Sandra Rakiej: Gdy podpisywałeś kontrakt ze Stalą Gorzów byłeś mało znanym zawodnikiem. Dziś potrafisz być liderem ekstraligowej drużyny, ponadto wywalczyłeś tytuł najlepszego juniora w Szwecji. Czy tutejszy klub pomógł ci w rozwinięciu swoich umiejętności?
Thomas Jonasson: Zdecydowanie! Gdy jest się młodym zawodnikiem, bardzo ważne jest, aby bardzo często startować. Dziś uważam, iż kontrakt, który podpisałem z Gorzowem, uczynił mnie lepszym sportowcem. Starty w tym klubie otworzyły mi wiele furtek. Ścigając się przecież w najlepszej lidze nie tylko w Szwecji, ale i w Polsce, udowadniam, że stać mnie na walkę i wygrywanie ze światową czołówką.
Stal to również klub z wielkimi tradycjami. Jego ikoną jest Edward Jancarz, w memoriale którego, ścigałeś się dwa tygodnie temu. Masz w ogóle pojęcie kim ten człowiek był?
- Oczywiście, bo słyszałem o nim od wielu zawodników. Więc choć sam nie mam prawa pamiętać jego występów na torze, to wiem jak świetnym był żużlowcem i jak ważną osobowością dla świata gorzowskiego sportu.
Zaskoczyło cię to, że w Polsce żużlowiec jest tak uznaną osobą, iż stawia się mu pomnik?
- W Szwecji ten sport nie jest aż tak bardzo popularny, więc na początku było to dla mnie dość zaskakujące. Oczywiście pierwszy raz, gdy zobaczyłem ten pomnik, to nie miałem pojęcia, kim jest przedstawiona postać. Później pytałem o to wielu ludzi, którzy wytłumaczyli mi, jak wielkim bohaterem był Jancarz. A jeżeli jest się bohaterem to zasługuje się nawet na pomniki.
Sądzisz, że podobne wyróżnienie mogłoby spotkać w Szwecji Tony'ego Rickardssona?
- W Aveście, czyli mieście, gdzie Rickardsson przez lata startował, jeden z zakrętów nazwano jego nazwiskiem. Nie sądzę jednak, żeby Szwedzi podziwiali żużlowca aż do tego stopnia, żeby stawiać mu pomnik. Choć nigdy przecież niewiadomo...
Skoro o popularności speedway'a mowa, to nie zazdrościsz trochę kierowcom Formuły 1, albo gwiazdom supercrossu, którzy sławni są do tego stopnia, że traktowani są jak celebrities?
- Szczerze mówiąc to nie wiem, czy chciałbym żyć tak jak oni. Osobiście nie poświęcam wiele czasu na ocenianie tego, jak bardzo jestem popularny. W Polsce więcej osób prosi mnie o wspólne zdjęcie czy autograf, ale gdy wracam do Szwecji, to jestem jak każdy normalny chłopak w moim wieku. Dobrze mi z tym.
Wolny czas też spędzasz jak swoi rówieśnicy, czy każde twoje hobby jest ekstremalne?
- Generalnie, gdy nie muszę pracować przy motocyklach żużlowych, to lubię pojeździć trochę na motocrossie. A tak poza tym, spotykam się z moimi przyjaciółmi, chodzimy do kina, robimy najzwyklejsze rzeczy. Bez ekstremalności.
Ile masz czasu, który możesz poświęcić tylko przyjaciołom?
- Niewiele. Odkąd zmarł mój ojciec, niemalże całą pracę przy motocyklach wykonuję sam. Jeżeli miałbym wskazać konkretną liczbę to powiedziałbym, że osiemdziesiąt procent mojego życia to speedway.
Skoro żużel pochłania aż tyle czasu, masz jakieś marzenie, które nie byłoby związane ze sportem?
- Jasne, ma mnóstwo... Oczywiście teraz najbardziej pragnę, żeby zostać najlepszym żużlowcem na świecie, ale marzę także o innych rzeczach.
Uchylisz rąbka tajemnicy?
- Chciałbym mieć swoje miejsce na ziemi. Mógłbym na przykład prowadzić własny hotel w jakimś zakątku Europy. Taki interes, który totalnie nie byłby związany z żużlem.
Skoro już się zwierzasz, krążą legendy, że przed meczem potrafisz zamówić do parkingu i zjeść wielką pizzę! Prawda czy fałsz?
- Zdecydowanie prawda. Ja po prostu uwielbiam pizzę z dużą, zimną coca-colą. Mmmmm....
Nie masz później mdłości, gdy po takim posiłku, wskakujesz od razu na motor?
- Nie, nigdy mi się to nie przytrafiło. A przynajmniej nigdy nie tu w Gorzowie.
Sportowcy zazwyczaj trzymają dietę, a ty nie?
- O swoją formę dbam chodząc na siłownię. Ćwiczę bardzo często, szczególnie zimą. A z jedzeniem nie można po prostu przesadzać. Ta pizza to oczywiście tak od czasu do czasu. Zazwyczaj jem zdrowe, domowe posiłki.
Interesują ciebie inne sporty poza żużlem?
- Sam uprawiałem wiele dyscyplin i lubię wszystko, co związane jest z motoryzacją. Niezależnie czy pojazd ma dwa czy cztery kółka, lubię się "pościgać". Jeżeli chodzi natomiast o kibicowanie, to dwa lata temu wkręciłem się w piłkę nożną. Lubię obejrzeć dobry mecz, a żeby się odstresować, gram z kumplami w "Fifę" na Playstation.
Na koniec mógłbyś wytłumaczyć Polakom co tak lubisz w snusach, że co chwilę wkładasz pod wargę torebkę tytoniu do żucia?
- Snusy mają to do siebie, że pozwalają się zrelaksować. Są o sto procent lepsze od papierosów. W trakcie zawodów mogę zużyć całe opakowanie i naprawdę odczuwam mniej nerwów. Ufam tym swoim snusom...