Żużel. Paweł Baran przed meczem o życie: Jeśli Unia teraz nie wygra, to będzie potrzebny cud [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Paweł Baran
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Paweł Baran

Zmiany w sztabie szkoleniowym Unii Tarnów. W domowym meczu z Cellfast Wilkami drużynę poprowadzi duet Paweł Baran - Jacek Rempała. - Wierzę, że damy radę. Jedziemy o dwa punkty, które byłyby dla wszystkich zastrzykiem pewności siebie - mówi Baran.

[b][tag=62126]

Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydował się pan wziąć odpowiedzialność za zespół, który przegrał sześć meczów i jest w beznadziejnym położeniu?[/b]

Paweł Baran, trener Unii Tarnów: Zdecydowałem się, bo to wyzwanie. W trudnej sytuacji najłatwiej byłoby skulić ogon i uciec, ale nie chciałem tak postępować.

To będzie największe wyzwanie w dotychczasowej pracy trenerskiej?

Tego bym nie powiedział, bo tych trudnych misji było już sporo. Taką był pierwszy rok pracy w zawodzie. To samo bym powiedział o awansie do PGE Ekstraligi w sezonie 2017 czy walce o utrzymanie w 2016 roku. Teraz czeka mnie kolejna misja, ale podchodzę do niej tak samo jak do tych wcześniejszych. Wierzę, że może się jeszcze udać.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Michelsen, Czugunow, Noskowicz i Gajewski gośćmi Musiała

Jak podzieli się pan obowiązkami z Jackiem Rempałą?

Nie będzie czegoś takiego jak podział obowiązków. Takie same pytania padały, kiedy współpracowałem już z Mirosławem Cierniakiem. Teraz będzie podobnie, czyli będziemy współpracować w myśl zasady, że co dwie głowy, to nie jedna.

Wszyscy mówią, że Unia potrzebuje cudu, żeby się utrzymać. To prawda?

Nie rozpatruję tego na razie w tych kategoriach. Musimy wygrywać mecze i zdobywać punkty. Jeśli nie zrobimy tego pierwszy raz w sobotę, to chyba wtedy będzie musiał dokonać się cud, bo nasze położenie stanie się ekstremalnie trudne. Liczę jednak, że mecz ułoży się po naszej myśli i ciągle będziemy w grze.

Najgorsze, że nie wszystko zależy już tylko od was.

To prawda. Nie jest jednak tajemnicą, że w tej walce musimy już spoglądać na inne zespoły i mieć nadzieję, że niektórzy nam pomogą. Najważniejsze, by drużyny, które są w naszym zasięgu, nie punktowały na silniejszych ekipach i nie zwiększały dystansu. Przede wszystkim musimy jednak zacząć od siebie. To podstawa. Najbliższy mecz ma ogromne znaczenie i nie myślę tu nawet tylko o dwóch punktach.

A o czym jeszcze?

To spotkanie może sprawić, że wszyscy uwierzą. W sporcie jest tak samo, jak w życiu. Jeśli dołek trwa dłużej, to trudniej się z niego wydostać. Pierwsze punkty mogą wiele zmienić zarówno u zawodników, jak i całego sztabu. To byłby zastrzyk pewności siebie i wiary, którego bardzo potrzebujemy na dalszą część sezonu.

Co zamierza pan zmienić w Unii Tarnów, żeby drużyna zaczęła wygrywać?

Będziemy ciężko pracować. Poza tym chciałbym zwrócić uwagę, że odjechaliśmy tak naprawdę jeden mecz w pełnym składzie. Ktoś powie, że mieliśmy optymalne zestawienie w Krośnie i nic nie pokazaliśmy. To wszystko się zgadza, ale to jedno spotkanie. Swoje problemy miał wtedy Niels Kristian Iversen, który po upadku nie czuł się tak pewnie, jak przed nim. Ten mecz jest już jednak historią. Mamy przed sobą pierwszą konfrontację na własnym torze, do której przystępujemy normalnie, tak jak chcieliśmy wcześniej, ale z różnych względów nie mogliśmy. Przygotowania trwają i na pewno powalczymy.

To proszę opowiedzieć, jak wyglądają te przygotowania do meczu o życie?

W środę był ćwierćfinał IMP, który był też formą treningu dla chłopaków. Każdy z nich ma określone problemy, więc mógł się sprawdzić. Poza tym młodzież ma teraz zawody DMPJ. Juniorzy pojadą w meczu z marszu, a reszta będzie szykować się w piątek w Tarnowie.

Jeśli jesteśmy już przy juniorach, to chciałbym zapytać, co dzieje się z Przemysławem Koniecznym? Po ubiegłym sezonie sporo mówiło się, że to będzie jeden z najlepszych młodzieżowców w lidze. Przed tygodniem w Krośnie kompletnie nie było tego widać.

Wpływ na to ma wiele rzeczy. W zeszłym roku Przemek był trochę w cieniu Mateusza Cierniaka. Nikt nie miał wątpliwości, kto jest liderem formacji juniorskiej i na kogo są zwrócone wszystkie oczy. Po jego odejściu do Motoru Lublin sytuacja się szybko zmieniła. Zimą pojawiło się wiele artykułów, że teraz temat pociągnie to Przemek. Na pewno chciał to zrobić, ale wielką rolę odgrywa głowa. Mam wrażenie, że to nie do końca zagrało. Później doszedł koronawirus i nie mógł się wstrzelić w sezon. Wszystko się skumulowało, pojawiły się problemy, a na to nałożyła się jeszcze zła sytuacja całej drużyny. Pracujemy jednak nad tym, by było lepiej. Uważam, że on będzie powoli wracać na właściwe tory.

Zobacz także:
Ostatni wyścig Michała Matuli
Koniec kolejnego klubu żużlowego

Źródło artykułu: