To samo urządzenie zdecydowano się wdrożyć w polskim speedwayu podczas fazy play-off eWinner 1. Ligi i 2. Ligi Żużlowej.
- Bardzo istotny jest dla nas fakt, że obecnie czas zwolnienia maszyny startowej jest mocno zróżnicowany. Nie ukrywamy także, że sędziowie mieli pewne przyzwyczajenia w tym zakresie, co nie było korzystne – mówi na łamach polskizuzel.pl Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ.
Konstruktorem urządzenia jest były już arbiter sportu żużlowego, Grzegorz Sokołowski. W tym roku zdecydował się on po wielu latach zakończyć przygodę z sędziowaniem, ale nie z czarnym sportem. - Zależało mi na prostocie i jak najmniejszej ingerencji w pulpit sędziowski. Końcowy sterownik oprócz zasilania posiada jedynie dwa przewody - wejście oraz wyjście - wyjaśnia Sokołowski cytowany przez ten sam portal.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Buczkowski wrócił do formy. Zawodnik Motoru wyjaśnia, co mu pomogło
- Włączenie przez sędziego zielonego światła startowego jest jednocześnie impulsem wejściowym dla urządzenia, które w tym samym momencie, w sposób losowy wybiera z zadanego zakresu pewną wartość. Ta wartość to czas, po upływie którego sterownik podaje sygnał wyjściowy zwalniający maszynę startową – dodaje.
Po prawidłowym podłączeniu sterownika do instalacji pulpitu, późniejsze przełączanie z trybu automatycznego na ręczny odbywa się w bardzo prosty sposób. Wystarczy... odłączyć automat.
Prototypowe urządzenie było testowane w Ostrowie Wielkopolskim, a w całej akcji brał udział również Leszek Demski, który jak czytamy był odpowiedzialny za ustalenie zakresu czasowego, w granicach którego operuje urządzenie.
Pozytywne opinie na temat nowego narzędzia pracy dla sędziów wyrazili już m.in. dwaj byli żużlowcy - Tomasz Gollob oraz Tomasz Bajerski. Ci, co jeżdżą obecnie uważają, że większej różnicy nie odczuwają. Czasem zdarza się jednak, że maszyna przytrzymuje dłużej i nie wszyscy wytrzymują próbę nerwów pod taśmą. Tak bywało m.in. w przypadku Tobiasza Musielaka.
Nie licząc finału DMPJ w Ostrowie Wielkopolskim, maszyna była zastosowana w ośmiu meczach ligowych i prawie wszędzie obyło się bez problemów. Prawie, bo takowe pojawiły się w Landshut przy okazji meczu Trans MF Landshut Devils z Metalika Recycling Kolejarzem Rawicz.
- Problemy na zawodach z Rawiczem wynikały głównie z wadliwego działania pulpitu, a nie urządzenia do startów. Gdyby pulpit działał prawidłowo, a awarii uległ automat do startów, wówczas przejście na tryb ręczny zajęłoby dosłownie chwilę. W związku z powtarzającymi się problemami z pulpitem w ciągu tego sezonu, zmuszeni byliśmy zawiesić licencję toru w Landshut. Niestety pomimo zapewnień i obietnic do dnia dzisiejszego niewiele zostało zrobione w tym temacie - mówi Demski.
Czytaj także:
To może być koniec! Istnienie klubu z aż 92-letnią tradycją zagrożone
Miała być bomba i jest! Tai Woffinden zadecydował o swojej przyszłości w PGE Ekstralidze!