Kalendarz cyklu Grand Prix w roku 2020 mocno się zmienił, a pogubieni i niepewni z uwagi na sytuację pandemiczną promotorzy z firmy BSI musieli czekać aż do końca sierpnia, żeby rozpocząć zmagania o najważniejsze trofeum w sporcie żużlowym. Ograniczyli harmonogram do ośmiu zawodów (było to minimum wynikające z umów ze światową federacją) w zaledwie dwóch państwach.
W Polsce odbyło się aż sześć imprez. Kluczową zmianą była jednak jazda dzień po dniu w każdym z czterech miast. Edycja trwała więc zaledwie od 28 sierpnia do 3 października. Zdaniem Emila Sajfutdinowa, który w sezonie 2019 zdobył brązowy medal i przez co należał do ścisłego grona faworytów, było to utrudnieniem. Nijak miało się to do poprzednich lat, gdy przerwa między jednymi a drugimi zawodami trwała zwykle dwa tygodnie przerwy.
- Gdybyśmy zaczęli w kwietniu lub maju, mielibyśmy przerwy między rundami, a to zawsze pomaga. Można zmieniać silniki, kupować nowe, ale jeśli jest tak, jak w zeszłym roku, nie ma na to czasu. Masz dwa turnieje GP z rzędu, a potem od razu spotkania ligowe. To trudne - przyznaje 31-latek cytowany przez serwis speedwaygp.com.
ZOBACZ WIDEO Wygrana Unii nie będzie niespodzianką. Cegielski wskazał głównych rywali
Większa rozciągłość w czasie umożliwia zresetowanie się po mniej udanych startach, dogranie spraw sprzętowych czy wyleczenie urazów. Rosjanin był do tego przyzwyczajony, stąd ciężko było mu się zetknąć z nową rzeczywistością. - W zeszłym roku wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie było czasu na naprawę i zmiany w silnikach - mówi Sajfutdinow.
Choć zawodnik z Saławatu świetnie spisywał się w Polsce, gdzie zdobył tytuł z Fogo Unią Leszno, a sam został najlepszym zawodnikiem PGE Ekstraligi, w światowym cyklu szło mu jak po grudzie. Co weekend tracił punkty do najlepszych, nie stawał w ogóle na podium, aż w końcu zakończył zmagania na 8. miejscu. - Może ktoś, kto wygrywa, byłby szczęśliwy, ale ktoś, kto przegrywa, szczęśliwy nie będzie - kwituje reprezentant Rosji.
Z drugiej strony Sajfutdinowowi nie przeszkadza sama jazda dzień po dniu. Zwraca jednak uwagę na kwestie sprzętowe. - Dla mnie to żaden problem, ściganie się dwa dni z rzędu w Grand Prix nie jest takie złe. Jeśli masz jednak coś do zmiany, może to być trudne. Jeśli masz taki sam sprzęt w sobotę, możesz tylko pomyśleć o wymianie zębatki. Jeśli nie masz innego silnika, nie masz nic innego do zmiany w sobotę. A więc wtedy to jest problem - stwierdza.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Prezes PGE Ekstraligi mówi o testach na COVID-19. Za oszustwo zawodnikom grozi dożywotnia dyskwalifikacja! [WYWIAD]
Wysłali po niego helikopter. Były mistrz świata gotów wspierać polski klub