Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Od wielu lat próżno szukać talentów ze Słowenii. Jak trafiłeś do żużla?
Anże Grmek, słoweński żużlowiec: Po raz pierwszy siedziałem na motocyklu 50 cc jak miałem cztery lata i to mnie kompletnie wciągnęło. Gdy miałem dziewięć lat, zacząłem trenować na motocrossie i do tego śledziłem inne sporty motocyklowe. Mój tata zabierał mnie kilka razy na żużel jak byłem małym chłopcem, jednak nie wciągnął mnie ten sport od razu. Jak jednak zacząłem się interesować bardziej, zdecydowałem się spróbować.
Jakie były twoje początki na żużlu?
Na początku jeździłem na małych motocyklach o pojemności 85cc i nie wychodziło mi to najlepiej. Motocykl 125cc przetestowałem trzy lata temu i było mi znacznie łatwiej. Pamiętam, że na początku jeździłem dookoła pachołków na torze w Lublanie. W końcu dostałem szansę na motocyklu 500cc, gdzie trenowałem pod okiem trenera Franci Kalina, który dawał mi instrukcje jak mam zachowywać się na motocyklu. Na początku byłem trochę zdenerwowany, ale gdy przejechałem pierwsze okrążenie to wiedziałem, że jest to coś, co chcę robić. Całkowicie uzależniłem się od żużla.
Waszym żużlowym "towarem eksportowym" jest Matej Zagar. Czy jest on, oraz wasza dyscyplina, powszechnie znane?
Tak, Słoweńcy ogólnie znają żużel, w szczególności w okolicy Krsko i Lendavy, gdzie są stadiony żużlowe. Oczywiście nie tak, jak piłka ręczna czy skoki narciarskie.
ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Łaguta, Woźniak, Dryła i Sajdak gośćmi Musiała
Masz tylko szesnaście lat. Czy jednak już teraz czujesz, że stać ciebie na bycie następcą Mateja Ferjana i Mateja Zagara?
Moim marzeniem jest zostanie profesjonalnym żużlowcem i możliwość życia z tego, co kocham najbardziej. Wraz z moim teamem pracujemy mocno na to, by osiągnąć ten cel. Bardzo dziękuję w tym miejscu wszystkim, którzy wykonują dla mnie świetną pracę. To mechanik Jan Pintar i trener Franci Kalin. Do tego mocno pomaga mi mój ojciec, Grega Grmek, który finansuje wraz z mamą moją pasję i oboje są tu ze mną i mnie wspierają.
W ostatnim czasie słoweński żużel otrzymał kolejny cios. Zamknięto tor w Lublanie. Czy możliwy jest powrót żużla do stolicy?
Głęboko w to wierzę i liczę na to, bo wiele czasu i pieniędzy kosztują mnie wyjazdy z domu do Krsko. Tor w Lublanie był moim domowym, bo tam mieszkam. Wiem jednak, że są jakieś plany na to, by zbudować tor żużlowy w innej lokalizacji w stolicy. Aktualna sytuacja związana z pandemią spowodowała jednak, że może być to ciężkie do realizacji w najbliższej przyszłości.
A czy tory w Krsko i w Lendavie są otwarte dla tych, którzy chcą trenować?
Jak najbardziej, ja sam najczęściej trenuję w Krsko, bo to miejscowość najbliżej Lublany. Gdy nie mam zawodów, to trenuję tam zazwyczaj dwa razy w tygodniu. Do tego czasami w weekendy wyjeżdżam do Lendavy i do chorwackiego Gorican. Najczęściej w treningach bierze udział 3-4 zawodników.
Ile turniejów żużlowych jest zaplanowanych w Słowenii w 2021 roku?
Około pięciu. Ze względu na sytuację covidową i restrykcje z nią związane, nadeszły trudne czasy dla promotorów, którzy mają trudności z organizacją zawodów. Wierzę, że sytuacja się poprawi. Mistrzostwa Słowenii w tym sezonie będą połączone z mistrzostwami Węgier i Słowacji. Pierwsze zawody zaplanowano w Debreczynie 29 maja.
No właśnie. Poza tymi krajami są w waszym regionie Chorwacja, Austria, Rumunia czy Bułgaria i wszędzie żużel ma tam olbrzymie problemy, choć macie przecież tradycje. Dlaczego?
Przede wszystkim jest to oczywiście kwestia finansowa. Szczególnie dotyczy to Słowenii, która jest niewielkim krajem i nie ma tutaj wielu sponsorów, którzy mogliby nas wesprzeć. Ktoś, kto chce coś osiągnąć w żużlu, musi na ten sport poświęcić też mnóstwo czasu, nie tylko na turnieje i dojazdy, ale i na przygotowanie motocykla, które zajmuje najwięcej czasu. Jest nas niewielu, więc jest też problem z mechanikami, ja sam najczęściej robię to sam, z pomocą ojca. Trzeba też pamiętać o odpowiednim przygotowaniu fizycznym. Żużel jest bardzo złożonym sportem, przez co wielu nie ma na tyle dużo determinacji, by jeździć. Gdy nie ma żużlowców w kraju, dyscyplina nie może się rozwinąć.
Ty szukając startów jeździsz z powodzeniem w Indywidualnych Mistrzostwach Włoch. Jak wrażenia?
To mój pierwszy rok, w którym zdecydowałem się na jazdę w zawodach międzynarodowych. Ze względu na pandemię, wiele turniejów zostało odwołanych, dlatego szczególnie cieszę się z tego, że mogę jeździć we Włoszech. Ludzie są tam bardzo mili i podoba mi się jazda w tym kraju. Mogę się zgodzić z tezą, że żużlowcy startujący w Indywidualnych Mistrzostwach Włoch prezentują mocno zróżnicowany poziom, ale zawody są interesujące i bardzo przydatne dla mnie. Fakt, że mogę kręcić tam dużo kółek daje mi duże doświadczenie.
Gdzie poza wspomnianymi mistrzostwami Słowenii i Włoch będziesz jeździł w 2021 roku?
Na pewno bardzo chciałbym spróbować jazdy w Polsce, bo jest to kraj, w którym można się najbardziej rozwinąć. Gdy tylko dostanę okazję by tam pojeździć, to będzie świetnie. W tym sezonie moim nadrzędnym celem jest przejechanie jak największej liczby wyścigów, żeby zdobyć doświadczenie. Będę się też ścigał w Indywidualnych Mistrzostwach Świata i Europy w kategoriach U-19 i U-21. Już w sobotę, 22 maja, w Nagyhalasz będę jechał w rundzie eliminacyjnej IMEJ.
Czyli czekasz teraz na szansę na treningi w Polsce?
Jak najbardziej, bardzo fajnie byłoby móc potrenować w Polsce i otrzymać szansę. Wierzę w to, że będę potrafił pokazać dobrą jazdę w międzynarodowych rozgrywkach młodzieżowych, co pozwoli zwrócić na mnie uwagę polskich działaczy. Gdy dostanę zaproszenie z Polski, zdecydowanie je przyjmę.
Czytaj także:
Złe wieści dla Wybrzeża
Najwyższe cele przed Łagutą