Żużel. Menedżer Startu Gniezno kończy swoją misję. Złożył jednak ważną deklarację

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski (z prawej) z Przemysławem Gnatem
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski (z prawej) z Przemysławem Gnatem

Jeszcze dwa mecze i koniec. Rafael Wojciechowski nie będzie już menedżerem Aforti Startu Gniezno. Nie oznacza to jednak, że opuści klub, który budował praktycznie od podstaw.

Ten sezon Aforti Start Gniezno może spisać na straty. Nie ma awansu do play-offów i jest duży niedosyt. W związku ze słabymi wynikami z funkcji menedżera postanowił zrezygnować Rafael Wojciechowski. Ten sezon jeszcze dokończy, ale później na tym stanowisku pojawi się ktoś inny.

- Jeśli chodzi o nową osobę, to rozmowy są prowadzone od dłuższego czasu. Rozpocząłem je praktycznie w październiku. Mam nadzieję, że w sierpniu będę miał odpowiedź. Na razie więcej nie mogę zdradzić - mówi Wojciechowski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Jednocześnie składa ważną deklarację. - Ja się nigdzie z Gniezna nie ruszam. Mam nadzieję, że nadal będę potrzebny w klubie, bo taką pomocą zawsze służę. W jakiej roli? To czas pokaże - podkreśla.

ZOBACZ WIDEO Dużo chce, łaknie wiedzy i stać go na wielki wynik. Potrzeba regularności

Kiedyś pojawiały się pogłoski, że mógłby zostać prezesem gnieźnieńskiego klubu. Czy rzeczywiście jest taka opcja?

- Dzisiaj za wcześnie, by o tym mówić. Niczego nie wykluczam, ale za wcześnie na takie decyzje. Dojedźmy do końca ten sezon. Mamy walne zgromadzenie spółki, później będą jeszcze spotkania zarządu i spotkanie ze sponsorami. Po wszystkich analizach rozważymy, która opcja jest najlepsza dla klubu i wtedy odpowiednia informacja ujrzy światło dzienne - dodaje.

Czy skład na przyszły sezon będzie budować nowy menadżer? - Zdecydowanie tak. Po to tak wcześnie prowadzone są rozmowy. Skład zbuduje osoba odpowiedzialna za wynik sportowy - zaznacza Rafael Wojciechowski.

Oficjalna informacja o jego rezygnacji pojawiła się po porażce 37:52 w Gdańsku. Podczas tego meczu tor sprawiał zawodnikom wiele trudności. Czy Start zgłaszał zastrzeżenia dotyczące nawierzchni?

- Oczywiście, że tak. Chyba było widać, że równania były po szóstym i ósmym biegu. Zgłaszaliśmy zastrzeżenia. Wiemy, że obie drużyny miały problemy z tym torem. Nie tłumaczymy się nawierzchnią, ale uważam, że powinno być jak najmniej zawodów na takich torach, bo jest to niebezpieczne, gdy jedzie się w czwórkę na takim owalu. Mniej doświadczeni zawodnicy mogą nabawić się kontuzji. Tak właśnie się dzisiaj skończyło - Marcel Studziński trafił do szpitala - podsumowuje opiekun czerwono-czarnych.

Czytaj także:
Lider rozbity w hicie! Jego zawodnicy zebrali aż pięć wykluczeń za taśmy! 
Wybrzeże wygrało, trwa gra o play-offy! Tabela eWinner 1. Ligi statystyki

Źródło artykułu: