Żużel. Mecz, który przeszedł do historii. Stawką było kilkaset tysięcy złotych

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: żużlowcy Orła Łódź
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: żużlowcy Orła Łódź

26 września 2010 roku to jeden z najważniejszych dni w historii łódzkiego żużla. Orzeł po kilku latach starań mógł się cieszyć wtedy z upragnionego awansu do I ligi. Emocje wówczas sięgały zenitu.

[tag=872]

Orzeł Łódź[/tag] zaczął startować w II lidze w 2006 roku. Rodzina Skrzydlewskich postanowiła stworzyć profesjonalny klub, którego celem miał być awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Po kilku latach nieudanych starań łodzianie byli blisko osiągnięcia celu w 2010 roku. Decydujący miał być w tym przypadku pojedynek z Lubelskim Węglem KMŻ Lublin.

Ówczesny system rozgrywek znacząco różnił się od obecnego. Po fazie zasadniczej cztery najlepsze zespoły przechodziły do rundy play-off, gdzie każda z drużyn rywalizowała między sobą dwukrotnie. Po pierwszej fazie Orzeł pewnie prowadził w tabeli, jednak lublinianie mieli ogromną ochotę na szybki awans po zaangażowaniu się w klub potężnego sponsora związanego z górnictwem.

Po pierwszym meczu w fazie finałowej pomiędzy zainteresowanymi drużynami w Lublinie w łódzkiej drużynie doszło do prawdziwego trzęsienia ziemi. Orzeł przegrał różnicą 26 punktów i wydawało się, że awans dla łodzian znów może odsunąć się w czasie. Wtedy sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Witold Skrzydlewski.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Te wspomnienia są szczególne dla Macieja Janowskiego i Bartosza Zmarzlika

Zawodnicy Orła do końca sezonu mieli jechać za darmo, a pieniądze za zdobyte punkty mieli otrzymać tylko w przypadku awansu do I ligi. Dodatkowo za osiągniecie sukcesu Skrzydlewski obiecał im ekskluzywne wakacje na własny koszt. To sprawiło, że rewanżowy mecz z Lubelskim Węglem KMŻ Lublin miał niezwykłe znaczenie nie tylko dla klubu, ale także dla samych zawodników, którzy mogli podnieść z toru kilkaset tysięcy złotych.

Jak ważne było to spotkanie było także widać na trybunach. Stadion pękał w szwach, a swoich zawodników dopingowało kilkuset kibiców z Lublina. Pierwszy bieg padł łupem gości, ale już w drugim gospodarze z nawiązka odrobili straty za sprawą podwójnej wygranej Mateusza Kowalczyka i Linusa Ekloefa. Śmiało można stwierdzić, że dwaj młodzieżowcy mieli duży udział w ostatecznym zwycięstwie Orła. Łącznie zdobyli 15 punktów przy 1 punkcie juniorów KMŻ.

Po stronie gości oprócz młodych zawodników zawiedli także Lukas Dryml oraz Tomasz Rempała. Szczególny zawód sprawił Czech, który na swoim koncie zapisał tylko 6 punktów. W tym przypadku nie wystarczyła świetna postawa Mariusza Puszakowskiego i Karola Barana. Gospodarzy do zwycięstwa poprowadzili natomiast Jacek Rempała oraz Stanisław Burza.

Sytuację po meczu krótko podsumował lider Lubelskiego Węgla KMŻ Lublin. - We dwóch meczu nie wygramy, nigdy się to w żużlu nie zdarzyło. Brakło drugiej linii. Wrócę do domu, będę rozbierał sprzęt i będę wiedział więcej. Wczoraj myślałem, że łatwiej nam będzie wyjść z baraży niż wygrać ten mecz. Brakło nam pięciu punktów - powiedział wówczas Karol Baran.

Euforia jaka zapanowała na obiekcie przy ulicy 6-go Sierpnia po czternastym biegu była niesamowita. Marzenie kibiców w końcu się ziściło. Po ponad 10 latach śmiało można jednak stwierdzić, że historia bywa przewrotna. Orzeł nadal ściga się w I lidze, a lubelski klub aspiruje do medali w PGE Ekstralidze.

CZYTAJ TAKŻE: W polskiej lidze wybuchnie finansowa bomba?! Jest komentarz przedstawiciela zawodników

ZOBACZ TAKŻE: Mecz, który przeszedł do historii. Kibice byli wściekli. W Ostrowie Wlkp. poleciały kamienie

Komentarze (0)