"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Po półfinałach PGE Ekstraligi muszę przyznać, że spodziewałam się nieco innych wyników. Wiem, że Moje Bermudy Stal Gorzów przystępowała do spotkania z Motorem Lublin po kontuzjach liderów, że Martin Vaculik czy Szymon Woźniak dopiero wrócili na tor, ale oczekiwałam więcej od gorzowian.
Zwłaszcza że Stal ma w drużynie Bartosza Zmarzlika, który w obecnej formie, gdyby miał do odjechania siedem wyścigów, to z łatwością zdobyłby 21 punktów. Dwukrotny mistrz świata jest tak dysponowany, że punktuje za siebie i jeszcze kolegów z drużyny. Naprawdę niewiele trzeba w tych okolicznościach, by wygrać spotkanie.
Równocześnie chyba nikt nie liczył, że w szeregach Motoru jednym z liderów będzie Krzysztof Buczkowski.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jason Doyle znów jest świetny. Piotr Baron mówi co z nim zrobił
W drugim półfinale Betard Sparta Wrocław była i jest faworytem, ale uważałam, że Fogo Unia Leszno jest na tyle mocną drużyną, że wygra pierwsze spotkanie. Stało się inaczej, ale najważniejsze z punktu widzenia kibica jest to, że oba mecze były ciekawe. Mieliśmy popołudnie zaskoczeń i wieczór cudów.
Ostrzegam jednak przedstawicieli i kibiców z Lublina i Wrocławia przed hurraoptymizmem. Mam w pamięci kilka sytuacji, gdy po pierwszych spotkaniach panowało przekonanie, że kwestia awansu jest rozstrzygnięte. Pierwsza z brzegu to finał I-ligowych rozgrywek z sezonu 2018, gdy ROW Rybnik wysoko pokonał lublinian i cieszył się tak, jakby już awansował do PGE Ekstraligi, podczas gdy w rewanżu "Koziołki" odrobiły straty.
Były też baraże o utrzymanie na I-ligowym szczeblu, w których mierzyły się drużyny z Rzeszowa i Lublina. To wtedy klasyk powiedział słynne słowa, że pokonanie II-ligowca jest jak zjedzenie zupy. Niech słowa Janusza Stachyry mają w pamięci faworyci rewanżów w półfinałach PGE Ekstraligi, bo może się okazać, że zupa czasem jest dość trudna do zjedzenia i potrafi się wylewać z talerza.
Pamiętajmy bowiem, że to jest sport. Wszystko może się zdarzyć. Na pewno lublinianie i wrocławianie są faworytami do jazdy w wielkim finale PGE Ekstraligi 2021, bo łatwiej się jeździ u siebie. To logiczne. Jednak nie odbierajmy szans gorzowianom i leszczynianom.
Czytaj także:
Kolejnej gwiazdy PGE Ekstraligi zabraknie w Speedway of Nations
Motor Lublin nie zwalnia tempa! Lider pozostaje na kolejny sezon