- Nie dopuszczałem myśli, co by było, gdyby się okazało, że nie mogę wrócić na tor - powiedział Jarosław Hampel w filmie "Jarek Hampel - Łamane przez osiem". Blisko 20-minutowy materiał przedstawia drogę dwukrotnego wicemistrza świata, jaką przebył od momentu odniesienia bardzo poważnej kontuzji, przez żmudną rehabilitację aż do powrotu do zdrowia. Pokazuje także, a może przede wszystkim, jak silnie psychicznie i mentalnie jest to człowiek.
Słowa wypowiedziane przez Hampela padają po tym, jak po rezonansie lekarz przekazuje mu, że uraz, który przecież mógł doprowadzić go do trwałego kalectwa, nie goi się w nad wyraz oczekiwany sposób. Wiara w powrót do ścigania w nim nie zgasła. Od początku tamtych wydarzeń w czerwcu minie 6 lat. W sobotę Jarosław Hampel obchodzi 39. urodziny i nadal cieszy swoją jazdą kibiców żużla.
Widmo amputacji
Niestety kontuzje w tym sporcie są codziennością i Jarosław Hampel w swojej karierze, która trwa już ponad dwie dekady, przeszedł ich wiele. Żadna jednak nie wymusiła na nim takiego zahartowania ducha, wytrwałości i cierpliwości najpierw w dążeniu do zdrowia, a później do powrotu na tor jak ta, której doznał w czerwcu 2015 roku.
ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko
Podczas półfinału Drużynowego Pucharu Świata na torze w Gnieźnie uderzył w bandę. Niestety wcześniej w dmuchane elementy trafił motocykl, który sprawił, że pneumatyczna banda uniosła się, a zawodnik "wsunął" się pod nią i z impetem trafił w twarde ogrodzenie. Skutki były fatalne - wieloodłamowe złamanie trzonu kości udowej, dokładnie w ośmiu miejscach. Praca mięśni sprawiła, że noga stała się o 10 cm krótsza. Skala obrażeń była tak duża, że w najgorszym scenariuszu możliwa była nawet amputacja.
Los wystawił Hampela na wielką próbę. Przede wszystkim był to test dla jego charakteru i zawodnik zdał go celująco. Nie ulega wątpliwości, że połowa sukcesu tkwi w pozytywnym nastawieniu, które towarzyszy żużlowcowi. Tak fatalny uraz, przez który wiele zniósł i wycierpiał mógłby przecież zostawić traumę, swoistą blokadę w głowie. Jarosław Hampel nie ma z tym problemu.
- Jeśli zawodnik umie sobie poradzić z tym wszystkim i wyrzucić z głowy te negatywne emocje, to na pewno łatwiej jest mu wrócić do żużla. [...] Kluczem jest takie "wyłączenie się" przed meczem. Ja potrafię to zrobić. Bezpośrednio przed meczem czy przed wyścigiem kompletnie nie myślę o takich sprawach, jak niebezpieczny jest ten sport. Skupiam się na "tu i teraz". Na starcie, na rywalizacji. Robię to na pełnym skupieniu. Umiem to zrobić i na pewno mi to pomaga - mówił w wywiadzie, jakiego udzielił naszemu serwisowi (zobacz całość ->>).
Siła umysłu
Ostatnie lata, a nawet tygodnie pokazują, że kolejne przeszkody Hampel pokonuje z mniejszą lub większą łatwością. Po kontuzji z Gniezna dochodził do siebie przez rok. Wrócił na tor i do tej pory jest liczącym się zawodnikiem w PGE Ekstralidze. Po drodze musiał jednak uporać się ze złamaniem łopatki, przez co pauzował 6 tygodni w 2019 roku. Obronną ręką wyszedł również z kłopotów sprzętowych, dał sobie też radę po tym, jak na emeryturę przeszedł tuner, któremu ufał najbardziej, czyli Jan Andersson. Odnalazł się także w rzeczywistości, w której zabrakło dla niego miejsca w Fogo Unii Leszno. Byki zamienił na lubelskie Koziołki.
Niedawno uporał się z chorobą COVID-19, a w jego przypadku koronawirus porządnie go wymęczył. - Pięć dni czułem się ekstremalnie źle, wręcz fatalnie - opowiadał naszemu serwisowi (przeczytaj całą rozmowę ->>). Z marszu pojechał na mecz do Gorzowa, na tor, na którym w ostatnich spotkaniach mu nie szło. Miał jednak w zamiarze przerwać złą serię i to mu się udało, bo zdobył dla Motoru Lublin 9 punktów i 2 bonusy. Znów dało o sobie znać pozytywne spojrzenie.
Przykład obchodzącego w sobotę swoje prywatne święto Jarosława Hampela pokazuje, że hasło "sukces rodzi się w głowie", to nie tylko wyświechtany slogan z podręczników motywacyjnych. Jeden z najbardziej utytułowanych polskich żużlowców w historii nigdy nie stracił wiary w siebie, swoje możliwości i to mu się opłaciło. Z takiego optymistycznego podejścia na pewno warto brać przykład.