[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Na początek proszę przyjąć życzenia z okazji urodzin. Czy jest pan zadowolony z tego, jaki prezent sprawili w poniedziałek panu zawodnicy? A może liczył pan na więcej w starciu z Orłem Łódź?[/b]
Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik: Za życzenia bardzo dziękuję. A co do prezentów, to wyznaję zasadę, że nie powinno się wybrzydzać i wymyślać, że chciało się coś innego. Człowiek dobrze wychowany jest wdzięczny za wszystko, co otrzymuje od innych w takim dniu. Tak samo jest ze mną. Podziękowałem zawodnikom za wygraną. Zrobiłbym to nawet, gdybyśmy przegrali, bo taki mam zwyczaj. Od tego zaczynam, a dopiero później pytam, co poszło nie tak.
[b]Od kilku tygodni słychać narzekania na styl ROW-u Rybnik. Punkty zbieracie, jesteście w tej chwili liderem, ale nie brakuje głosów, że drużyna jest daleka od optymalnej formy. Jak się pan do tego odniesie?
ZOBACZ WIDEO Żużlowiec Falubazu opowiada, jak zespół zareagował na porażkę z Włókniarzem
[/b]
Wszystkim osobom, które piszą takie komentarze, mogę przekazać tylko tyle, że runda zasadnicza to gra wstępna. Prawdziwa zabawa zaczyna się w fazie play-off. Proszę mi wierzyć, że w tej decydującej rozgrywce zobaczymy nową jakość w rybnickiej drużynie. W tej chwili trener bada różne opcje. To dotyczy także naszego toru. Mamy czas na pewne doświadczenia, ale wyciągniemy wnioski i w play-off powinniśmy być w stu procentach gotowi.
Trener Marek Cieślak niedawno mówił, że zawodnicy muszą sporo zmienić w kwestiach sprzętowych, bo coś się skończyło. Wspominał, że będą serwisy i zakupy. Czy ten okres jest już za wami?
Zawodnicy są zawodowcami i wiedzą, kiedy powinni oddać sprzęt do serwisu i kiedy powinien on wrócić. Nie ma sensu tego drążyć. Jeszcze raz powtarzam, że na decydującą rozgrywkę będziemy gotowi. Mentalnie, sportowo i sprzętowo.
Nie ma już pan żadnych obaw o awans do fazy play-off? Przecież liga taka wyrównana, a niespodzianki mamy co chwilę.
Jakieś obawy są zawsze, bo to tylko sport. Taki mamy jednak cel. Gdybym powiedział teraz panu, że nas tam nie będzie, to przecież słabo by to brzmiało z mojej strony. Motywacja musi być. Poza tym po aktualnej punktacji w tabeli nasz udział w play-off jest raczej przesądzony.
Kto jeszcze znajdzie się w czwórce, a kogo tam zabraknie?
Na pewno nie będzie Unii Tarnów, a poza tym nic panu nie powiem. Wszyscy walczą i mają szanse. Realne oraz matematyczne. Widzę je nawet w przypadku Orła Łódź, który jest obecnie siódmy i ma dziesięć punktów. Każdy jest w grze, bo sam pan zauważył, że w tej lidze wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. Nigdy nie wiadomo, czy jedna drużyna nie wygra u drugiej, a za chwilę nie straci punktów na własnym torze. W takich okolicznościach nikogo nie można skreślać, bo może być naprawdę różnie.
Niebawem w lidze będzie mógł startować wasz junior Paweł Trześniewski. Na co pan liczy z jego strony?
16 lat kończy 28 lipca, więc będziemy mieć go dyspozycji w sierpniu. Mógłby zatem pojechać w spotkaniach ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk i Cellfast Wilkami Krosno. Nie wiem, czy pojedzie, to będzie decyzja trenera, choć moje prywatne zdanie jest takie, że on podniesie jakość drużyny.
