Był 27 maja 2007 roku. Mecz drugiej ligi żużlowej pomiędzy KS-em Krosno a Olympem Praga. Zapowiadające się bez większych emocji spotkanie zakończyło się fatalnie. Podczas siódmego wyścigu na trzecim okrążeniu Michal Matula zahaczył o motocykl kolegi klubowego, Pavla Fuksy i z całym impetem uderzył w drewnianą bandę. Siła zderzenia była potworna. Czech nie wypuścił motocykla, wyrzuciło go w powietrze i wylądował na pasie bezpieczeństwa.
Drewniana banda okazała się śmiertelna
- Wypadek wyglądał koszmarnie. Młody Czech pojechał czołowo w bandę. Motocykl śliznął się po drewnianym płocie, ale ciałem uderzył w ogrodzenie i deski wbiły mu się w klatkę piersiową, powodując liczne obrażenia - wspomina tragiczne wydarzenia sprzed 14 lat Wojciech Zych, ówczesny wiceprezes KSM-u Krosno.
Para KSM-u Krosno Przemysław Dądela i Bartosz Kasprowiak jechała na 5:1 z ogromną przewagą nad rywalami. Młodzi Czesi zaczęli rywalizować między sobą o jeden punkt. Punkt, który dla wyniku wyścigu i meczu nie miał żadnego znaczenia. Poniosła ich ambicja i młodzieńcza fantazja. Pavel Fuksa miał więcej szczęścia. Za to Michal Matula z ogromną prędkością uderzył w drewnianą bandę, wyłamując kilka desek. Na torze momentalnie pojawiła się karetka. Służby medyczne przystąpiły do działań. Kibice z przerażeniem obserwowali walkę o życie 20-letniego czeskiego żużlowca.
Ostatni wyścig Michala Matuli:
Niestety, nie było szans na uratowanie młodego Czecha, który doznał rozległych obrażeń wielonarządowych klatki piersiowej. Pomimo trwającej ponad godzinę reanimacji zarówno na miejscu jak i w karetce w drodze do szpitala, nie udało się go uratować. Obrażenia okazały się śmiertelne.
- Już po wypadku wiedzieliśmy, że sytuacja jest dramatyczna, że może skończyć się najgorszym. Przedstawiciele naszego klubu pojechali nawet do szpitala, skąd niedługo później doszły tragiczne informacje - wspomina Zych.
Dmuchawce mogły uratować życie
Zawody przerwano w chwili, gdy na stadion dotarła wiadomość o śmierci żużlowca. Mecz uznano za zakończony przy stanie 22:14 dla krośnian. - Strasznie smutno zakończyło się to spotkanie. Była to zupełnie niepotrzebna śmierć na torze. Wówczas nie były jeszcze wymagane bandy pneumatyczne wokół toru. Gdyby były one obligatoryjne, ten chłopak wyszedłby pewnie z tego wypadku bez szwanku. Losy tego wyścigu były już rozstrzygnięte. Nasi zawodnicy jechali daleko z przodu, a młodzi Czesi zaczęli ścigać się ze sobą. Tak niefortunnie się to potoczyło, że sczepili się i skończyło się tragicznie - wspomina były wiceprezes krośnieńskiego klubu.
Na torach ekstraligowych już wtedy obowiązywały bandy pneumatyczne, które uratowały wiele istnień ludzkich i uchroniły żużlowców przed groźnymi kontuzjami. Kluby w drugiej lidze nie musiały jeszcze obligatoryjnie montować tzw. "dmuchawców" wokół toru. W tamtych czasach takie zabezpieczenie toru kosztowało kilkaset tysięcy złotych. Przewyższało to często możliwości finansowe drugoligowców. Z czasem bandy pneumatyczne stały się standardem na torach żużlowych. Michala Matuli nie zdążyły uratować...
To miał być jego ostatni mecz...
Michal Matula przygodę z żużlem rozpoczął w 2002 roku jako piętnastolatek. Licencję uzyskał na swoim torze w rodzinnych Kopřivnicach. Poszedł w ślady swojego dziadka Zdenka, który w latach 60 i 70. ubiegłego wieku ścigał się na żużlu. Również ojciec Michala uprawiał speedway. W wieku 18 lat najmłodszy z żużlowego klanu Michal zmienił barwy klubowe na Olymp Praga. Czeski klub w 2007 roku startował w polskiej drugiej lidze. Matula wystąpił w zaledwie dwóch meczach. Zdobył jeden punkt, właśnie podczas feralnego meczu w Krośnie w wyścigu czwartym.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Michelsen, Czugunow, Noskowicz i Gajewski gośćmi Musiała
Tragizmowi wydarzeniom sprzed 14 lat dodaje fakt, że dla młodego Czecha miały być to ostatnie zawody. Nosił się z zamiarem zakończenia przygody żużlowej. Wielkiej kariery nie zrobił. Los okazał się dla niego wyjątkowo okrutny.
Kibice obecni stadionie w Krośnie minutą ciszy uczcili pamięć Czecha. Wszyscy byli w szoku. Jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej podziwiali jego jazdę na torze... Do późnych godzin wieczornych na stadion przychodzili fani i zapalali znicze w miejscu tragedii.
Dla 20-latka mecz w Krośnie 27 maja 2007 roku okazał się nie tylko ostatnim w karierze żużlowej, ale ostatnim w życiu. - Rodzice Michala Matuli przyjeżdżali na każdą rocznicę śmierci. Składali kwiaty i zapalali znicze za bandą w miejscu, gdzie miał miejsce tragiczny wypadek ich syna - kończy Wojciech Zych.
Zobacz także: Ci juniorzy nie są na sprzedaż
Zobacz także: Drabik mówi o wygranej Świdnickiego