Jak już informowaliśmy (TUTAJ), na czeskiej ziemi zameldowała się cała trójka naszych reprezentantów. Pod bacznym okiem trenera Rafała Dobruckiego oraz przewodniczącego GKSŻ Piotra Szymańskiego kółka na pardubickim owalu kręcili: Stanisław Burza, Marcin Sekula oraz Adam Skórnicki.
Szczególnie mocno zaangażowany w trening był pierwszy z nich.
Tarnowianin, który związany jest kontraktem "warszawskim" ze Śląskiem Świętochłowice wkrótce powalczy na tym obiekcie o awans do Indywidualnych Mistrzostw Świata na długim torze.
ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Kolejny w tym sezonie trening na motocyklach do Longtracku za wami. Wyjazd do Pardubic potraktował pan typowo treningowo, czyli byle złapać kontakt z motocyklem, czy była okazja już na jakieś testy pod kątem planowanych występów w zawodach?
Stanisław Burza, reprezentant Polski: Trening w Pardubicach był okazją do przetestowania kilku zmian w motocyklu, na którym startowałem w ubiegłym roku oraz do spróbowania podwozia zakupionego na ten sezon. 22 sierpnia odbędzie się tam GP Challenge, więc miałem możliwość wyciągnięcia wniosków co do ustawień motocykli.
O tym, jaka moc drzemie w pana silniku przekonaliśmy się podczas ubiegłorocznego turnieju w Rzeszowie. A jak pan ocenia sprzęt zakupiony dla polskiej kadry?
Korzystam ze swoich silników, na których startuję również w klasycznym żużlu. Sam sobie je serwisuję i w każdej chwili mogę dokonywać różnych zmian.
Jakie plany treningowe na najbliższe tygodnie?
Będziemy chcieli potrenować w Rzeszowie przed rundą IMŚ. Trwają rozmowy, by wykorzystać jeszcze inny tor, być może zagraniczny.
Wiemy już, co zresztą pan potwierdził na początku naszej rozmowy, że to właśnie pan wystąpi w turnieju Challenge do Grand Prix na długim torze. Z jakimi planami, czy też nadziejami, będzie pan jechał do Czech?
Mój wynik z ubiegłego roku na pewno budzi jakieś oczekiwania. Jestem jednak na tyle doświadczony sportowo, że podchodzę do tych zawodów z zimną głową. Z drugiej strony, miło by było zostać pierwszym polskim finalistą IMŚ na długim torze w historii.
Czy mocno odczuwalny może być fakt, że w tym sezonie nie wystartował pan w żadnych zawodach – ani na długim torze, ani na klasycznym?
Należę do grona zawodników, którzy nie potrzebują specjalnie dużej liczby przedsezonowych treningów i sparingów. Gdy startowałem na żużlu w lidze brytyjskiej, po zimowej przerwie od razu podjeżdżało się pod taśmę w meczu. Nie sprawiało mi to większych problemów.
Awans do cyklu Grand Prix na długim torze będzie zapewne dla pana sporym wyzwaniem. Czy robił pan wstępne rozeznanie, co będzie trzeba zmienić, przeorganizować po ewentualnym sukcesie?
Można powiedzieć, że takie wstępne robiliśmy zeszłej jesieni, bo dopuszczaliśmy myśl, że otrzymam stałą dziką kartę na ten sezon. Prawdę mówiąc, my Polacy dopiero uczymy się tej odmiany żużla i każdy wyjazd na tor, każda godzina spędzona w warsztacie przynosi jakieś nowe przemyślenia.
A brak awansu będzie pan rozpatrywał jako porażkę?
Zdecydowanie nie. Najważniejsze jest, aby pokazać się z dobrej strony. Rywale są dużo bardziej doświadczeni na tego rodzaju motocyklach, choć już niejednokrotnie pokazałem, że potrafię wygrywać nawet z mistrzami świata.
Dotychczasowa pana styczność z Longtrackiem, to "krótkie" tory - Rzeszów, Tarnów, Pardubice. Tor w Roden, gdzie miał się odbyć Long Track SoN, liczy 600 metrów, a są też dłuższe owale. Nie obawia się pan styczności z tymi "gigantami"?
Dobre pytanie (śmiech). Z rozmów z zawodnikami startującymi regularnie na długim torze dowiedziałem się, że nawet te kilometrowe obiekty wcale nie są takie straszne, o ile mają nawierzchnię zbliżoną do klasycznych torów. Znacznie trudniej jest na trawie. Trzeba umiejętnie dobierać przełożenie, a przede wszystkim regulować amortyzatory.
Właśnie á propos Long Track of Nations. Myśli pan, że uda się znaleźć nowego organizatora imprezy, czy jest to wątpliwe? W mediach przebąkuje się, jakoby FIM odpuściło już temat szukania nowej lokalizacji.
O to trzeba pytać działaczy. Słyszałem kilka pomysłów, także dotyczących stadionów w Polsce. Nie jest to jednak w mojej gestii, więc zbytnio nie zaprzątam sobie tym głowy.
A jak wygląda pana zaplecze sponsorskie na ten sezon?
Prace nad budową zaplecza trwały przez cały okres przygotowawczy. Przedłużyłem współpracę z większością sponsorów z zeszłego roku – Leroy Merlin, tngs.pl. Podłogi Świata, Sonax, Syldom – Producent Mebli Łańcut, Reha Medica, MMX, Elnaft, Aluprim, S-Druk i speedwayevents.pl. Dołączyły marki MegaEL i Nice, które wspólnie wzięły na swoje barki patronat nad całą kadrą oraz Hanesco Lublin.
Nie można zapominać, że wsparcie zadeklarował również Polski Związek Motorowy. Ogólnie rzecz ujmując, jestem bardzo zadowolony z umów, które zawarłem. To pozwala czynić inwestycje sprzętowe i lepiej przygotować się do nadchodzących imprez.
Dziękuję za rozmowę. Czy chciałby pan coś dodać na koniec od siebie?
Dziękuję również. Pozdrawiam kibiców i zachęcam do śledzenia naszych wyników na długim torze. Serdecznie zapraszam na stadion w Rzeszowie 28 sierpnia!
Czytaj także:
Władysław Komarnicki o "szpitalu" w Stali Gorzów i walce Zmarzlika o tytuł IMŚ
Znajomy Lewisa Hamiltona dodaje gazu zawodnikom!