Rozumiem, że nadal trzyma się pan z daleka od parku maszyn?
Wszystko się zgadza. Jestem na balkonie z naszymi sponsorami i czuję się tam świetnie. Do parku maszyn schodzę sporadycznie. Przynoszę trenerowi kawę czy herbatę lub wodę naszemu kierownikowi bądź któremuś z zawodników. Czasami wezmę pod rękę jakiś zamrażacz. Nie ma mnie w parkingu pomimo wielu próśb.
A kto prosi, żeby pan był?
Są tacy zawodnicy, którzy chcieliby prezesa w parkingu. Dobra wiadomość jest taka, że wrócę na play-offy.
Co na to trener?
Jest zadowolony. Chce, żebym był z zespołem. My się naprawdę bardzo dobrze dogadujemy, choć wszyscy cały czas trąbili, że się prawdopodobnie pobijemy. Nic takiego się nie dzieje. Na razie się kochamy.
Czy Marek Cieślak będzie pracować dłużej w ROW-ie?
To zależy, czy ze mną wytrzyma. Ja na pewno bym chciał, żeby ta współpraca trwała dłużej. Nie narzekam. Jestem z niej zadowolony, bo trener ma to coś. Czuje żużel, widać u niego spokój i jakąś moc, bo zawodnicy są w niego wpatrzeni. Potrafił też poukładać tematy, które wcześniej były ciut chaotyczne.
Co będzie, jeśli ROW wygra eWinner 1. Ligę? Jak widzi pan kolejny okres transferowy?
Obserwuję to z przerażeniem, bo już widzę, co niektórzy kombinują i ile oferują. To jest szaleństwo. Beniaminek będzie mieć pod górkę, dopóki ktoś w tym kraju nie zrozumie, że trzeba wprowadzić KSM. To jedyne rozwiązanie, które może unormować rynek.
Pewnie pan wie, że temat KSM znowu wrócił. Jest zatem nadzieja.
Może i temat wrócił, ale on jest przecież co roku, a później niewiele z tego wychodzi. Problemów jest jednak więcej ,bo w PGE Ekstralidze są takie kluby, których budżet jest tworzony w 70 proc. przez spółki skarbu państwa. Rozumiem, że gdzieś może być jakaś elektrownia, ale uważam, że powinien pojawić się konkretny przepis.
Jaki?
Ano taki, że na lokalnej ziemi można wydać do miliona złotych na klub. Reszta powinna trafić do PGE Ekstraligi i zostać solidarnie podzielona. To są przecież pieniądze wszystkich podatników. Obecne rozwiązanie wyklucza równość szans. Jeden dostaje coś od razu, a drugi potrzebuje miesięcy czy lat, by zebrać takie środki. To spory problem. Jeśli tego nie wyrównamy, to zostanie tak, jak jest. Dysproporcje będą ogromne i niektórzy tego nie wytrzymają.
Co stanie się z pieniędzmi z nowego kontraktu telewizyjnego w PGE Ekstralidze? Czy pana zdaniem da się uniknąć sytuacji, że zdecydowana większość tych środków trafi na konta zawodników?
Wierzę, że prezes Wojciech Stępniewski stworzy taki mechanizm, że nie wszystkie pieniądze zostaną przejedzone. Teraz jest tak, że telewizja daje bardzo duże środki. Kwoty trafiają do mediów, więc zawodnicy je znają. Od razu myślą, że kluby dostają więcej, więc my też musimy. Efekt jest taki, że produkujemy biedne kluby i bogatych żużlowców. A powinny być jakieś proporcje. Wszyscy powinni zarobić. To trochę tak jak z urodzinami, od których zaczęliśmy rozmowę. Na takiej imprezie jest tort, który trzeba pokroić tak, żeby najadł się i ten chudy i trochę grubszy.
Zobacz także:
Były menedżer zadaje ważne pytanie w sprawie Pedersena
Problemy Mateja Zagara