Był mistrzem świata. Ukochana dyscyplina odebrała mu wszystko

Newspix / Edward Franckowiak / Na zdjęciu: Mieczysław Połukard (w środku)
Newspix / Edward Franckowiak / Na zdjęciu: Mieczysław Połukard (w środku)

Rozpędzony zawodnik nie jest w stanie opanować swojego motocykla. Wpada w trenera, który stojąc tyłem, nie ma czasu na reakcję. Doznaje licznych obrażeń.

Mieczysław Połukard z żużlem związał się w 1950 roku. Początkowo bronił barw wrocławskich klubów - Związkowca, Spójni i CWKS-u. Następnie przeniósł się do Polonii Bydgoszcz, dla której punkty zdobywał przez 13 lat.

Na krajowych torach regularnie sięgał po medale w rywalizacji indywidualnej i drużynowej. W końcu przyszedł czas na to, aby urodzony 31 sierpnia 1930 roku zawodnik zadebiutował na arenie międzynarodowej.

Jako pierwszy Polak wystartował w finale mistrzostw świata, później wywalczył złoto w rywalizacji drużynowej, a już za życia stał się legendą bydgoskiego klubu. Jego karierę przerwała fatalna kontuzja i... błąd lekarzy.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Czy GKM-owi uda się skomponować drużynę U24E?

Historyczny debiut

Walkę o uczestnictwo w indywidualnych mistrzostwach świata w 1959 roku rozpoczął w Ostrowie Wielkopolskim. Zajął tam trzecie miejsce, za Joachimem Majem i Januszem Kościelakiem. Następnie przebrnął przez półfinał kontynentalny w Slanym i finał w Monachium, a także finał europejski w Goeteborgu.

Został pierwszym w historii polskim żużlowcem, który wystartował w finale światowym. Na legendarnym stadionie Wembley rezerwowym był ponadto Florian Kapała, ale na torze się nie pojawił.

W Londynie wymieniano go w gronie faworytów. Jak wspominał Bartłomiej Jejda na łamach portalu WP SportoweFakty, zaledwie dwa dni wcześniej w towarzyskim turnieju pokonał takie marki jak Barry Briggs, Peter Craven czy Ronnie Moore.

Na trening przed finałem IMŚ nie dotarły na czas jego motocykle. Kiedy w końcu je dostarczono, potrzebna była zgoda sekretarza zawodów, aby mógł je przetestować. Same zawody nie poszły po jego myśli - wywalczył pięć punktów, co dało mu 12. miejsce. Sukcesy miały jeszcze nadejść.

Mistrz świata

W 1960 roku zainaugurowano Drużynowe Mistrzostwa Świata. Połukard znalazł się w kadrze, która rywalizowała o medale na Ullevi w Goeteborgu. Wtedy Biało-Czerwoni zajęli czwarte miejsce.

Kolejna edycja zawodów była niezwykle dramatyczna. Awaria samolotu sprawiła, że na wrocławskim stadionie nie pojawiła się część uczestników. Zmagania rozpoczęto ze sporym opóźnieniem, aż w końcu zaczął zapadać zmrok.

Wtedy poproszono kierowców, aby ustawili swoje samochody na pasie bezpieczeństwa. W ten sposób... oświetlono tor. W takich warunkach turniej został dokończony, a Polacy, z Połukardem w składzie, po raz pierwszy zostali mistrzami świata.

Gangrena i amputacja

W DMŚ wystartował jeszcze w sezonie 1962. W Slanym otrzymał szansę jazdy w jednym wyścigu, a Biało-Czerwoni zajęli trzecią pozycję. Próbował jeszcze swoich sił na arenie międzynarodowej, ale bez skutku.

W rozgrywkach ligowych radził sobie bardzo dobrze. Jeszcze jako 38-latek potrafił rywalizować jak równy z równym ze ścisłą czołówką. Aż do feralnego 1 września 1968 roku.

Portal kryterium-asow.manifo.com wspomina, że tego dnia Polonia Bydgoszcz rywalizowała ze Stalą Gorzów. W drugim wyścigu Połukard zanotował upadek po kolizji z Edmundem Migosiem. Efektem było złamanie i poparzenie nogi.

"Po uderzeniu czuł tylko paraliżujący ból. Próbował się podnieść, ale było to niemożliwe. Wokół niego zebrała się grupka ludzi: działaczy, lekarzy, zawodników... Widział twarze, które znał od lat. Chciał powiedzieć, że to kolano, ale poczuł tylko odpływającą świadomość..." - wspominał Bartłomiej Jejda.

Lekarze umieścili kończynę w gipsie, co okazało się błędem, bowiem poparzenie nie mogło się goić. Gdy ściągnięto gips okazało się, że w ranę wdała się gangrena. Konieczna okazała się amputacja nogi. To był definitywny koniec jego przygody z żużlem w roli zawodnika.

Blisko żużla do końca

Część środowiska żużlowego uważała, że nie powinien pojawiać się w parku maszyn. Tłumaczono to faktem, że jego kalectwo może działać na innych odstraszająco. On jednak się nie poddawał i został trenerem.

Wciąż był blisko dyscypliny, która odebrała mu zdrowie, a - jak się później okazało - także... życie. Jego tragedia rozegrała się podczas treningu szkółki żużlowej 26 października 1985 roku.

Jeden z młodych adeptów Stali Gorzów nie opanował swojego motocykla. Następnie wpadł w trenera, który stojąc tyłem nie miał szans na reakcję. Został przewieziony do szpitala z rozległymi obrażeniami. Tam zmarł w wieku zaledwie 55 lat.

Już w kolejnym roku został patronem tradycyjnego turnieju o Kryterium Asów. Jego imię nosi także bydgoski tor miniżużlowy i jedna z ulic. Mistrz świata z 1961 roku poświęcił żużlowi wszystko.

Źródła:
kryterium-asow.manifo.com
mbpleszno.pl
sportowabydgoszcz.pl
WP SportoweFakty

Czytaj także:
Złamany kręgosłup zmienił jego życie. Nikt nie chciałby się z nim zamienić rolami
Polski rodzynek w lidze brytyjskiej. Mówi, jak się tam dostał i tłumaczy problemy, z jakimi się w tym roku zmagał

Źródło artykułu: