Początkowy plan działaczy eWinner Apatora Toruń zakładał, że po wywalczeniu awansu do PGE Ekstraligi z wypożyczenia wróci Jason Doyle. Dość niespodziewanie w życie wszedł jednak przepis o obowiązkowym zawodniku do 24. roku życia.
Mimo wszystko wielu nadal nie rozumie, dlaczego toruński klub ponownie postawił na borykającego się od kilku lat z problemami Chrisa Holdera, rezygnując tym samym z jednej z największych gwiazd rozgrywek. Teraz przyszedł czas na ich pierwsze bezpośrednie starcie w tym roku. Czy toruńscy działacze szybko pożałują swojej decyzji?
- Generalnie pojedynek Holdera i Doyle'a to taki smaczek, jeśli chodzi o konfrontację tych dwóch zespołów. Patrzę na to wszystko jednak nieco inaczej, ponieważ w Toruniu była inna polityka transferowa. Trzeba to uszanować i cieszyć się, że zobaczymy w akcji dwóch mistrzów świata - mówi Wojciech Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Greg Hancock mówi o Ireneuszu Nawrockim. "Na papierze wszystko wyglądało dobrze"
Po całkiem udanym początku sezonu w wykonaniu "Aniołów", nie brakowało głosów, że z Jasonem Doylem w składzie toruńska drużyna mogłaby powalczyć o coś więcej. Warto natomiast podkreślić, że do starszego z braci Holderów na ten moment nie należy mieć większych uwag, bowiem odjechał dwa solidne mecze. Może bez błysku, ale z niezłymi punktami.
- Przede wszystkim toruńska drużyna bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Wiemy, jak ciężko jest beniaminkowi. Chris Holder od jakiegoś czasu nie jest na wyżynach swoich umiejętności, natomiast w jego przypadku widzę światełko w tunelu. W pierwszych spotkaniach spisał się przyzwoicie - twierdzi nasz ekspert.
Dużym problemem w przypadku Australijczyka są spotkania wyjazdowe. Leszczyński tor w ostatnich latach raczej nie należy do jego ulubionych, bowiem notował na nim bardzo przeciętne rezultaty. Ostatni raz dwucyfrówkę na popularnym "Smoczyku" zdobył w 2013 roku - 11 punktów z 2 bonusami w aż 7 biegach, bez indywidualnego zwycięstwa.
W Lesznie zaliczył jednak także kilka znakomitych występów - czysty komplet w 2012, czy 11 "oczek" z bonusem w 2011. Co istotne - patrząc na historię tych spotkań - kiedy dorobek Holdera był przyzwoity lub dobry, toruński zespół zwykle wywoził z Leszna niezłe wyniki, a nawet punkty.
Teraz jednak mecze na terenie rywala to prawdziwa bolączka Australijczyka. Tomasz Bajerski widzi w nim lidera zespołu, ale czy może coś zrobić, aby wycisnąć ze swojego zawodnika jeszcze więcej?
- Myślę, że Tomasz Bajerski nie znajdzie sposobu, aby jakoś dodatkowo go zmotywować. To jest mistrz świata z dużym doświadczeniem. W Lesznie od początku bardzo ważne będzie dopasowanie sprzętu. Dla Holdera i całego zespołu nie będzie to łatwe spotkanie, bowiem to Unia ciągle dysponuje większym potencjałem - ocenia Dankiewicz.
- Torunianie i sam Chris mogą natomiast podejść do tego meczu spokojnie i bez większego obciążenia po prostu walczyć, tak jak zrobili to we Wrocławiu. Sport pisze różne historie i jest nieprzewidywalny, więc może ktoś zaskoczy? Na pewno nie stawiałbym Holdera na straconej pozycji - dodaje.
Chris Holder z pewnością utarłby nosa wielu krytykom, gdyby w spotkaniu na tak trudnym terenie spisał się bardzo dobrze i okazał się lepszy od Jasona Doyle'a. Torunianom przydałby się z kolei niezły wynik, aby z większą pewnością siebie podejść do kolejnych spotkań.
- We Wrocławiu Apator spisał się naprawdę dobrze. Pojechali na teren pretendenta do tytułu i nie poddali się, walczyli do końca, potrafiąc wygrywać z liderami Sparty. Liczę na to, że w Lesznie znów pokażą się z dobrej strony. Jeśli chodzi o starcie Holdera z Doylem, powiem dyplomatycznie - obaj panowie pojadą na remis - kończy Wojciech Dankiewicz.
Zobacz także: Żużel. GKM - Sparta. Bjerre musi wybudzić się z zimowego snu. Jak Sparta spisze się na wyjeździe? [KLUCZE]
Zobacz także: Żużel. Wybrzeże - Polonia. Walka z czasem gości po kolejnej kontuzji. Gdańszczanie z szansą na rehabilitację [ZAPOWIEDŹ]