Żużel. Michał Świącik: Nie czuję się winny, bo znam prawdę. Było duże ciśnienie, żeby ukarać Włókniarz [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Michał Świącik i Józef Jarmuła, kiedyś największy showman w lidze i były zawodnik Włókniarza.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Michał Świącik i Józef Jarmuła, kiedyś największy showman w lidze i były zawodnik Włókniarza.

- Nie czuję się winny, bo znam prawdę. Żałuję jedynie, że na pewne rzeczy po przegranych meczach nie zareagowałem wcześniej. Nie doszłoby do tego wszystkiego, a później do walkowera - mówi nam prezes Eltrox Włókniarza Michał Świącik.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Czy rok 2020 był najtrudniejszym w pana dotychczasowej działalności w klubie?[/b]

Michał Świącik, prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa: Najtrudniejszy był ten kiedy w 2014 roku zbankrutowała ekstraligowa spółka. Nie każdy wie, że miała również zobowiązania względem naszego stowarzyszenia Włókniarz i nie były to małe kwoty. Z tego co pamiętam sięgały kilkuset tysięcy złotych. Stadion zostawili z zadłużeniem bez prądu i gazu. Jako prezes częstochowskiego stowarzyszenia musiałem szybko podjąć decyzję, co dalej z żużlem w Częstochowie, a nie było łatwo, bo można powiedzieć, że w pewnym momencie większość działaczy i osoby wcześniej w jakiś sposób związane z żużlem zapadły się pod ziemię. Nie było praktycznie nikogo, wszyscy zniknęli. Mogłem wtedy liczyć dosłownie na kilka osób, które dały się przekonać i włączyć w ratowanie klubu. Do dzisiaj jestem im za to bardzo wdzięczny.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Sezon 2020 to zupełnie inny okres, bardzo trudny, który nas wiele nauczył. Powiedziałbym wręcz, że to była bolesna, ale zarazem doskonała lekcja z zakresu zaufania i powierzania odpowiedzialności ludziom za pracę, jaką wykonują. Nie byłoby trzech przegranych na własnym torze, to nie byłoby próby przywrócenia częstochowskiego toru do normalności. Gdyby był to tor przewidywalny, powtarzalny dla swoich zawodników, a nie zupełnie inny na treningach niż dzień później na meczach, to temat by się nie pojawił. Wspólnie po przegranym spotkaniu z RM Solar Falubazem Zielona Góra zdecydowaliśmy o pracach. Niestety, we wtorek przed meczem z Moje Bermudy Stalą Gorzów przeszła przez Częstochowę nieoczekiwana ulewa i zbombardowała całą naszą pracę. To spowodowało lawinę wydarzeń, które były dla nas bardzo bolesne. Przecież nikt nie dosypywał gliny po to, by ta zaszkodziła, a raczej aby pomogła. To nie glina była zresztą przyczyną złego stanu toru, a woda, jaką on przyjął. Późniejsze badania zresztą potwierdziły, że mamy w nim bardzo niską zawartość gliny jak na tory żużlowe.

Boli też to, że w tym roku covidowym, w którym wszystkim było naprawdę ciężko, zostaliśmy potraktowani bardzo ostro. Walkower i wszelkie z tym związane koszty w tak ciężkim okresie zabolały i to bardzo. To boli tym bardziej, że widzieliśmy jak traktowane były inne kluby w sezonie 2020, które miały problemy z torem, czy obiektem podczas rozgrywania spotkań u siebie. I nie domagam się ukarania kogokolwiek, ale wyszło na to, ze kara dla nas była taką dla przykładu. Po tym niedoszłym meczu ze Stalą w Częstochowie, było dużo emocji, napięć. Tak zastanawiałem się, że gdyby KOL obradowała dwa, trzy tygodnie później, tak jak wcześniej w Gorzowie po awarii prądu, to być może, nie byłoby decyzji o walkowerze, a jakaś inna. W tym czasie było duże ciśnienie, by nas ukarać, a wiadomo że pośpiech w takich sprawach nie jest sprzymierzeńcem. No ale stało się i koniec. Patrzmy do przodu. Poza tym nadal uważam, że wszystko skomplikował najbardziej koronawirus.

W jakim sensie?

Włókniarz i Motor to dwie drużyny, które pojechałyby w play-off, gdyby nie instytucja gościa. Takiego rozwiązania nie było na etapie kontraktowania zawodników w listopadzie poprzedniego roku. Liga zaczyna się tak naprawdę na poziomie okienka transferowego i wtedy okazuje się, czy miąłeś nosa do składu. Wydajesz pieniądze, często bardzo duże, a po fakcie dowiadujesz się, że rywale mogą kontraktować zawodników na gościa w trakcie sezonu. Pomijam fakt, że gość miał służyć tylko i wyłącznie w momencie, kiedy któryś z twoich zawodników, nie przyjąłby nowych obciętych warunków transferowych ogłoszonych po wybuchu pandemii. W początkowej fazie nie było nawet mowy o tym, że goście mogą zastępować zawodnika chorego na koronawirusa. Gdyby nie ten przepis, to liga wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie ma jednak co do tego wracać. Było, minęło.

Po walkowerze z Moje Bermudy Stalą spadła na pana lawina krytyki. Czy był moment, że miał pan dość żużla?

No i widzi pan? Ze skrajności w skrajność. Po przerwanym meczu w Gorzowie (paląca się rozdzielnia) odbierałem setki, a nawet tysiące gratulacji od kibiców, trenerów, działaczy za swoją postawę wzywającą do rozstrzygnięcia sportowego, a wykluczającą walkower na naszą korzyść. Kilka tygodni później wylewa się na mnie hejt, że jestem winny walkowera. A ja powiem tak, jak powiedział ostatnio mój kolega Marek Grzyb, czy Stal specjalnie podpaliła sobie rozdzielnie, żeby przerwać mecz? Bzdura. Czy Włókniarz specjalnie dosypał glinki, aby dostać walkower? Bzdura. W Częstochowie robiliśmy wszystko, aby zmienić warunki torowe po trzech z rzędu przegranych meczach. Stało się, jak się stało i razem powinniśmy wziąć w klubie za to odpowiedzialność. Gdyby nie ulewa, gdyby udało się przygotować ten, a później wygrać mecz ze Stalą, to co niektórych noszono by na rękach. A z drugiej strony kto powiedział, że na takim samym torze jak w trzech przegranych spotkaniach bylibyśmy w stanie wygrać z rozpędzonymi gorzowianami? A jakbyśmy przegrali, to kto byłby winien braku awansu do play-off? Też Świącik?

Co do krytyki, to nie ma się co dziwić kibicom. Każdy z nich chce dobrego wyniku. Przed laty przez ponad 10 lat piastowałem funkcję rzecznika prasowego. To było za czasów Mariana Maślanki. Doskonale pamiętam, z jakim nieraz hejtem musiał się zmierzyć podczas swojej prezesury. Teraz mogłem się przekonać, jak to działa na własnej skórze. Kiedy Marian kończył, to ludzie wylewali na niego pomyje. Sam byłem tego świadkiem, kiedy zapraszałem go kiedyś na zawody. Niektórzy kibice nie potrafili się odpowiednio zachować. Teraz te same osoby wypierają się tamtych zachowań. Najgorsze jest to, że kibice nie znają całej prawdy na temat tego, co się stało w minionym sezonie.

A w czym problem? Może trzeba im powiedzieć, jak było?

Przyjdzie na to czas. Na pewno nie będziemy tolerować w nieskończoność negatywnych słów, które bezustannie nasz były trener kieruje w moją i klubu stronę. Bardzo często wykorzystując do tego swoją obecność w magazynach żużlowych. Najważniejsze, że ludzie, którzy są w klubie i zawodnicy, mają wiedzę, jak było naprawdę. To na razie wystarczy. Ja nie czuję się winny, bo znam prawdę. Żałuję jedynie, że na pewne rzeczy po przegranych meczach nie zareagowałem wcześniej. Nie doszłoby do tego wszystkiego, a później do walkowera. O to mam do siebie pretensje.

Mówił pan, że sponsorzy nie odwrócili się od Włókniarza. Finansowanie klubu ograniczyło jednak miasto. Na sezon 2021 otrzymacie 1,5 miliona złotych. To duży cios?

Dotacja dla Włókniarza została pierwszy raz obniżona w momencie, kiedy byliśmy liderem PGE Ekstraligi. Nie można zatem tego łączyć z walkowerem, który wydarzył się później. To było dla nas ciężkie do zrozumienia. Proszę sobie to wyobrazić - jesteś liderem ligi, wygrywasz wszystko, a dzień później dowiadujesz się, że jesteś pozbawiony miliona złotych z wcześniej zatwierdzonych w budżecie miasta środków na promocję poprzez sport. Zmniejszeniu uległa również kwota przeznaczona na promocję w sezonie 2021. W tym zakresie jest ona również jedną z najmniejszych w PGE Ekstralidze. Wiem, że to wina pandemii, ale wiem też, że władze miasta są pro sportowe.

Czy kibice Włókniarza mają się o co martwić? Na czym będzie musiał oszczędzić klub, żeby utrzymać pierwszą drużynę, przed którą zostały postawione ambitne cele?

Jesteśmy po to, by zawodnicy i kibice nie musieli się o nic martwić. Mamy fantastycznych fanów, sponsorów i miasto przychylnie nastawione do żużla. Budżetowo na pewno będzie trzeba obciąć wydatki związane z rozbudową bazy szkoleniowej. To dotyczy głównie obiektu mini żużlowego. Mieliśmy nad nim pracować w tym roku, ale w obecnej sytuacji będzie trzeba od tego całkowicie odejść. Można zatem powiedzieć, że wizja częstochowskiej szkoły żużla, o której tyle mówiłem, nie będzie mogła być realizowana w zakładanym wcześniej zakresie. Będą również cięcia w wydatkach na utrzymanie stadionu. Stadion i jego funkcjonowanie na co dzień pochłania bardzo duże pieniądze. To jest przecież kilka hektarów terenu w mieście. Nie zamierzamy jednak teraz płakać. Wręcz odwrotnie, trzeba pracować na podwójnych obrotach. Powtórzę, że moja rola polega na tym, żeby kibice byli spokojni, a zawodnicy nadal otrzymywali pieniądze na czas. Zrobię wszystko, by tak było.

Rozumiem zatem, że na drugą drużynę w Krakowie nie ma na razie szans?

Na finansowaną w całości przez Włókniarz na pewno nie. Plan na funkcjonowanie żużla w Krakowie mam. Są tam na miejscu też osoby, z którymi z chęcią będę współpracował. I jeżeli tylko ludzie z Krakowa będą chcieli naszej aktywności, to jesteśmy otwarci. Wszystko w dalszym ciągu jest możliwe.

Zobacz także:
Falubaz i Stal w Familiadzie
Waliszko opowiada o sezonie w drugiej lidze

Źródło artykułu: