Żużel. Polski rodzynek w lidze brytyjskiej. Mówi, jak się tam dostał i tłumaczy problemy, z jakimi się w tym roku zmagał

Facebook / Glasgow Tigers Speedway / Na zdjęciu: Marcin Nowak
Facebook / Glasgow Tigers Speedway / Na zdjęciu: Marcin Nowak

Już na rundzie zasadniczej zakończyła się przygoda Orła Łódź z tegorocznymi rozgrywkami eWinner 1. Ligi Żużlowej. Sportowa porażka podrażniła ambicje zawodników i działaczy. Za rok ma być walka o awans.

Informacja o nowym zagranicznym kontrakcie Marcina Nowaka na końcówkę tego sezonu była sporą niespodzianką. Wychowanek Unii Leszno parafował kontrakty na starty na pierwszoligowym szczeblu w Wielkiej Brytanii.

Nowak wkrótce zadebiutuje w Championship, gdzie przywdzieje barwy Glasgow Tigers. Jak sam przyznaje, duża w tym zasługa byłego zawodnika m.in. Tygrysów - Rafała Konopki.

Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Zostałeś właśnie zawodnikiem Glasgow Tigers. Opowiedz proszę jak doszło do tego, że udało ci się złapać angaż w lidze angielskiej?

Marcin Nowak: Duża w tym zasługa byłego żużlowca - Rafała Konopki. Tak naprawdę, to właśnie dzięki niemu udało się poznać zarząd klubu, który poszukiwał zawodnika.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Co dalej z Kennethem Bjerre i Krzysztofem Kasprzakiem w GKM-ie?

Kontrakt został podpisany na określoną liczbę spotkań czy długość waszej współpracy zależna będzie m.in. od osiąganych wyników?

Nie mam zapisu dotyczącego liczby startów. Myślę, że jak będę prezentował zadowalający działaczy poziom, to uda mi się odjechać wszystkie zaplanowane do końca sezonu spotkania.

Rozbudujesz swój park maszyn w związku z nowym kontraktem, czy skorzystasz z tego, na czym startowałeś w Polsce?

Klub z Glasgow bardzo profesjonalnie podszedł do tematu i tak naprawdę, to muszę wysłać tylko jeden motocykl i ubiór dodatkowy, czyli kask, buty, ochraniacze i tego typu rzeczy. O resztę martwić się nie muszę, więc też i nie musiałem dokupować sprzętu. Dwa motocykle zostają w Polsce, gdzie też zostało mi kilka turniejów do odjechania.

Mówi się, że liga angielska to szkoła życia. Kilku Polaków brutalnie się o tym już przekonało. Z jakimi ty nadziejami udajesz się na Wyspy?

Zdecydowanie chęć rozwoju. To jest główny czynnik, który zaważył na podpisaniu kontraktu w Wielkiej Brytanii. Jak wyjdzie? Zobaczymy. Mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań.

A bierzesz pod uwagę jazdę na Wyspach w przyszłym sezonie, czy na razie za wcześnie na tak dalekie plany?

Myślę, że za wcześnie, by o tym mówić. To dla mnie nowość - pod względem sportowym oraz logistycznym. Na razie koncentruję się na tym, aby pokazać się z jak najlepszej strony na tamtych torach.

Porozmawiajmy trochę o tym, co było. Rozgrywki eWinner 1. Ligi  skończyliście zwycięstwem nad Aforti Startem Gniezno. To taki miły akcent tego gorzkiego dla was sezonu.

Musieliśmy wygrać ten mecz, który faktycznie nic nie zmieniał, poza jednym miejscem wyżej w tabeli.

Dlaczego "musieliście"?

Ze względu na kibiców, którzy nas wiernie wspierali przez cały sezon. Chcieliśmy im w jakimś stopniu wynagrodzić brak play-offów w tym sezonie.

Dla ciebie potyczka ze Startem to były niemalże dwa różne mecze. W pierwszej fazie - osiem punktów, a w drugiej nie zdołałeś wywalczyć nawet jednego. Czym to było spowodowane?

Myślę, że brak reakcji na zmieniający się tor. To był główny czynnik, przez który druga część nie wyszła po mojej myśli.

Taki mecz "o nic" pozwolił ci nieco spokojniej podejść do meczu i np. zdecydować się na testy jakichś nowych rozwiązań, ustawień albo silników?

Myślę, że to nic nie zmienia. Każdy z nas stojąc pod taśmą ma w głowie tylko jeden cel - zwyciężyć wyścig, nieważne o co się jedzie dany mecz. Zresztą, tak jak powiedziałem przed chwilą, dla nas ten mecz był niejako o coś.

Czego, poza oczywiście punktami, zabrakło twoim zdaniem ekipie Orła, aby zawalczyć o fazę play-off?

Niekorzystne sytuacje na torze i często błędne decyzje sędziów, co potwierdzał Leszek Demski w magazynie. Najbardziej boli porażka w meczu u siebie z Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Gdybyśmy ten mecz rozstrzygnęli na naszą korzyść, to startowalibyśmy w play-offach.

