[tag=857]
eWinner Apator Toruń[/tag] przegrał co prawda we Wrocławiu z Betard Spartą, ale tylko 39:51, co z pewnością zważywszy na klasę i aspiracje gospodarzy, jest całkiem przyzwoitym wynikiem.
- Ubolewam, że przegraliśmy, bo było kilka sytuacji torowych, z których wynikało, że mogliśmy zdobyć kilka punktów więcej. Najbardziej żal mi, że w czwartym wyścigu pociągnęło na wyjściu z pierwszego łuku Jacka Holdera. Wykorzystał to skrzętnie Artiom Łaguta. Gdyby nie ten błąd, Australijczyk mógł przywieźć trzy punkty do mety. Generalnie wynik nie jest zły, choć mógł być minimalnie lepszy. Z dwa punkty więcej i taki rezultat z czwórką z przodu brałbym w ciemno - mówi Przemysław Termiński.
Różnicę zrobili młodzieżowcy obu klubów. Formacja juniorska gospodarzy wywalczyła 7 punktów, torunianie jeden z urzędu. - Zabrakło na pewno punktów juniorów. To są jednak młode chłopaki, które debiutują w PGE Ekstralidze, a rywalizowali z młodzieżowcami, którzy dłużej ścigają się w najwyższej klasie rozgrywkowej - dodał nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko
Właściciel toruńskiego klubu mówi, że przed meczem zakładał walkę we Wrocławiu. - Moje słowa o tym, że jedziemy wygrać ze Spartą zostały źle zinterpretowane. Zakładałem, że nie pojedziemy się tam położyć przed faworytem. Wygrać z drużyną, która ma w składzie Łagutę, Woffindena i Janowskiego na ich torze to nie lada wyzwanie. Okazało się, że także pozostali zawodnicy z Wrocławia jadą bardzo dobry żużel. Generalnie jestem zadowolony z zespołu. Pewnie, że mogło być jeszcze lepiej - dodaje.
eWinner Apator Toruń we Wrocławiu pozostawił po sobie całkiem dobre wrażenie. Zrobić 39 punktów na torze faworyta do mistrzowskiego tytułu to żadna ujma. - W 11 wyścigu Paweł Przedpełski z Jackiem Holderem przywieźli na 5:1 Macieja Janowskiego. Dużo nie brakowało, a w 15. wyścigu też zrobiliby dublet. Rywale byli szybsi i Przedpełskiego wyprzedzili. Na pocieszenie nam pozostał fakt, że biegi nominowane wygraliśmy - dodaje Przemysław Termiński.
W meczu we Wrocławiu tylko dwa razy na torze pojawił się Adrian Miedziński, który wydaje się być solidnym punktem torunian podczas domowych spotkań, ale niekoniecznie już na wyjazdach. Co na to właściciel klubu? - Adrian Miedziński jest nadal członkiem naszego zespołu. Jest kapitanem drużyny i dalej będzie jeździł. To, że mu jakiś mecz nie wyszedł? Nie jemu jednemu to się zdarzyło. Generalnie wszyscy muszą wjechać się w sezon. To był dopiero drugi mecz - kończy Termiński.
Zobacz także: Protasiewicz zabrał głos po wypadku
Zobacz także: Mówi, kto najbardziej zawiódł w GKM-ie