Żużlowiec ścigający się w przeszłości w barwach Mega Łady był bardzo szybki i w całych zawodach nie wygrał tylko jednego wyścigu.
- Znalazł sposób na udźwignięcie tej presji. Artiom wiedział, że to pierwsze w historii Grand Prix w Togliatti. Teraz wie, że jego nazwisko przejdzie do historii jako nazwisko zwycięzcy - stwierdził w wywiadzie dla speedwaygp.com menedżer zawodnika Rafał Lewicki.
- To dla niego zdecydowanie coś specjalnego. Wygrał to pod presją przed tym całym tłumem. To pokazało, że jest gotowy - dodał, mając zapewne na myśli walkę o tytuł mistrza świata.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Co dalej z Kennethem Bjerre i Krzysztofem Kasprzakiem w GKM-ie?
O mały włos, a Rosjanina zabrakłoby w wielkim finale tego turnieju. Mimo galaktycznej wręcz prędkości, dzięki której przez cały wieczór wygrywał większość swoich biegów z dużą przewagą, w pierwszym półfinale zawodów Artiom Łaguta jechał trzeci. Gdyby nie błąd Fredrika Lindgrena, awans do najważniejszego biegu tego wieczoru mógłby przejść mu obok nosa.
- Kiedy Artiom próbował wyprzedzić Fredrika, zmusił go do popełnienia tego błędu. Fredrik wiedział, że Artiom jest tuż za nim. Jeśli jesteś naciskany łatwo popełnić błąd - oznajmił Lewicki.
- W tym wszystkim chodzi o to żeby ścigać się do końca. To właśnie jest speedway. To krótki dystans i czasem trzeba poczekać na cudzy błąd. Nie zawsze łatwo jechać z przodu, kiedy wiesz, że masz za sobą kogoś szybkiego - dodał menedżer obecnego wicelidera przejściowej klasyfikacji cyklu SGP.
Na ten moment Artiom Łaguta traci do lidera klasyfikacji Bartosza Zmarzlika punkt, a jego przewaga nad trzecim Fredrikiem Lindgrenem wynosi aż 30 "oczek".
Kolejny turniej cyklu Speedway Grand Prix odbędzie się 11 września w duńskim Vojens.
Czytaj także: Czas szybko leci. Siedem lat temu Bartosz Zmarzlik zaprezentował się światu
Czytaj także: Żużel. Kto zastąpi Emila Sajfutdinowa w Fogo Unii Leszno? Były prezes marzy o powrocie wychowanka