Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Czy ostatnie wyniki i postawa Unii bardziej pana cieszy czy irytuje biorąc pod uwagę cały sezon?
Paweł Baran, trener Unii Tarnów: Na pewno mnie nie irytują, bardziej cieszą. Widać poprawę w ostatnich dwóch meczach, chociaż oczywiście w Gdańsku przegraliśmy i nie ma tu wielkich powodów do radości. Przynajmniej jechaliśmy do końca, walczyliśmy i w ostatnim biegu decydowały się losy wyniku. Jechaliśmy czwarty mecz w praktycznie optymalnym składzie.
A brakowało wam jeszcze Przemysława Koniecznego.
Dokładnie, pech nas nie opuścił i jego z nami dzisiaj nie było. Ustaliliśmy też, że do Gdańska pojedziemy bez Oskara Bobera. Alexander Woentin otrzymał szansę awaryjnie, bo Przemysław Konieczny nie mógł dziś z nami jechać. Może w ostatecznym rozrachunku jego punkty by przechyliły szalę? Takie rzeczy się zdarzają. Koniec sezonu pokazał, że potrafimy pracować i wszystko dobrze robimy, ale jak warunki nie pozwalają, ciężko cokolwiek wykrzesać.
ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?
Czeka was po spadku mocna przebudowa zespołu? Iversena czy Tungate'a trudno sobie wyobrazić w 2. Lidze Żużlowej, a i na juniorów może być duży popyt.
Na razie nie myślę o przyszłym sezonie, dopiero skończył się sezon ligowy, przed nami finał par, kilka turniejów w klasie 250 cc i do zakończenia sezonu jeszcze dwa miesiące. Poczekajmy.
W ostatnim czasie w klubie doszło do zmian. Czy to powód do optymizmu?
Było i nie ukrywam, że dalej jest ciężko. W klubie są ludzie, którzy próbują to scalić, ale jak nie ma pieniędzy, to nie ma nic. Najważniejsze jest to, by zbudować budżet i zaufanie u kibiców i sponsorów po spadku, by mieć mocne i realne cele na przyszły sezon.
Żeby Unia była mocna, chyba najważniejsza jest dla was płynność finansowa, nawet nie wyższy budżet.
Tak, przede wszystkim, ale nie dotyczy to tylko Unii. Jest nad czym pracować i to takie cele na najbliższy okres, ważniejsze niż myślenie o składzie na przyszły sezon. Jak te sprawy potoczą się po naszej myśli, można będzie myśleć o awansie.
Pod względem szkoleniowym źle chyba nie było, co pokazał choćby Piotr Świercz prowadząc z Rasmusem Jensenem i z Jakubem Jamrogiem.
Cały czas czuję dumę z chłopaków. Robimy swoje i patrzymy przed siebie. Żużel, to bardzo ciężka dyscyplina i każdy, nawet mistrz świata to powie. Na zawodnika ma wpływ każdy czynnik zewnętrzny. Piotr jest bardzo młodym, 17-letnim chłopakiem. Niedawno chłopaki byli załamani, że nie awansowali do finału DMPJ i podszedłem do niego przypominając mu, że rok temu był o tej porze tydzień po licencji. W tym roku przejechaliśmy cykl imprez, co pokazało że dobrze pracujemy. Dopiero po 8-9 rundzie było widać u nich progres, ale borykamy się z określonymi problemami. Nie wybieramy silników pod konkretne zawody, cieszymy się że mamy na czym jeździć. Chłopaki cieszą się jazdą i czasami nie mogą dorównać kolegom, ale ja cieszę się z ich postawy.
A jak wygląda obecnie w Unii kwestia pracy z zawodnikami w klasie 250 cc i z miniżużlowcami?
Piotr Świercz jest właśnie zawodnikiem po jeździe w klasie 250 cc. W ostatnim czasie trzej nasi chłopacy zdali licencję w Krośnie w klasie 250 cc, ale jeszcze nigdzie nie jeździli. We wrześniu będzie organizowany Puchar Polski 250 cc i na te imprezy się nastawiamy. Mamy też dwóch chłopaków na mini torze, oni w najbliższym czasie przejdą na duży tor. Sam minitor był prowadzony przez UKS Jaskółki Mirka Cierniaka, my jako Unia się tym nie zajmowaliśmy. Nie da się, by jeden podmiot jechał na wszystkich frontach. Musi być zaplecze trenerskie. Mirka nie ma już w Tarnowie, my skupiamy się na naszej pracy.
Jakie plany na najbliższe tygodnie?
Zawsze staramy się regularnie trenować. Teraz będzie można zorganizować ich jeszcze więcej dla szkółki i dla zawodników w klasie 250 cc.
Zobacz także: Miśkowiak może przebierać w ofertach
Zobacz także: Patrick Hansen zaatakuje PGE Ekstraligę?