- To były bardzo dziwne zawody. Zawodnicy z Danii zrobili przed turniejem wielki szum, była długa przerwa, długie oczekiwanie. Gdy okazało się, że Armando Castagna (dyrektor Komisji Wyścigów Torowych FIM) powiedział: jeśli czterech zawodników będzie chciało jechać, to przyzna im dzikie karty. Wtedy nikt nie miał już nic do powiedzenia. Bez wyjścia na tor odjechaliśmy zawody - opisał Piotr Pawlicki przed kamerą Eleven Sports.
Eliminacje do GP 2022 w Terenzano rozpoczęły się z opóźnieniem, które trwało dwie i pół godziny. Kilku żużlowców nie było zadowolonych ze stanu toru i odmawiało jazdy. Ostatecznie po długich pracach torowych udało się nakłonić wszystkich zawodników do startu.
- Powyrywały się dziury, w jednym miejscu dziura była tak duża, że nie było szans opanować motocykla. Poturlałem się do płotu, na szczęście zdążyłem puścić motocykl - skomentował swój upadek na włoskim torze reprezentant Polski. Jego skutki odczuwa do dziś.
ZOBACZ WIDEO To nie sprzęt był problemem Kacpra Woryny. Żużlowiec tłumaczy skąd wzięły się jego słabe wyniki
- Jest na tyle dobrze, że bark pozwala mi jeździć. Trzeba zacisnąć pośladki i jechać do końca - stwierdził Piotr Pawlicki, od pewnego czasu jeżdżący już nie tylko na silnikach Ashleya Hollowaya, ale też Flemminga Graversena.
- Trzeba było dużo pozmieniać. Od Ashleya Hollowaya mam sześć silników, notowałem na nich wiele dobrych wyników, dużo mu zawdzięczam. Jednak w tym roku nie mogę dograć jednostek, jest problem, więc zdecydowałem się zmienić silnik - powiedział Pawlicki, który po zmianie tunera zaliczył udany występ w lidze szwedzkiej i turnieju SEC.
- Mam lepszy napęd na dystansie, ale na pewno muszę jeszcze ten silnik poznać. A już się robi następny... - zapowiedział Piotr Pawlicki.
Zobacz też:
Żużel. Gorąca dyskusja Walaska z Olkowiczem po wykluczeniu Thomsena. Kto miał rację?
Żużel. Prezes Wilków mówi o planach klubu. Awans do PGE Ekstraligi już w tym roku?