Popularny "Honda" po przeciwko Unii Tarnów był zadowolony z wyniku drużyny natomiast nie ze swojego dorobku punktowego, a głównym problemem oprócz silnej stawki rywali stojących pod taśmą było dopasowanie się do specyficznego Jaskółczego obiektu. - Zdobyliśmy trzydzieści cztery punkty na torze głównego i raczej pewnego faworyta do awansu do Ekstraligi. Dla mnie osobiście jest to lekki szok jak na ten skład, który skompletowaliśmy. Moje punkty mogłyby być lepsze gdyby zdołał się dopasować do warunków torowych, co kompletnie mi nie wychodziło. Dodatkowo nasi rywale byli z górnej półki i każdy bieg przyszło startować nam z gwiazdą - podkreśla Szymura.
Wszyscy w rybnickim obozie zgodnym chórem twierdzili, że szóste miejsce to był plan minimum, który zakładano przed sezonem, a on pozwalał już na bezpieczne utrzymanie. - Dla nas w tym sezonie głównym celem było utrzymanie w pierwszej lidze. Plan wykonaliśmy i na dzień dzisiejszy jest to olbrzymi sukces. Przed sezonem nasze losy długo się ważyły, w pewnym momencie już wszyscy myśleliśmy, że w Rybniku w tym roku żużlowe motory przy Gliwickiej nie zawarczą. Włodarze bardzo się starali, aby jednak doprowadzić klub do startu lecz nie było wiadomo czy w pierwszej, a może drugiej lidze. Wygrał wariant z pierwszą klasą rozgrywkową i z tego wypada się cieszyć, jest to dobry prognostyk na przyszłość - mówi podopieczny Adama Pawliczka.
Bartosz wrócił jeszcze pamięcią do swojego największego tegorocznego osiągnięcia w sezonie czyli zdobycia brązowego medalu MMPPK. Co ciekawe Szymurze nie było dane startować w zespole RKM-u ROW Rybnik, bo ten wolał postawić na inny tercet zawodników, więc wychowanek Rekinów po raz drugi (pierwszy raz w półfinale) skorzystał z zaproszenia Żaków Taczanów. A zespół ten w ostatniej chwili utarł nosa faworyzowanym gospodarzom spychając ich z podium. - Nie byłem do końca zadowolony z tych zawodów. Strasznie przegrywałem starty u siebie na torze, co nie powinno się przydarzyć. W dużym skrócie powiedziałbym, że dołożyłem pięć punktów i brąz jest. Ogromna w tym i niepodważalna wręcz zasługa Maćka Janowskiego, który przyjechał, zobaczył i zdobył komplet punktów. Ja ze swojej strony mogłem osiągnąć więcej tym bardziej, że był to mój domowy tor - wyjaśnia "Honda".