Nie tylko z Wybrzeżem przegraliście minimalnie. Dwoma oczkami na Moto Arenie triumfowała również Arged Malesa Ostrów.

W tym sezonie pierwsza liga była niesamowicie wyrównana, co na pewno cieszyło kibiców, bo każdy mecz był z gatunku tych o coś. Niestety, nam zabrakło niewiele, by wygrać te dwa mecze. Czasu jednak nie cofniemy.

A uważasz, że wasz wynik mógłby być też lepszy, gdybyście mieli odrobinę większe wsparcie ze strony juniorów?

Oczywiście, że można byłoby tak mówić, ale tak samo ja czy inny z seniorów w niektórych spotkaniach mogliśmy zrobić po puncie więcej i byłoby po problemie. Uważam, że mamy dobrych i przede wszystkim perspektywicznych juniorów, którzy z roku na rok robią coraz większy progres pod okiem Adama Skórnickiego. Jedziemy zawsze jako drużyna i najważniejsze jest to, aby po piętnastym biegu mieć co najmniej 46 punktów.

À propos toru, mam wrażenie, że trochę lepiej wam w tym sezonie szło na wyjazdach niż u siebie. Ten łódzki owal nie do końca był waszym atutem. Zgadzasz się z moją opinią?

A ja się z tym nie zgadzam, bo w moim przypadku było akurat zupełnie odwrotnie.

No właśnie, bo twoją bolączką były mecze wyjazdowe, a przecież nie jeździłeś na torach, które nie są ci znane. Z czego wynikała aż taka różnica między wynikami "dom-wyjazd"?

Na domowym torze zrobiłem tysiące okrążeń na oponach Mitas i Anlas, ale na treningach jest czas, aby spróbować różnych ustawień do danej opony czy też do samego toru. W meczu wyjazdowym masz tylko cztery czy pięć biegów do odjechania i nie ma czasu na próby różnych rzeczy. Trzeba korzystać z zapisków, które są w zeszycie, ale niestety te nie sprawdzają przy nowych modelach opon. Nic a nic.

Średnia 1,531 to domyślam się, że nie jest dla ciebie wynik zadowalający. Z czego wyniknęła ta słabsza niż przed rokiem postawa?

Troszkę zawirowań w tym sezonie było z tymi oponami. Myślę, że to był główny czynnik mojej przede wszystkim nierównej formy. Średnia też jest jednak zdecydowanie poniżej moich oczekiwań.

Ogólnie jednak ten sezon taki zły chyba nie jest dla ciebie? Udało ci się chociażby awansować do finału IMP, a tam ugrać parę punktów. Są dobre wyniki w lidze czeskiej.

Tak, awans do finału Indywidualnych Mistrzostw Polski był jednym z moich celów i myślę, że udało mi się w nim pokazać z dobrej strony (5 punktów, a wśród pokonanych: Kacper Woryna, Grzegorz Walasek, Mateusz Szczepaniak oraz Paweł Przedpełski i Jakub Miśkowiak - dop. red.). Szkoda tych meczów wyjazdowych, gdzie naprawdę niejednokrotnie zawodziłem samego siebie. Z meczów domowych jestem w miarę zadowolony, średnia blisko 1.9, więc uważam, że to jest dobry, choć niepowalający wynik.

W ostatnim czasie Witold Skrzydlewski zapowiedział, że w przyszłym roku Orzeł powalczy o awans do PGE Ekstraligi na sezon 2023. Uważasz ten cel za realny do realizacji?

Oczywiście, że tak. Sami w tym sezonie mieliśmy przykład, że z każdym można wygrać, jak i przegrać. Przed sezonem nikt nie stawiał nas na wyżej niż siódmym miejscu, a kilka razy utarliśmy nosa teoretycznie silniejszym rywalom. I prawie udało się awansować do play-off.

A czy jest szansa, że Orzeł będzie ten cel realizował z tobą w składzie?

Mam nadzieję, że tak. Orzeł jest naprawdę dobrym klubem do rozwoju pod okiem Adama Skórnickiego. Wiele się nauczyłem od niego, choć średnia biegowa akurat tego nie odzwierciedla. Uważam jednak, że jestem lepszym zawodnikiem niż w ubiegłym sezonie.

A z ciekawości, odebrałeś już jakieś telefony z innych klubów?

Oczywiście, że nie (śmiech). Przecież nie można jeszcze rozmawiać na temat przyszłego sezonu z innymi klubami.

Dobra, a będziesz brał pod uwagę wyłącznie oferty pierwszoligowe, czy gdyby była jakaś ciekawa propozycja z drugiej ligi, to nie mówisz "nie"?

Uważam się za zawodnika pierwszoligowego i jeżeli będzie możliwość jazdy w tej lidze, to na pewno w niej zostanę. Mam nadzieję, że będzie to właśnie Orzeł.

Czytaj także:
GKM mocno zabiegał o transfer Patryka Dudka. Prezydent miasta zaangażował się w rozmowy
Chris Holder może zostać w PGE Ekstralidze.

Źródło artykułu: