Tomasz Lorek zaprasza na mecz Redcar Bears - Edinburgh Monarchs

Spotkanie brytyjskiej Premier League: Redcar Bears - Edinburgh Monarchs pokaże w poniedziałek na żywo Polsat Sport Extra (godz. 20:30). Sytuację obu drużyn przybliża Tomasz Lorek, komentator Polsatu.

Arty Fisher, prawdziwa legenda szkockiego speedwaya, obchodzi 80 urodziny. Uwielbia spoglądać w stronę lekko przykurzonej perkusji. Gdyby nie został więźniem metanolu, poświęciłby swe życie grze "na garach". Bagaż wieku daje mu się we znaki. Każdy dzień, w którym może patrzeć na zielone wzgórza jest wielkim przeżyciem. Coraz trudniej wstaje rano, a droga z sypialni do ogrodu przypomina wspinaczkę na Manaslu. Bezlitosne oblicze starości byłoby jeszcze trudniejsze do zniesienia, gdyby nie koledzy, którzy rytmicznie bębnią i wprawiają w życie perkusję dusz. Arty Fisher przez całe lata 60-te i 70-te był klubowym mechanikiem Edinburgh Monarchs. Młodzi żużlowcy uczyli się jak rozgryźć tajemnice motocykla. Arty miał w zwyczaju pielęgnować rezerwowy motor będący własnością klubu. W razie potrzeby był użyczany nieszczęśnikom, którzy skasowali swojego rumaka lub byli zbyt wolni na "kozach" własnego chowu. Arty dbał o tego wyjątkowego bike’a jak o swoje dzieciątko. Zostawiał serce na stadionie "Monarchów". Niegdysiejszy jeździec Edinburgh Monarchs, Alex Hughson, dziś mieszkający w Kalifornii, mocno przejął się słabnącym Fisherem. Zadzwonił z tą wieścią do żyjącego w Nowej Zelandii Joe Hicksa, byłej gwiazdy Glasgow Tigers. Hicks uderzył po raz kolejny pałeczkami w perkusję i w słuchawce odezwał się Ivan Mauger, stacjonujący na Złotym Wybrzeżu w Australii. Ivan, 6-krotny IMŚ, pamięta doskonale Arty’ego Fishera z czasów, gdy ścigał się w barwach Newcastle i często zaglądał na stary tor "Monarchów" przy Old Meadowbank. Stadion mieścił się niemalże w centrum Edynburga, nie więcej niż 2 mile od głównej arterii miasta - Princes Street. Mauger pomyślał, że podniesie na duchu poczciwinę Fishera i zadzwoni do starego kumpla. Sięgnął po słuchawkę i wykręcił numer do chaty Arty’ego w Edynburgu. Arty odpoczywał w ogrodzie pośród śpiewu ptaków, a telefon odebrała jego żona Betty. Betty nigdy nie pozwoliła owładnąć się żużlowi i spytała kto dzwoni. "Ivan Mauger" - padła odpowiedź. Betty poszła zatem do ogrodu i krzyknęła do męża: "Arty, sergeant Major (sierżant major) do ciebie!". Fisher żwawo ruszył w stronę telefonu, na tyle na ile pozwalały mu wysłużone kończyny dolne, ale ani na chwilę nie przestał się śmiać. Nazwisko Mauger fonetycznie brzmi mejdżer, a więc żona padła ofiarą gry słów, bo rangę major wymawia się dokładnie tak samo jak nazwisko słynnego Nowozelandczyka.

