Żużel. Lwim pazurem: Wracamy do normalności. Musimy dbać o nasz rozwój [FELIETON]

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Bartosz Zmarzlik przed Bartoszem Smektałą.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Bartosz Zmarzlik przed Bartoszem Smektałą.

W rundach Grand Prix organizowanych w Polsce, "dziką kartę" będzie mógł otrzymać zawodnik legitymujący się licencją "Ż". "To konsekwencja dalszego działania w kierunku ochrony interesu polskiego sportu żużlowego" - pisze Marian Maślanka.

"Lwim pazurem" to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego wieloletniego prezesa Włókniarza Częstochowa.

***

Pozytywnie przyjąłem informację o tym, że w polskich rundach Grand Prix "dziką kartę" będzie mógł otrzymać zawodnik posiadający licencję "Ż". Myślę, że to konsekwencja dalszego działania w kierunku ochrony interesu polskiego sportu żużlowego. Przecież mamy wielu młodych zawodników, dla których otrzymanie jednorazowej "dzikiej karty" na tak prestiżowe zawody to wielkie wyróżnienie, ale przede wszystkim szansa na zebranie doświadczenia. Takiego, jakiego nie zdobędą podczas żadnych innych zawodów.

Występ w turnieju Grand Prix buduje od strony psychicznej, mentalnej zawodnika poprzez jazdę w elitarnym gronie. Dopinguje to do dalszego rozwoju, a tym samym rozwija się polski żużel. Moim zdaniem to rozsądne rozwiązanie i powinno zaprocentować w przyszłości dla polskiego sportu żużlowego.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Tata Thomsena zestresował się. On sam podszedł do tematu spokojniej

Podoba mi się to, że jasny głos w tej sprawie zabrał Rafał Dobrucki, który jest trenerem polskiej kadry seniorów i juniorów. To pokazuje, że dba o nasze polskie interesy, o to, by nasi zawodnicy mieli możliwości rozwoju poprzez udział w tak prestiżowej imprezie.

Z drugiej strony staram się rozumieć prezesów klubów w miastach, gdzie polskie rundy Grand Prix są organizowane. "Dzika karta" to był dodatkowy atut przy rozmowach na temat przedłużenia kontraktu czy większe związanie zawodnika zagranicznego z danym środowiskiem. Myślę jednak, że coraz większe środki, które mają trafić do klubów z umowy telewizyjnej sprawią, iż przyznanie "dzikiej karty" dla obcokrajowca straci na znaczeniu. Mam tylko nadzieję, że prezesi będą prowadzić rozmowy rozsądnie, tak, aby te wielkie pieniądze z nowej umowy z telewizją nie zostały przejedzone przez zagraniczne gwiazdy.

Jesteśmy hegemonem w światowym żużlu, ale Polska i tak daje wiele szans innym nacjom. Wprowadzony program jest prowadzony konsekwentnie w stronę rozwoju dyscypliny w naszym kraju. Mamy teraz takie możliwości i należy to wykorzystać. Poza tym, uważam, że już w tym roku turnieje Grand Prix odbędą się też w innych krajach i tam, proszę bardzo, narodowe federacje mogą wystawiać swoich zawodników z "dziką kartą". Nikt tego nie będzie podważał. Moim zdaniem wracamy do pewnej normalności.

Marian Maślanka

Czytaj również:
-> Gigant wziął pod skrzydła Roberta Lamberta
-> Termiński o kryzysie w żużlu, powiększeniu PGE Ekstraligi i otwarciu stadionów

Komentarze (1)
andrzej100
18.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
najpierw latami psuli ligę a teraz znalezli się zbawiciele świata ,przepłacanie zawodników "kto bogatemu zabroni ," ZZ , zagraniczni juniorzy kombinacje z torami , a teraz co jeden były prezes Czytaj całość