Żużel. Fakty i liczby przed 71. Memoriałem Alfreda Smoczyka

WP SportoweFakty / Łukasz Woziński / Na zdjęciu: Stadion im. Alfreda Smoczyka
WP SportoweFakty / Łukasz Woziński / Na zdjęciu: Stadion im. Alfreda Smoczyka

Podobnie jak przed rokiem zwycięzca finału Indywidualnych Mistrzostw Polski otrzyma także puchar za wygraną w Memoriale Alfreda Smoczyka. W wieloletniej tradycji rozgrywania tych zawodów wyłoniło się sporo ciekawych faktów.

W 1951 roku rozegrano 1. Memoriał Alfreda Smoczyka. Zwycięzcą okazał się żużlowiec Unii Leszno, Stanisław Glapiak, który w finale przywiózł za swoimi plecami Bolesława Bonina (Gwardia Bydgoszcz), Janusza Sucheckiego (CWKS Warszawa) oraz Edwarda Kupczyńskiego (Spójnia Wrocław). Wówczas rozgrywano osiem wyścigów w fazie zasadniczej zawodów, następnie dwa półfinały oraz finał.

Pierwsza legenda memoriałowych zmagań

Sześć lat po rozegraniu pierwszej edycji zawodów poświęconych pamięci Alfreda Smoczyka po raz pierwszy na najwyższym stopniu podium stanął Henryk Żyto. Wychowanek Unii Leszno szybko upodobał sobie memoriałowe trofeum. W 1959 roku wygrał turniej trzeci raz z rzędu i zabrał przechodni puchar "na własność".
Na tym jednak nie zakończyły się zwycięstwa filigranowego żużlowca. W latach 1962-1964 Henryk Żyto ponownie nie miał sobie równych i znów puchar trafił całkowicie w jego ręce. Łącznie po czternastu memoriałowych turniejach, Żyto miał na swoim koncie sześć zwycięstw. Do dziś nikt nie wyrównał jego osiągnięcia, choć blisko tego był Roman Jankowski.

Szczęście szło w parze z umiejętnościami

Roman Jankowski wygrywał Memoriał Alfreda Smoczyka pięciokrotnie. Obok Henryka Żyto był jedynym zawodnikiem, który wywalczył puchar za zwycięstwo na własność. Regulamin mówi bowiem o tym, że trzeba wygrać turniej trzy razy z rzędu lub pięć razy w ogóle, by zabrać przechodnie trofeum tylko dla siebie.

ZOBACZ WIDEO Żużlowiec Falubazu odpiera zarzuty po ostatnim meczu: Nie spanikowałem

Pierwszy raz Jankowski triumfował w 1982 roku, kiedy nie dał szans rywalom, zdobywając komplet punktów. Przy następnych triumfach przeplatało się jednak sporo historii, które trudno wytłumaczyć. "Jankes" jeździł świetnie i jednocześnie wykorzystywał pecha rywali. Tak było np. w 1986 roku, gdy kapitalnie spasowany z leszczyńskim torem Zenon Kasprzak po czterech wygranych biegach, w piątym zanotował defekt półtora okrążenia przed metą i Jankowski wyprzedził go w klasyfikacji jednym punktem. Później wygrał bieg dodatkowy o pierwsze miejsce z Wojciechem Żabiałowiczem i świętował kolejny triumf w memoriale.

W 1997 roku Roman Jankowski sięgnął po zwycięstwo dokładnie w dniu swoich 40. urodzin, również mając odrobinę szczęścia, gdy w czwartej serii startów defekt zanotował niepokonany Rafał Dobrucki. Dwa lata później Jankowski wygrał piąty memoriał w karierze i zdobył puchar na własność. W biegu dodatkowym o pierwsze miejsce stanął pod taśmą z Tomaszem Gollobem. Zawodnikowi Polonii Bydgoszcz maszyna odmówiła posłuszeństwa tuż po starcie, a "Jankes" przy aplauzie leszczyńskiej publiczności przez cztery okrążenia jechał sam po zwycięstwo.

Ojcowie dumni ze swoich pociech

Dwa razy w wieloletniej historii Memoriału Alfreda Smoczyka zdarzało się, by zawody wygrał ojciec, a w późniejszych latach syn. Dokonały tego rodziny Dobruckich oraz Kasprzaków.

Zdzisław Dobrucki zwyciężał w memoriale trzykrotnie (1969, 1971, 1976). Jego, syn Rafał stanął na najwyższym stopniu podium w 1994 roku. Warto podkreślić, że jest najmłodszym triumfatorem turnieju w historii. W dniu zwycięstwa miał 17 lat 9 miesięcy i 4 dni.

Pierwsze miejsca w memoriale zajmowali także Zenon oraz Krzysztof Kasprzakowie. Starszy z klanu, Zenon, triumfował w 1990 roku, a jego syn czternaście lat później, gdy stoczył bój o zwycięstwo w biegu dodatkowym z Jarosławem Hampelem. Warto zauważyć, że Hampel również ma miejsce w swojej memoriałowej historii, gdyż stawał na turniejowym podium rekordowe dziewięć razy (dwie wygrane, siedem drugich miejsc).

Od Hancocka do Sajfutdinowa

W 1973 roku pierwszy raz w obsadzie Memoriału Alfreda Smoczyka pojawili się obcokrajowcy. Wówczas na turniej zaproszono dwóch zawodników reprezentujących NRD: Dietera Tetzlaffa oraz Dietera Jenscha. Pierwszy z nich otarł się nawet o podium, zajmując czwartą lokatę. Dwa lata później pierwszy raz w historii turnieju zagraniczny żużlowiec stanął na podium. Był to reprezentant ZSRR, Władimir Paznikow.

Aż do 1993 roku i 43. edycji zawodów poświęconych pamięci Alfreda Smoczyka, trzeba było czekać na zwycięzcę z zagranicy. Był nim Amerykanin Greg Hancock, który dopiero zaczynał swoją przygodę na polskich torach, reprezentując w lidze Unię Leszno. Później łącznie jeszcze sześć razy obcokrajowiec wygrywał turniej. Po raz ostatni w 2019 roku dokonał tego Rosjanin Emil Sajfutdinow.

W 2021 roku, podobnie jak w ubiegłym, puchar za zwycięstwo w memoriale może otrzymać polski zawodnik, ponieważ turniej jest połączony z finałem Indywidualnych Mistrzostw Polski. Tytułu sprzed roku będzie bronił Maciej Janowski. Z kolei najwięcej memoriałowych triumfów spośród uczestników najbliższego turnieju ma Janusz Kołodziej (trzy wygrane: 2011, 2013, 2017).

Czytaj także:
Michelsen dorównał Sajfutdinowowi, a Madsen z kolei Pedersenowi. Zobacz tabelę medalową w erze SEC
Wielkie wydarzenie przy okazji finału IMP. W Lesznie pojawią się dawne gwiazdy!

Komentarze (0)