42-letni żużlowiec przekonuje, że od kilku miesięcy wysyła do klubu maile, a także kontaktuje się smsowo z prezesem OK Bedmet Kolejarza Opole. O swojej sytuacji poinformował także Duński Związek Motorowy, który skontaktował się z Polskim Związkiem Motorowym. Bjarne Pedersen podkreśla jednak, że jego starania nie odniosły żadnego efektu, bo pieniądze wciąż nie trafiły na jego konto.
- Klub nie zalega mu żadnych pieniędzy kontraktowych. Gdyby było inaczej, to przecież nie dostalibyśmy licencji - mówi nam prezes Zygmunt Dziemba. - Jedyne, co musimy zrobić, to przelać mu pieniądze za kewlar, który miał nam odesłać, ale nie zrobił tego do dziś. Z tego powodu zatrzymaliśmy pięć tysięcy złotych. Cała reszta faktur jest zapłacona - przekonuje działacz.
Dziemba zapewnia, że jest w kontakcie z Pedersenem. Mówi, że jest gotowy do wykonania przelewu, ale dodaje, że piłka jest po stronie Duńczyka. - Mówi, że lada chwila wyśle kewlar. Jeśli tak się stanie, to na pewno dostanie pieniądze. Dodajmy, że kewlar to nasza własność. Zgodnie z regulaminem mamy prawo go zatrzymać. Ustaliliśmy z nim wcześniej, że ma go oddać. Dostałem nawet od niego zdjęcie paczki, która miała do nas trafić, ale minęły dwa miesiące i jej ciągle nie ma. Z doświadczenia wiem, że lepiej poczekać. Zrobimy przelew, gdy dostaniemy przesyłkę. Sprawa będzie zamknięta - tłumaczy Dziemba.
Opolanie przekonują również, że wcale nie unikali kontaktu z zawodnikiem. - Tłumaczyliśmy mu, że dostanie pieniądze, ale my musimy najpierw otrzymać kewlar. Zawodnik uważał jednak, że powinno być odwrotnie. Na to jednak nie chcieliśmy przystać ze względu na nasze wcześniejsze doświadczenia. Uważam zresztą, że sprawa jest czysta i niewarta uwagi, bo Bjarne przekonuje, że w tym tygodniu wszystko załatwi - podsumowuje prezes.
Zobacz także:
Co powinien zrobić Miedziński?
Cieślak powiedział, co myśli o Hancocku w Sparcie
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bogate zakupy u Patryka Dudka. Żużlowiec Falubazu nie odczuł, żeby zrobiło się taniej