykl Speedway Grand Prix rozszerzony do większej liczby rund sprawił, że obronienie tytułu mistrzowskiego stało się wręcz mission impossible. Dokonali tego na na przestrzeni dwóch ostatnich dekad tylko Tony Rickardsson i Nicki Pedersen. To pokazuje skalę sukcesu gorzowianina, a przecież sezon 2020 był inny od wszystkich.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Zaczęło się od zmiany punktacji w SGP, którą niektórzy traktowali jako cios wymierzony w Polaka, który zwykł dobrze punktować w całych zawodach, ale w wyścigach finałowych czasem pojawiła mu się noga. Potem doszło do tego słabe wejście w sezon 2020, gdy Zmarzlik miał problemy z punktowaniem na dobrze znanym sobie poziomie w PGE Ekstralidze. W czerwcu chyba tylko nieliczni wierzyli w to, że obrona tytułu mistrzowskiego może się udać.

A jednak, Zmarzlik coś znalazł i nawet swoje dotychczasowe słabości przekuł w atut. Do tej pory nie szło mu w finałach i na nowej punktacji mieli zyskiwać tacy żużlowcy jak Leon Madsen czy Fredrik Lindgren? No to proszę bardzo. Gorzowianin wygrał 4 z 8 turniejów w tegorocznym SGP.

25-latek pociągnął też za uszy Moje Bermudy Stal Gorzów, która pomimo kryzysu w pierwszej fazie rozgrywek, ostatecznie zameldowała się w wielkim finale PGE Ekstraligi. Bez Zmarzlika (śr. biegowa 2,430) realizacja tego sukcesu nie byłaby możliwa.

W sporcie rządzi od lat zasada "bij mistrza". Dlatego Zmarzlik w roku 2021 nie będzie mieć łatwiej. Oczekiwania kibiców i mediów będą rosły, a i rywale będą mieli coraz większą chrapkę na zrzucenie go z tronu. Przecież jeszcze nie tak dawno Tai Woffinden mówił, że chce zostać najlepszym żużlowcem w historii globu i mieć na swoim koncie siedem tytułów mistrza świata.

Jednak Zmarzlik ma w sobie to coś, by zdominować żużel w swoim pokoleniu. Tak jak zrobili to przed laty Tony Rickardsson czy Ivan Mauger. Wspomnienie Nowozelandczyka jest nieprzypadkowe, bo aby znaleźć żużlowca z trzema tytułami mistrzowskimi z rzędu, należy się cofnąć aż do sezonów 1968-1970. To właśnie wtedy Mauger był niepokonany. Obyśmy za kilkanaście miesięcy cieszyli się, że Zmarzlik nawiązał do jego osiągnięcia. Wtedy wskazanie bohatera 2021 roku nie będzie zadaniem trudnym.

Czytaj także:
Hans Nielsen pod wrażeniem Motoru Lublin
Drabik o życiu poza sezonem, wielbłądach, dreszczach w Warszawie i Włókniarzu

Źródło artykułu: