Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Kamień spadł panu z serca po tych ostatnich dwóch meczach?
Bartosz Smektała, zawodnik Eltrox Włókniarza Częstochowa: Szczególnie po ostatnim, bo wygraliśmy z Marwis.pl Falubazem Zielona Góra, a tego potrzebowała moja drużyna. Na pewno cieszymy się, ale zdajemy sobie sprawę, że są jeszcze rezerwy. To nawet dobrze, bo rezerwy muszą jeszcze być, żeby później było lepiej.
Ze swojej indywidualnej postawy jest pan już zadowolony?
Dwucyfrowy wynik zawsze fajnie wygląda i dobrze się na to patrzy. Gdybym nie popełnił kilku błędów to ten wynik byłby jeszcze lepszy. Zarówno w przypadku drużyny jak i mojej osoby są jeszcze rezerwy. Mamy dopiero początek sezonu. Jest przynajmniej nad czym pracować. Najważniejszy jest wynik drużynowy, a nie indywidualny. Zawsze tak podchodziłem do sprawy. Czasami zawodnik robi 2 punkty, a innym razem 10 czy 15. Sama nazwa zawodów, w których startujemy, czyli Drużynowe Mistrzostwa Polski mówi wszystko. Jeździmy dla drużyny i jej wynik jest najważniejszy.
ZOBACZ WIDEO Świetna inauguracja w wykonaniu Vaculika. Słowak zdradza sekret dobrej formy
Można zauważyć u pana tendencję do słabszych początków zawodów. W ćwierćfinale IMP przytrafiły się dwa zera, zero w meczu w Lublinie, gorszy start w zawodach w Częstochowie ostatnio. Z czego to się bierze? Nie trafia pan z ustawieniami sprzętu od pierwszych wyścigów?
Uważam, że to zarówno trochę kwestia ustawień sprzętu, ale także moja dyspozycja. Nie jestem zawodnikiem, który szuka tylko wymówki w sprzęcie. Widzę błędy, które popełniam sam w swojej jeździe i staram się je korygować. W meczu w Częstochowie na słabsze dwa pierwsze biegi złożyły się tylko i wyłącznie moje błędy.
To znaczy?
W pierwszym biegu pojechałem za szeroko. Teraz na spokojnie analizując mecz, wiem gdzie popełniłem błąd. Czasami w trakcie wyścigu pod kaskiem pewnych rzeczy nie widać. W drugim wyścigu ze sprzętem było wszystko w porządku, ale ja źle wyjechałem spod taśmy. Później zawodnicy ustawili się parą i wtedy wyprzedza się bardzo ciężko. Prędkość przez całe zawody w motocyklach miałem dobrą. Jeśli tylko wyeliminuję błędy, moje wyniki będą lepsze.
A ćwierćfinał IMP i wcześniejsze mecze?
W Rawiczu na ćwierćfinale IMP i w Lublinie podczas ligi od początku zawodów nie trafiliśmy z ustawieniami i dopiero po korekcie było znacznie lepiej.
Porażka pana drużyny na swoim torze z Fogo Unią Leszno sprawiła, że musicie gonić czołówkę tabeli i szukać punktów wszędzie, a najbliższy mecz jedziecie u lidera w Gorzowie…
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że dzisiaj nie ma czegoś takiego jak łatwy czy trudny mecz. Zespoły w PGE Ekstralidze są tak wyrównane, każdy zawodnik potrafi się ścigać. Jeden jedzie lepiej w tym meczu, a w następnym to się odwraca. Uważam, że tak wyrównanej PGE Ekstraligi w ostatnich latach nie było, jak ma to miejsce obecnie. Jeśli chodzi o terminarz, nie ma to różnicy, kiedy i gdzie jedziemy. Prędzej czy później musimy się i tak ze wszystkimi zespołami spotkać u siebie i na wyjeździe. Najbardziej oczywiście boli przegrana na swoim torze z drużyną z Leszna, tym bardziej, że ten mecz dla nas fajnie się układał. Na dzień dzisiejszy najważniejsze jest, by wyciągać wnioski. To jest początek sezonu, za chwile zmieni się pogoda i wszystko może się przewrócić do góry nogami.
Pierwszy raz w karierze doświadcza pan zmiany barw klubowych. Jak się odnalazł pan w nowym środowisku? Czy może pan potwierdzić, że ta pierwsza zmiana klubu jest faktycznie dla zawodnika taka trudna?
Muszę się przyznać, że zmiana barw klubowych jest bardzo ciężką sytuacją i zupełnie innym doświadczeniem. Byłem przyzwyczajony do drużyny leszczyńskiej. Wiedziałem, jak tam to wszystko wyglądało. W Częstochowie jest podobnie, ale są inni zawodnicy, inny trener i muszę nauczyć się współpracować z tymi ludźmi. Drużyna oraz osoby pracujące w klubie przyjęły mnie bardzo dobrze. W kwestii aklimatyzacji w nowym środowisku nie było żadnego problemu. Po pierwszym meczu byłem załamany swoją postawą, ale dostałem bardzo duże wsparcie z częstochowskiego klubu, za co chciałbym serdecznie podziękować.
Takie wsparcie potrzebne jest pewnie także Kacprowi Worynie? Trener Piotr Świderski daje mu szanse się odbudować. Jego postawa może być takim języczkiem u wagi w kontekście wyników całej drużyny?
Ja o Kacpra bym się nie martwił. Jestem z nim na bieżąco w kontakcie. Po ostatnim meczu rozmawialiśmy długo. Wiadomo, że tych jego punktów było mało, ale Kacper Woryna to bardzo dobry zawodnik, który potrafi się ścigać i jeżeli tylko dogra sobie silniki, będzie skuteczny. Sprzęt ma z najwyższej półki, ale dzisiaj ważne jest, by zakładać odpowiednie ustawienia i podejmować właściwe decyzje w parku maszyn. Jeśli Kacper te sprawy sobie uporządkuje, będzie bardzo solidnym punktem naszego zespołu.
Zobacz także: Maksym Drabik musi jeszcze poczekać na wyrok
Zobacz także: Marek Grzyb zapowiada kolejny obóz na Teneryfie