Wychowanek ROW-u Rybnik bieżące rozgrywki zaczął od średniego występu przeciwko Fogo Unii Leszno, w którym zdobył 5 punktów z bonusem. Z racji tego, że była to rywalizacja z bardzo silnym mistrzem Polski i debiutancki występ w barwach Eltrox Włókniarza Częstochowa, uznano, że to pierwsze koty za płoty i spodziewano się, że wraz z kolejnymi meczami dyspozycja Kacpra Woryny będzie szła w górę. Tymczasem wpadł on w głęboki dołek.
Zawodnik miał duże problemy przede wszystkim z prędkością motocykli. Domowy mecz z wrocławską Spartą dobitnie to pokazał. Co z tego, że Woryna całkiem nieźle wychodził ze startu, skoro rywale nie mieli większych problemów, by uporać się z nim na dystansie. Później w Toruniu wcale nie było lepiej i Woryna zakończył spotkanie po dwóch wyścigach. Był jednym z najsłabszych zawodników w całej PGE Ekstralidze i już spekulowano, że prezes Michał Świącik tym transferem trafił jak kulą w płot.
Niektórzy kibice Lwów porzucili nadzieje na to, że rybniczanin wniesie jeszcze coś dobrego do zespołu. Na poważnie można było dyskutować o tym, czy nie lepiej od początku stawiać na silnych młodzieżowców Włókniarza w miejsce Kacpra Woryny. Wiary w możliwości zawodnika nie porzucił jednak trener Piotr Świderski.
ZOBACZ WIDEO Ocenianie zespołów po dwóch, trzech meczach. Opinia o Włókniarzu szybko się zmieniła
W niedzielę w Gorzowie przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Momentami można było się zastanawiać, czy ten zawodnik z numerem 4 na plecach w zespole gości to na pewno Kacper Woryna, bo zdążył on już przyzwyczaić do słabych występów. Włókniarz, mimo że tydzień temu wygrał w Toruniu 49:41, zdaniem wielu jechał do Gorzowa po jak najniższy wymiar kary. Tymczasem biało-zieloni zwyciężyli 46:44, bo nie dość, że wprost fenomenalnie zaprezentował się Jakub Miśkowiak (14), to aż 10 punktów z dwoma bonusami przywiózł właśnie Woryna.
Po zawodniku od razu jest widać, kiedy jest dobrze dopasowany do toru. Wtedy bije od niego pewność siebie podczas walki na dystansie i właśnie to w niedzielę prezentował Kacper Woryna. Potwierdził, że gorzowski owal wybitnie pasuje do jego stylu jazdy. Nieprzypadkowo szefowie Moje Bermudy Stali Gorzów bardzo poważnie rozważali opcję zatrudnienia rybniczanina. Ostatecznie jednak wybór padł na Szymona Woźniaka.
I to właśnie walka pomiędzy tą dwójką w 15. biegu zadecydowała o tym, że szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść gości z Częstochowy. Woryna bardzo mądrze bronił się przed byłym mistrzem kraju. Na ostatnim wirażu wyczuł zamiary Woźniaka i zamknął mu furtkę przy krawężniku. Na metę wjeżdżał z uniesioną w geście triumfu pięścią w górze. To dla niego pierwsze w tym sezonie chwile radości.
Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni i zobaczymy, czy w kolejnych meczach Woryna potwierdzi, że wystarczyły drobne korekty w sprzęcie, aby zacząć jeździć skutecznie. Bez dwóch zdań jednak taki mecz, jak ten w Gorzowie, może umocnić jego podejście mentalne.
Na koniec jeszcze kilka słów na temat całej częstochowskiej drużyny. Eltrox Włókniarz pokazuje, że jest rozsądnie zbudowanym zespołem, bo zawodnicy wzajemnie się uzupełniają. Na lidera wyrósł Jakub Miśkowiak, natomiast pozostali jeszcze notują wahania. Gdy w Toruniu zawodził Woryna, a w kratkę jechał Fredrik Lindgren, to bardzo dobrze zaprezentowali się Leon Madsen oraz Jonas Jeppesen, którym z kolei w Gorzowie poszło słabo. Kibice Włókniarza z niecierpliwością czekają na mecz, kiedy wszyscy zawodnicy Lwów pojadą na miarę swoich możliwości.
Czytaj również:
-> Odrodzenie Kacpra Woryny. O poprawie zadecydowały szczegóły
-> Co za mecz w Gorzowie! Młodzież i Woryna przyćmili Zmarzlika i Częstochowa górą!