Jolanta Twarużek, WP SportoweFakty: Obecnie jest pan jednym z najbardziej doświadczonych i najstarszych zawodników startujących w eWinner 1. Lidze. W listopadzie ubiegłego roku karierę zakończył Rafał Okoniewski, który jest od pana starszy zaledwie o dwa lata. Z drugiej strony, ma pan za sobą dwa dobre, w miarę wyrównane, a przede wszystkim dobrze punktowane sezony, więc po pańskiej postawie wypalenia zawodowego raczej nie widać. Czy nie jest pan już zmęczony żużlem? Czy ten sport po tylu latach startów jeszcze się panu nie przejadł?
Tomasz Gapiński, dotychczasowy kapitan Arged Malesa TŻ Ostrovia:
Młodszy kolega mi tutaj podpowiada, że mam jeszcze "powera" i dam radę kilka sezonów pociągnąć. Tak na poważnie, czuję się wciąż dobrze. Kondycję mam dobrą, sił mi nie brakuje i wciąż czerpię radość z tego sportu, więc dlaczego miałbym już kończyć?
Czy to znaczy, że czuje pan wciąż żużlowy głód i niedosyt?
Dokładnie. Może nie nazwałbym tego niedosytem, bo bardziej chodzi tu o chęci. Ich mi nie brakuje. Mamy fajny zespół, dobry klimat i fajnie się nam wszystkim razem współpracuje, więc nawet nie przechodzi mi przez myśl, żeby gdzieś tę karierę kończyć.
Czyli nie myślał pan jeszcze o oficjalnym zakończeniu kariery?
Na ten nowy sezon na pewno nie, a co będzie po sezonie to zobaczymy. Zobaczymy, jak będzie wyglądała moja dyspozycja po tym roku.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Wśród kibiców, a właściwie w całym szeroko pojętym środowisku żużlowym, pojawiają się takie opinie, że osoba z tak wieloletnim doświadczeniem nie powinna go zmarnować. Czy myślał pan już o tym, aby po zakończeniu kariery przekazywać swoje doświadczenie dalej, jako trener lub osoba odpowiedzialna za szkolenie młodzieży?
Miałem już okazję w Pile przeprowadzić kilka treningów z młodzieżą w ramach zastępstwa i wypadło to całkiem dobrze. Wyglądało to fajnie i młodzież też fajnie odbierała moje wskazówki. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Na dzień dzisiejszy ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek na ten temat. Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Nie wiem co będzie za rok, dwa czy trzy lata. Obecnie skupiam się na nowym sezonie i na przygotowaniach do niego. Idziemy po swoje.
A jak układa się współpraca z ostrowskim klubem?
Wszystko układa się dobrze. Mamy świetną atmosferę nie tylko w zespole, ale też dobrze dogadujemy się z zarządem i sponsorami. Myślę, że klimat i miejsce jest odpowiednie żeby dalej ciągnąć ten wózek. Mam nadzieję, że w tym roku wynik naszego zespołu, jak i mój indywidualny, odnosząc się do poprzedniego sezonu, będzie jeszcze lepszy. Mamy fajny skład i klimat. Zamierzamy walczyć o wysokie cele.
Tegoroczny sezon będzie dla pana trzecim w barwach TŻ Ostrovii. Co zaliczyłby pan do najmilszych wspomnień związanych ze startami w tym klubie?
Troszkę tych wspomnień miłych mam. Zacząłbym może od najbardziej zasłużonych osób, które są z tymi wspomnieniami związane, czyli od firmy Garcarek, która już w tym pierwszym sezonie moich startów w klubie obdarowała mnie nowym sprzętem i silnikami, za co im do dziś bardzo dziękuję. Prezes Górski, który dodatkowo mnie wspiera, wspomaga i sponsoruje. Współpraca z trenerem też jest świetna. Wymieniamy wiele uwag i dyskutujemy o wielu kwestiach, które trzeba zmienić, czy poprawić. Co do samych spotkań, to wiele meczy wspominam miło i dobrze. Na pewno spotkanie ze Startem Gniezno, gdzie przed sezonem 2019 nie stawiał na nas praktycznie nikt i byliśmy na samym dole tabeli, a koniec końców wjechaliśmy do finału i omal nie awansowaliśmy do PGE Ekstraligi. To był taki najciekawszy i najmilszy okres.
A który okres w ciągu tych dwóch lat był najcięższy?
Najcięższym okresem chyba była moja kontuzja. Miałem dobry sezon i wypadłem z rytmu na 3 tygodnie. Byłem w dobrej formie, złapałem kontuzję, a czekały nas wtedy naprawdę ciężkie spotkania. Wiadomo, że chciałem wtedy bardzo pomóc drużynie. Zaraz po operacji byłem na jednym meczu i bardzo ciężko oglądało się to tylko z trybun.
Co zaliczyłby pan do swoich największych zawodowych sukcesów?
Mistrzem świata nie byłem. Nie należałem do tych zawodników, nie dane mi to było. Znam też swój poziom i miejsce w szyku. Myślę, że gdybym miał wybrać, to sukcesem na pewno był brązowy medal mistrzostw Polski czy wicemistrzostwo Europy. To zaliczyłbym do moich największych, indywidualnych sukcesów. Jeśli mam wybierać pod kątem drużynowym, to wiadomo, że każdy medal człowieka cieszy. Każdy medal drużynowy smakował równie fajnie, w każdym zespole, w którym startowałem. Trochę tego było.
Obecnie trwa okres przygotowań do nadchodzącego sezonu. Jak wygląda ten czas w ostrowskim klubie?
Męczymy się tu strasznie. Nie dają nam tu poleżeć i odpocząć. Trenerzy cisną nas tu niemiłosiernie. Próbujemy kondycyjnie dorównać tej naszej młodzieży i nie jest najgorzej. Jeszcze się pod nas nie podłączają.
Czyli to nie wygląda tak, że seniorzy nie mogą nadążyć kondycyjnie za młodzieżą? W rzeczywistości jest zupełnie odwrotnie?
Gonią nas. Starają się nas gonić. Próbują się do nas podłączyć. Kondycję mamy, humor jak słychać również nam dopisuje. Trenujemy intensywnie, ale też potrafimy podejść do tego na wesoło. Kiedy mamy pracować, to pracujemy, a kiedy mamy się pośmiać to znajdujemy też czas na żarty. Wszystko jest tak, jak być powinno. Wszystko działa sprawnie i każdy wie co ma robić, bo każdy robi to dla siebie, żeby później było lżej.
Czy planuje pan jakieś zmiany w nadchodzącym sezonie? W sprzęcie, teamie lub może w samym okresie przygotowań do startów?
Myślę, że większych zmian nie będzie. Dojdzie jeden mały aspekt, ale to na spokojnie, jak zrobi się troszkę cieplej.
A jaki to mały aspekt?
To już chciałbym zostawić w tajemnicy. Zobaczymy, jak to wpłynie na moją formę.
Kilka dni temu w mediach społecznościowych pojawiła się informacja o tym, że podpisał pan kontrakt na starty w Danii. W tym roku będzie pan zawodnikiem nie tylko ostrowskiego klubu, ale też Region Varde Elitesport.
Dokładnie tak. Podpisałem kontrakt w Danii już znacznie wcześniej, tylko klub podał tę informację stosunkowo niedawno. Gdzieś tam to tak sobie ustalili i poukładali. Wiążę ze startami w Danii duże nadzieje. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Staram się też zorganizować sobie kontrakt w Szwecji, żeby tych startów było troszkę więcej i żeby zachować jakąś płynność jazdy, o ile oczywiście te wszystkie obostrzenia na to pozwolą. W ubiegłym roku zacząłem za późno trenować i ten początek sezonu w moim wykonaniu był po prostu słaby. Mam nadzieję, że w tym roku zacznę wcześniej trenować, a nie na ostatnią chwilę, żeby nie było problemów ze sprzętem i żebym mógł złapać to spokojne podejście. Na pewno w tym roku zacznę trenować szybciej żeby to wszystko dobrze i ze spokojem sobie poukładać.
Zobacz także:
Wilki Krosno sprzedały już 1300 karnetów. Prezes mówi, że ze startem ligi można poczekać do czerwca
Witold Skrzydlewski: Liga powinna ruszyć w kwietniu. Orzeł jest gotowy, bo nie uczestniczył w licytacji