- Po 10 stycznia umówiliśmy się wraz z prezesami Michałem Sikorą i Wojciechem Stępniewskim. Będziemy pracować nad stanowiskiem Polskiego Związku Motorowego, które zostanie zaprezentowane klubom. Jeśli zapadną jakieś decyzje, to na pewno przed startem sezonu 2021 - mówi nam Andrzej Witkowski.
Nie ma zatem żadnych wątpliwości, że pomysł nie upadł i jest nadal poważnie rozważany. Prezes honorowy PZM nie chce jednak mówić o szczegółach, zanim nie zostaną one przedyskutowane w gronie najważniejszych osób w polskim żużlu.
Kluby na razie muszą zatem uzbroić się w cierpliwość i kontynuować przygotowania do nowego sezonu. Zdaniem Witkowskiego będzie on kolejnym dużym wyzwaniem dla całego środowiska żużlowego. - Tym największym pozostanie nadal pandemia. Nikt nie ma pojęcia, czy ona minie wraz z końcem roku i czy w jego połowie pojawi się szansa na normalność. Środowisko medyczne nie przekazuje przecież jednoznacznych informacji. Nie mam jednak wątpliwości, że to koronawirus zdecyduje, jak będzie wyglądać w tym roku sport - tłumaczy Witkowski i dodaje, że jego zdaniem sezon 2021 wystartuje wcześniej niż rok temu. Zaznacza jednak, że w jego pierwszej fazie na trybunach raczej zabraknie kibiców.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło
- Jeśli nie wydarzy się nic dramatycznego, to wydaje mi się, że rozpoczniemy sezon w kwietniu. Ekstraliga Żużlowa pokazała już, że potrafi organizować mecze z zachowaniem wszystkich rygorów sanitarnych. Ustalony kalendarz jest według mnie realny, ale na początku bez udziału kibiców. Ich powrót na trybuny w mojej ocenie jest możliwy w okresie wakacyjnym, ale z całą pewnością obiekty nie zostaną otwarte w stu procentach. Uważam, że będzie działo się to etapami. Jeśli społeczeństwo się zaszczepi, to być może obejrzymy decydujące mecze fazy play-off w komplecie na stadionach - prognozuje Witkowski.
Sprawne rozegranie sezonu mogłyby ułatwić szczepienia. Jeszcze w 2020 roku ruszyła w związku z tym dyskusja, którą zapoczątkował Piotr Szymański. Przewodniczący GKSŻ zasugerował, że być może zawodnicy, trenerzy i działacze powinni przyjąć szczepionkę, by zminimalizować ryzyko komplikacji w sezonie 2021
- Nie szedłbym w tym kierunku. Żużel nie potrzebuje specjalnej ścieżki, jeśli chodzi o szczepienia. A już na pewno nie uważam, że zawodnicy, mechanicy, działacze czy trenerzy powinni dostać szczepionkę w pierwszej kolejności. Poza tym w tej kwestii powinna być pełna dobrowolność. To prawo, a nie obowiązek. Wierzę jednak, że w środowisku zwycięży rozsądek i większość zaszczepi się, kiedy przyjdzie na to czas - przyznaje Witkowski.
- Nie wydaje mi się również, że organizowanie szczepień dla żużla zostałoby dobrze przyjęte przez opinię publiczną. Mamy przykłady celebrytów, którzy zdecydowali się na skorzystanie ze szczepionki. To wywołało ogromną dyskusję. Poradzimy sobie bez tego, co pokazał już miniony rok. Jeszcze niedawno zawodnicy mówili, że nie dadzą rady z jednym mechanikiem. Później okazało się, że w parku maszyn było mniej osób i nic takiego się nie stało. Zabrakło między innymi prezesów i całe szczęście, bo są tam niepotrzebni. Powinni siedzieć na trybunach, a z zawodnikami spotykać się po meczach - podsumowuje Witkowski.
Zobacz także:
Cudem uniknął katastrofy lotniczej