W pierwszym meczu czerwono-czarni przegrali w Rybniku 40:50. W rewanżu byli bliscy wywalczenia kompletu, ale w biegach nominowanych lepiej pojechali rywale i ostatecznie obronili jeden punkt.
- Na pewno jest niedosyt. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. My pojechaliśmy w końcu zawody u siebie, pojechaliśmy na torze, jaki chcemy mieć, mieliśmy wszystko podane na tacy i przygotowane tak, jak sobie tego zażyczyliśmy po treningach. Nie da się ukryć, że w tej końcówce te punkty nam trochę uciekły, ale po tych ciosach, jakie dostaliśmy tutaj ostatnio z Krosnem i po ciosie w Rybniku i w Ostrowie Wlkp. wstaliśmy z kolan - mówił po tym spotkaniu Mirosław Jabłoński w nSport+.
Młodszy z braci Jabłońskich miał uwagi do swojej postawy w XV biegu.
Dobry występ Kacpra Woryny w Gorzowie. Jednorazowy wyskok czy przełamanie?
- Teraz oglądam powtórkę. Jak taka duuu** spóźniłem start, ewidentnie. Sergiej, mam wrażenie, że się trochę wstrzelił, a ja spóźniłem start. Ewidentnie tutaj. Niepotrzebnie przegrałem ten wyścig - zauważał.
Spostrzegał też, że mógł ostrzej pojechać na dystansie, gdy walczył z Kacprem Gomólskim.
- Mogłem mu dojechać do płotu. Zdecydowanie zachować się bardziej niekulturalnie. No ale co zrobić. Za kulturalnie jeżdżę - dodawał.
W sobotnim meczu Mirosław Jabłoński zaprezentował się z dobrej strony - zdobył 9 punktów i bonus.
Czytaj także:
> Żużel. Historyczne sceny w eWinner 1. Lidze. Wilki z Krosna w końcu wygrały w Tarnowie
> Żużel. Unia - Wilki. Beznadziejna sytuacja Unii. Wilki pokazały charakter [RELACJA]