Był 6 czerwca 1996 roku. Boże Ciało. Derbowy mecz pomiędzy Iskrą Ostrów a Unią Leszno. Żar lał się z nieba. Na trybunach nadkomplet publiczności. Piąty wyścig. Od krawężnika pod taśmą startową ustawili się Andrzej Szymański, Paweł Łęcki, Robert Mikołajczak i Rif Saitgariejew. Cała czwórka ruszyła niemalże równo. Na wejściu w pierwszy wiraż zrobiło się klasyczne żużlowe domino. Przewracali się kolejno Łęcki, Mikołajczak, a wytrącony z toru jazdy Saitgariejew na wyprostowanym motocyklu pojechał prosto w bandę.
Ryk motocykli, huk, a potem grobowa cisza
Doświadczony Rosjanin próbował ratować się z opresji, ale nie był w stanie nic zrobić. Z ogromnym impetem uderzył w metalowy słupek od bramy wjazdowej do parku maszyn. Tumany kurzu, potworny huk i nagle cisza przeszywająca tysiące kibiców na trybunach. Wypadek wyglądał koszmarnie. Przy leżącym bezwładnie żużlowcu pojawiły się służby ratunkowe. Na torze rozpoczęła się walka o życie ulubieńca ostrowskich kibiców. Saitgariejew uderzył głową w metalowy słupek.
ZOBACZ WIDEO Zmiana, która przyniosła efekt. Bartosz Smektała o tym co pomogło mu poprawić wyniki
Zawodnik doznał urazów wielu narządów ciała. Osoby, które były blisko tuż po wypadku, wspominają, że medycy mieli problem, by ściągnąć kask sportowca. Głowa momentalnie puchła. Walka o życie rosyjskiego żużlowca została przegrana 12 dni po wypadku. 18 czerwca 1996 roku Ostrów Wielkopolski obiegła tragiczna wiadomość, że Rif Saitgariejew nie żyje. Dramat 36-letniego żużlowca rozegrał się na oczach jego rodziny, która przyjechała akurat na ten mecz, by odwiedzić go w Polsce.
Trudno wymazać z pamięci
Elza Saitgariejew, córka tragicznie zmarłego żużlowca, pomimo upływu lat pamięta doskonale tamten feralny dzień. - Przed meczem byłyśmy z tatą w wesołym miasteczku. Potrafię odtworzyć tamte wydarzenia dokładnie. Niemalże minutę po minucie. Przed południem była radość i zabawa z wspólnie spędzonego czasu, a później wydarzył się ten straszny wypadek - wspomina dorosła już osoba, która sama jest teraz mamą. 25 lat temu jako dziecko przeżyła straszną traumę.
Pięć lat temu rodzina tragicznie zmarłego żużlowca została zaproszona przez ostrowskich działaczy na turniej memoriałowy Rifa Saitgariejewa. - Długo się wahaliśmy, czy przyjąć zaproszenie i przyjechać. Mieliśmy z tym miejscem same tragiczne wspomnienia. Nie żałowałam jednak przyjazdu do Polski, bo choć wróciły smutne obrazki sprzed lat, to jednak przekonałam się na własne oczy, jak bardzo w Ostrowie pamiętają o moim mężu - mówiła w 2016 roku Florida Saitgariejew, wdowa po tragicznie zmarłym żużlowcu.
Córka, której Ostrów kojarzył się z traumą i dramatem, również nie kryła, że obawiała się tego powrotu. - Nie było łatwo pojawić się tutaj ponownie. Przypomniały się wszystkie bolesne chwile. Droga do szpitala, którą przemierzaliśmy każdego dnia, czekając na cud. Wizyta w Ostrowie sprawiła, że wspomnienia wróciły. Nie ukrywam jednak, że byłam ogromnie zaskoczona, jak w tym mieście pamięta się o moim tacie. Zobaczyłam na własne oczy, ile tata znaczył dla miejscowych kibiców, jak bardzo go kochali i jak długo o nim pamiętają. Jestem niezmiernie dumna, że tata został bohaterem w Ostrowie - podkreśla Elza Saitgariejew.
Wdzięczne ostrowskim kibicom
Rif Saitgariejew to żużlowiec, który w Ostrowie Wielkopolskim urósł do miana legendy. Choć od jego tragicznego wypadku mija właśnie ćwierć wieku, pamięć o rosyjskim zawodniku w tym mieście jest kultywowana po dzień dzisiejszy. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Choć wielu młodych kibiców zna go tylko z opowieści dziadków lub ojców, każdego roku w okolicach rocznicy tragedii wywieszają transparenty świadczące o pamięci, zapalają znicze i składają kwiaty przed tablicą upamiętniającą tego wyjątkowego żużlowca.
- Brakuje mi słów, żeby wyrazić wdzięczność ostrowianom za tę pamięć o ojcu. Dziękujemy za tablicę pamiątkową przy stadionie, za wyścigi i turnieje jego pamięci. Nigdy tego nie zapomnimy i cieszymy się, że Ostrów pamięta o tacie, choć minęło już tyle lat - kończy Elza Saitgariejew.
Na tablicy pamiątkowej, która widnieje przed trybuną główną Stadionu Miejskiego wyryto sentencję: "W historii było wielu... On był ponad wszystkimi...". Te słowa najdobitniej oddają kult Rifa Saitgariejewa, który pomimo upływu ćwierć wieku nadal ma miejsce w Ostrowie. Rodzinie, która 25 lat temu przeżyła tragedię, łatwiej po latach wracać do tamtych wydarzeń, mając świadomość, że ich dramat dzieliły tysiące ostrowian. Wylali oni wtedy morze łez żegnając swojego bohatera i idola, który złożył największą z możliwych ofiar, zginął walcząc na torze.
"Tatarska Strzała", bo taki przydomek nadali Rifowi kibice, została złamana. Pamięć o nim jednak trwa nadal.
Zobacz także: Falubaz pojedzie o być albo nie być
Zobacz także: Mocne słowa o Krzysztofie Kasprzaku