Dziś nie ma już stadionu na Old Meadowbank, na który zaglądał John Lennon w czasach, gdy nie został jeszcze legendą "The Beatles". Tylko starzy Szkoci pamiętają, że na tym stadionie śmiertelne obrażenia odniósł Peter Craven. "Monarchowie" ścigają się poza miastem na wschodnich rubieżach Armadale, a przedłużeniem pomostu tradycji jest amerykański kowboj, Ryan Fisher. Arty śledzi rzecz jasna wyniki swojej ukochanej drużyny i za każdym razem, gdy zespół popada w tarapaty, rwie się do pomocy, ale zdrowie już nie pozwala na wizyty na stadionie. On wierzy, że mógłby naprawiać motocykle spojrzeniem. Sęk w tym, że Edynburg ma koszmarne problemy kadrowe. Przed sezonem ekipę Edinburgh Monarchs musieli opuścić ze względu na limit średniej 42,50 dwaj żużlowcy: kapitan Derek Sneddon oraz William Lawson. W maju po śmierci ojca Thomasa Jonassona, Szwed pożegnał się na własną prośbę z jazdą w Szkocji. Ostatnie tygodnie przyniosły kolejną dramatyczną wieść. Andrew Tully poszedł na rutynowe badania do szpitala, a lekarze stwierdzili, że ma pękniętą miednicę! Był to rezultat dwóch "dzwonów" jakie zaliczył Tully. Najpierw 24 lipca leżał w półfinałowym pojedynku Premier Trophy przeciwko Scunthorpe, a następnie podczas memoriału Gary Petersena w Wolverhampton. - Nie sądziłem, że coś jest ze mną źle. Tak naprawdę nie wiesz czy jesteś zdrowy dopóki nie usiądziesz na motocyklu i nie spróbujesz wyłamać się w łuku! - śmiał się Tully. - Nie czułem się dobrze podczas prezentacji, a gdy wspaniale wyszedłem spod taśmy w I wyścigu, odkryłem, że nie mogę wykonać ruchu, aby złapać równowagę i ułożyć ciało na motocyklu. Na domiar złego, zatarłem silnik, więc motor stanął dęba, wyleciałem w powietrze i upadłem, a jakże, na wcześniej kontuzjowane biodro. Tak bardzo chciałem pokrzyżować szyki liderowi Premier League - King’s Lynn, a tu taka kontuzja - pęknięta miednica. Nic to, nie martwię się, bo wiem, że każda kontuzja mnie wzmacnia, więc nie pozwolę umrzeć nadziei na świetny powrót - mówi z optymizmem Andrew.

W obliczu takich strat kadrowych, Edynburg zakontraktował 20-letniego Niemca - Maxa Dilgera. Debiut nie był udany - 7 sierpnia w meczu przeciwko Sheffield - Dilger zdobył tylko 1 punkt tracąc w okamgnieniu pozycje wywalczone po starcie. Narzekał, że brakuje mu mowy Goethe, więc w trybie nagłym sprowadzono z kontynentu jego rodaka - Kevina Woelberta. Efekt punktowy nieznacznie drgnął, ale wachlarz językowy w Edynburgu poszerzył się i wieczorami Max nie musi już mówić do ściany. Krajobraz lingwistyczny w zespole "Monarchów" jest ogromny niczym paleta barw malarza, bo w parze z Fisherem ściga się Polak, Michał Rajkowski. "Rajkes" świetnie radzi sobie u boku Ryana. Dysponuje dobrą średnią meczową - 7,25. Polak koleguje się z Australijczykiem Aaronem Summersem. Michał podtrzymuje na duchu Summersa, który ostatnimi czasy opłakuje wyjazd do Nowej Zelandii oddanych mu sponsorów - familii Jepsonów.

Rodak Summersa, Ty Proctor jest najskuteczniejszym zawodnikiem Redcar Bears. 8 sierpnia Proctor wymazał z tabel niemal dwuletni rekord toru w Stoke. Poprzedni należał do Lee Complina i został ustanowiony we wrześniu 2007 roku. - Wyjechałem do pierwszego wyścigu na Loomer Road (stadion Stoke), strzeliłem kapitalnie ze startu, nie widziałem czerwonych świateł ani radarów, więc schyliłem głowę i pognałem do przodu. Sean Wilson pracuje nad moim sprzętem i "szafy" fruwają jak należy. Do mnie należy też rekord toru w Redcar oraz na paru australijskich obiektach, ale nie podam ich nazw, bo i tak wszyscy pomyślą, że leżą na odludziu, więc po co łamać sobie głowę - rzekł Ty. Słucha wskazówek legendy "Miedźwiadków" - Gary Havelocka. Mistrz świata z 1992 roku wciąż ściga się z powodzeniem na torach Premier League. 15 sierpnia Gary wykręcił 17 punktów w 5 startach (w tym joker za 6) na torze Rye House, a mimo tego, Redcar Bears doznało porażki z ekipą Lena Silvera 44:49. Dzień później "Niedźwiadki" uległy również walijskiemu Newport 43:49. "Havvy" ostro krytykuje stan nawierzchni wielu torów na zapleczu Elite League, nie oszczędzając nawet swojego toromistrza. - Odnoszę wrażenie, że promotorzy czekają aż wydarzy się poważny wypadek. Zachowują się jakby chcieli widzieć kolejnego żużlowca na wózku albo wręcz uczestniczyć w pochówku. Boję się jechać do Newcastle. Trzy razy jeździliśmy u "Diamentów" i sam dziwię się, że jeszcze żyję. Sześciu naszych chłopaków miało solidne "dzwony", a patrząc na nasz skład nikt nie może powiedzieć, że jesteśmy młodą i nieopierzoną drużyną. Prawdopodobnie mamy najbardziej doświadczonych żużlowców w Premier League. Chcąc spojrzeć prawdzie w oczy, Redcar też nie zachwyca w tym sezonie jeśli chodzi o stan toru. Nigdy nie mamy tak samo przygotowanej nawierzchni podczas dwóch kolejnych spotkań. Będę wnioskował, aby w zimie odbywały się seminaria dla toromistrzów pod okiem mistrza pokroju "Doktora" Bridgetta z Wolverhampton - przyznaje Havelock. Gary dzielnie wspiera swego tatę, Briana, który od 3 i pół roku pracuje na rzecz speedwaya w Middlesbrough. Tegoroczny sezon jest debiutem Briana w roli promotora i menedżera zespołu. Zimą ojciec "Havvy’ego" wykupił udziały od poprzedniego właściciela Glyna Taylora, który wycofał się z zabawy ze względu na nieznośną pogodę przepędzającą fanów ze stadionu. Frekwencja skoczyła do góry dzięki świetnej współpracy Briana Havelocka z władzami miasta Middlesbrough. W najbliższym czasie planowane jest wzniesienie betonowej trybuny dla 250 osób oraz zadaszenie miejsc na widowni na prostej startowej.

Brian dzielnie znosi krytykę fanów, którzy namawiają go, aby zmienił kulejącą środkową parę: Wilson - Stonehewer. - Gdybym musiał dokonać roszad w składzie, to przeprowadziłbym rewolucję. Sęk w tym, że nie ma na rynku lepszych na miejsce moich rezerw i środkowej pary. Były uczestnik Grand Prix, Carl Stonehewer zamienia się miejscami z Robbie Kesslerem. Robbie męczy się na wyjazdach, ale u siebie przywozi przyzwoity dorobek punktowy. Martwi mnie Stoney, bo zatracił zupełnie pewność siebie. Zrobił się melancholijny, po meczach wpatruje się gdzieś w zanikające odcienie zachodu słońca. Zasypia na startach, nie ma refleksu, a błysk pod taśmą zawsze był mocną stroną Carla. Robi po 3-4 punkty w meczu i wiem jak bardzo złości się sam na siebie, ale nie uzewnętrznia swojego rozczarowania. Znam żużlowców i wiem, że nikt nie ryzykuje życiem ani zdrowiem, po to, aby przyjeżdżać ostatni na metę. Carl jest bardzo ambitny i wierzę, że odbije się od dna - wyznaje Brian Havelock. Marzeniem Havelocka seniora jest poprawienie dotychczasowych osiągnięć. Przed trzema laty, Redcar Bears uplasowało się na 6 miejscu w lidze. W 2007 roku zajęli 9 pozycję, a rok temu ukończyli rozgrywki na siódmej lokacie. Gdyby "Niedźwiadkom" udało się wywalczyć piąte miejsce na finiszu ligi, wówczas Brian z uśmiechem na ustach będzie czyścił swój smoking na imprezę pt. "dinner and dance". Wieczór pełen tańca i pogawędek z żużlowcami zaplanowano na sobotę, 7 listopada w Marton Country Club na południe od Middlesbrough. Gary Havelock na sto procent zagra wówczas solóweczkę na perkusji i nie będzie gorszy w tej materii od Omara Hakima, który przed laty porywał paryskich koneserów na koncertach Stinga…

Tomasz Lorek

Źródło artykułu: