Ostatnie miesiące nie były udane dla Troya Batchelora. Australijczyk nie mógł wywalczyć miejsca w składzie ROW-u Rybnik, po czym został wypożyczony do I-ligowej Bydgoszczy, gdzie też nie błyszczał. W efekcie nie znalazł klubu w Polsce na sezon 2021.
Jakby tego było mało, Batchelor nie miał okazji do jazdy w Wielkiej Brytanii, bo w minionym sezonie rozgrywki Premiership nie doszły do skutku. Gdy rok 2021 przyniósł lepsze wieści z Wysp i zapowiedziano start ligi, to z rywalizacji wycofało się Swindon Robins. 33-latek został tym samym bez klubu.
Problemy Australijczyka to już jednak przeszłość. Jako że PGE Ekstraliga wprowadziła limity startów dla zawodników, to z jazdy w barwach Sheffield Tigers musiał zrezygnować Nicki Pedersen. W tej sytuacji działacze "Tygrysów" nie zastanawiali się zbyt długo i podpisali umowę z Batchelorem.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Matej Zagar mówi o minusach wczesnego rozpoczęcia sezonu
- Jestem zachwycony tym, że otrzymałem telefon z Sheffield i cieszę się, że mogę być częścią drużyny w pierwszym sezonie, gdy rywalizuje ona na najwyższym poziomie. Chcę się już ścigać i nowy kontrakt to dla mnie ogromny impuls. Gdy zadzwoniono do mnie ze Swindon, by poinformować, że wycofują się z ligi, martwiłem się o to, że całkowicie przegapię sezon 2021 - powiedział Batchelor w rozmowie z klubowym serwisem Sheffield Tigers.
- W Sheffield wszystko ułożyło się jak trzeba. Nie mogę się doczekać momentu, gdy przejadę kilka okrążeń. Minęło trochę czasu, odkąd jeździłem po raz ostatni na tym torze. Szczerze mówiąc, teraz ten obiekt na pewno się różni. Oglądałem już stadion w internecie i wygląda niesamowicie. Nie mogę uwierzyć, że klub tak długo znajdował się poza elitą - dodał Australijczyk.
Jako że na Wyspach wprowadzono przepis zmuszający do posiadania w składzie juniora, to klub poinformował też o rozstaniu z Richardem Lawsonem, który nie będzie mógł liczyć na starty w kevlarze "Tygrysów". To oznacza, że działacze nie zakończyli jeszcze procesu budowy ekipy na sezon 2021.
Czytaj także:
Daniel Kaczmarek trenuje MMA
Marzenie Piotra Protasiewicza się nie zmieniło