Żużel. Marek Cieślak mówi o finansowej bombie, która wybuchnie w drugiej połowie sezonu [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Marek Cieślak

- Myślę, że kluby zapłacą zawodnikom regulaminowe pieniądze. Problem będzie z tymi sponsorskimi. A wtedy finansowa bomba w żużlu nie wybuchnie przed startem ligi, ale w drugiej połowie sezonu - mówi Marek Cieślak, trener ROW-u Rybnik.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Czy rozgrywki ligowe w Polsce powinny ruszyć zgodnie z planem, jeśli będzie oznaczać to jazdę bez publiczności? A może należy opóźnić start sezonu? Co podpowiada panu trenerski nos i dotychczasowe doświadczenia?[/b]

Marek Cieślak, trener ROW-u Rybnik: Moim zdaniem o jakimkolwiek doświadczeniu trudno mówić, bo cały czas mierzymy się z rzeczą dla nas nową. Kluby i zawodnicy już stworzyły sobie problem, bo niektórzy podpisali kontrakty i nie uwzględnili pandemii. Mieliśmy wyścig zbrojeń. I to na potęgę. Niektórzy poszli naprawdę "grubo". Zastanawiam się, co będzie dalej. To jest prawdziwy kłopot.

A co do kibiców, to ich brak może nie będzie oznaczać bankructw, ale jestem pewny, że pieniędzy w klubach będzie wtedy brakować.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow gościem "Żużlowej Rozmowy". Obejrzyj cały odcinek!

Z drugiej strony nie mamy żadnej pewności, że ludzie wejdą na stadiony później albo czy wydarzy się to w ogóle.

Zgadza się. Poza tym zapełnienie obiektów w 25 proc. niczego nie rozwiązuje. To żaden zarobek, bo więcej pochłania organizacja. Zapominamy również o tym, że nawet bardziej liberalne reguły nie załatwiają wszystkiego. W zeszłym roku mogliśmy wpuścić 50 proc. widzów, a trybuny nie były zapełnione. To pokazuje, że coś się dzieje.

Co pan sądzi o pomyśle, żeby na stadiony wchodziły osoby zaszczepione lub ozdrowieńcy? Niektórzy mówią, że warto dla nich stworzyć oddzielny sektor, gdzie nie będą obowiązywać żadne limity.

Prawda jest taka, że do startu sezonu zaszczepionych ludzi będzie bardzo niewiele. Niech to będą nawet te trzy miliony ludzi, o których mówi rząd. To liczba na całą Polskę. Jaki procent z tego stanowią kibice żużla? Przecież mówimy o dyscyplinie, która nie odbywa się w każdym polskim mieście, lecz w kilkunastu ośrodkach. Poza tym mamy umowy z telewizją, daty są rozpisane i zakładam, że PGE Ekstraliga oraz GKSŻ muszą się z tego wywiązać. Wydaje mi się, że to będzie ważny głos w tej dyskusji. Poza tym boję się trochę innej rzeczy.

Jakiej?

W zeszłym roku ruszyliśmy w momencie, kiedy był spadek liczby zakażeń. Mieliśmy ich kilkaset dziennie. Teraz mamy kilka tysięcy, a to pewnie nie wszystko. Może zdarzyć się tak, że zawodnicy będą łapać koronawirusa, czego im oczywiście nie życzę. Do tej pory w większości zmagali się z nim po sezonie. Jeśli tym razem zdarzy się to w trakcie rozgrywek, to jedna czy druga drużyna pójdzie na kwarantannę. To ryzyko naprawdę należy brać pod uwagę. Ja spodziewam się znacznie trudniejszego sezonu. To dlatego mówiłem o tym, żeby zaszczepić zawodników.

Rzecz w tym, że nie wszyscy chcą.

Rozumiem. Nie mówię, że wszyscy muszą, ale niech ci niezaszczepieni robią przed każdym meczem test. Coś za coś. Ja na szczepienie już się zapisałem.

Zwróciłbym uwagę na jeszcze jedną rzecz. PGE Ekstraliga i GKSŻ zabrały jednoznaczne stanowisko w sprawie startu rozgrywek. Podejrzewam, że ludzie, którzy zarządzają żużlem, przewidują problemy, o których mówię.

Przewidują, że mogą pojawić się problemy z kalendarzem?

Możliwe i wtedy ich stanowisko jest bardzo zrozumiałe. W zeszłym roku Ekstraliga uratowała temat. Wkroczyła i sprawiła, że żużlowcy musieli zrezygnować z części pieniędzy. To udało się jednak raz. Teraz władza umyła ręce. Powiedziała, że wszyscy mają radzić sobie sami. I bardzo dobrze. Każdy działacz musiał wiedzieć, jaka jest sytuacja w kraju.

Czy uważa pan, że jeszcze przed startem ligi usłyszymy o klubie, który chce renegocjować kontrakty?

Uważam, że takie rzeczy będą dziać się później. Kluby zapłacą zawodnikom regulaminowe pieniądze.

Problem będzie z pieniędzmi sponsorskimi?

Dokładnie tak to widzę. Schody zaczną się później. Moim zdaniem finansowa bomba wybuchnie w drugiej połowie sezonu. To wtedy okażę się, że brakuje środków i nie ma ich skąd wziąć. Oczywiście, licencje wszyscy dostaną, bo są rozliczani z regulaminu. Zobaczymy, w ilu klubach pojawią się problemy z całą resztą.

Skala tych problemów będzie mieć ogromny wpływ na przebieg kolejnego okresu transferowego?

To będzie złożony temat. Można odejść z klubu, który nie ma pieniędzy. Wtedy zawodnik idzie do następnego, ale jaką ma pewność, że tam sytuacja nie jest podobna? Jeśli ośrodków z problemami będzie pięć czy sześć, to nie za bardzo będzie, gdzie pójść. To wszystko nie jest takie oczywiste.

Czy cieszy się pan, że nie będzie powiększenia PGE Ekstraligi w sezonie 2022? A może jest pan zawiedziony?

Nie wiem, skąd wziął się ten pomysł i nie chcę go komentować. Mogę jedynie powiedzieć, że powiększenie PGE Ekstraligi oznacza rozwalenie wielu rzeczy.

Czyli?

Jak zrobić ligę z 10 drużynami, żeby rozgrywki były na dobrym poziomie? Trzeba wprowadzić ścisły KSM i rozrzucić zawodników po klubach. Innej metody nie ma. Jeśli tak nie zrobimy, to będzie pięć mocnych ekip i reszta słabych. Skoro nazywamy się najlepszą ligą świata, to widowiska muszą być.

Jeśli zależy nam na większej liczbie meczów, to może trzeba zrobić to w gronie tych ośmiu zespołów.

Też tak myślę. Anglicy potrafili sobie z tym poradzić. Gdy było mało ekip, to jechali podwójną ligę. U nas tych spotkań jest rzeczywiście mało. To dlatego jedna czy druga porażka rodzi taką presję. Moim zdaniem najpierw dobrą drogą byłoby rozbudowanie fazy play-off.

Powiększenie ligi wymaga wielu zmian i nie dziwię się, że są opory. Niektórzy budowali coś latami i musieliby od tego odejść. Poza tym musimy pamiętać o drugiej lidze, która powinna zostać. W Polsce mamy przecież kluby, które nie chcą jechać wyżej, bo ich na to nie stać. Trzy poziomy rozgrywek to dobra rzecz. Nie kombinujmy. Zróbmy więcej spotkań w PGE Ekstralidze i to wystarczy. Wtedy jeden czy dwa mecze nie będą decydować, że kogoś nie ma w play-off. A to dlatego kluby będą z czasem bankrutować. Każdy zbroi się na potęgę, bo nie chce spaść i ryzykować odcięcia od pieniędzy z telewizji. Teraz widać to jeszcze mocniej, bo wszyscy obiecują sobie, że nowy kontrakt będzie rekordowy. Mamy zatem wyścig zbrojeń, o którym powiedziałem na wstępie. Zawodnicy to wykorzystują. Magistrami z matematyki może nie są, ale pieniądze liczyć potrafią.

Zobacz także:
Gdy złamał rękę, na torze rozgorzała regularna bijatyka
Kenneth Bjerre o relacjach z Pedersenem

Źródło artykułu: