[b]
Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Minęło już kilka lat, odkąd zakończył pan karierę. Jak wygląda obecnie pana życie? [/b]
Ryan Sullivan, brązowy medalista Grand Prix, były żużlowiec klubu z Torunia, nazywany królem Motoareny - toru, na którym odbędą się ostatnie rundy mistrzostw świata: Moje życie zmieniło się trochę od czasu, gdy jeździłem na żużlu. Obecnie prowadzę działalność w nieruchomościach. Właśnie staram się dokończyć budynek, gdzie wykonaliśmy wiele remontów i wprowadziliśmy technologie. Na koniec roku powinniśmy go skończyć. Rynek jest tutaj wciąż świeży i nienasycony. Idzie świetnie i oby tak dalej. Mieliśmy lockdown, długo pracowałem z domu. Jednak na żużel zawsze znajduję miejsce i czas.
Sezon 2021 w Grand Prix powoli dobiega końca. Jak się pan zapatruje na tegoroczne zmagania? Ma pan jakieś wnioski albo przemyślenia z tego wynikające? Może coś pana zaskoczyło, albo czuje się pan zawiedziony?
Myślę, że to jeden z najlepszych sezonów w Grand Prix jakie widzieliśmy. Pojedynek pomiędzy Bartoszem a Artiomem wyróżnia się i robi wielkie wrażenie. Obaj oderwali się od pozostałej stawki, rywalizują między sobą i naciskają jeden na drugiego w każdej rundzie. To jest naprawdę interesujące. Może troszeczkę więcej oczekiwałem od Janowskiego. Po pierwszych rundach myślałem, że to będzie jego rok, że zdobędzie medal, a może nawet coś więcej. Zgubił trochę punktów, czego raczej się nie spodziewałem. Jednak ten cykl bardzo mi się podoba i sprawia mi to wiele frajdy.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Łaguta, Leśniak i Łopaciński gośćmi Musiała
Greg Hancock jest zachwycony podwójnymi rundami, a jakie jest pana zdanie?
Bardzo mi się podobają podwójne rundy. Ten sposób rozgrywania mistrzostw dobrze wkomponował się w żużel. To dobre rozwiązanie. W Australii wstaje rano i od razu mam żużel dzień po dniu, na wysokim poziomie. Dla tych, co jeżdżą na Grand Prix to świetna okazja, by zwiedzić miasto, a nie przyjeżdżać na same zawody. Dla mieszkańców to wówczas festiwal żużla. Uważam, że powinno to być kontynuowane. Zdaje sobie sprawę, że dla zawodników to może być trudne, bo trzeba wznieść się na wysoki poziom w tak krótkim czasie. Jest mniej szans na reakcje po złym występie. To trudna sytuacja dla nich, ale muszą być na to przygotowani.
Finałowe rozstrzygnięcia przed nami. Dwójka żużlowców z przodu. Artiom Łaguta i Bartosz Zmarzlik. Nowy system punktowy sprawia, że jeden punkt przewagi nic nie znaczy.
Dokładnie. To jest nieprawdopodobne. Przed nami spektakl, na który czekamy z niecierpliwością. Zmarzlik miał słabsze wejścia w zawody, ale rozkręcał się z biegu na bieg. Po wpadce w Pradze jest jak dominator, natomiast Łaguta zintensyfikował swoje wysiłki. Byłem pod wielkim wrażeniem jak wytrzymuje presję. Nigdy nie możesz bagatelizować Zmarzlika. Dla Łaguty to musiało być bardzo trudne, gdy w Malilli mając tyle punktów przegrał ze Zmarzlikiem. On nadal jest w grze. Wydawało się, że Zmarzlik tym występem złamie go psychicznie, ale nic takiego się nie stało. Zapowiada się nieprawdopodobna bitwa między nimi.
Bartosz Zmarzlik stoi przed wielką szansą wyrównania rekordu Ivana Maugera i zdobycia trzech złotych medali z rzędu. Jak pan to widzi?
To jest bardzo możliwe. Właściwie od początku sezonu wszedł na taki poziom sportowy, jakiekolwiek nigdy nie widziałem. Wsiada na motocykl, może przegrać start, może być ostatni, ale nie ma dla niego sposobu, by nie minąć przeciwnika. Znajdzie prędkość, odpowiednią trajektorię i po prostu to czyni. To co pokazuje przez ostatnie dwa, trzy sezony jest niesamowitą sprawą. Uważam, że nikt tego nie zrobił. Ma chłodną głowę i wielkie umiejętności.
Przed sezonem Hans Nielsen, powiedział, że Artiom Łaguta może być niespodzianką tego sezonu. Widzimy go w fantastycznej formie. Jak Ryan Sullivan zapatruje się na jego jazdę w tym roku?
Łaguta jest znakomitym startowcem, z płynnym, pewnym stylem jazdy, z równą formą. Ma świetną szybkość, którą potrafi budować. Wystartuje i może jechać w jakikolwiek sposób mu się podoba, jechać wąsko czy po płocie, ale z maszyny wyciągnie absolutne maksimum. Można zachwycać się nad jego jazdą. Z tygodnia na tydzień robi na mnie większe wrażenie. Potrafi też wyprzedzać, co pokazał w Lublinie. To nie jest zawodnik typu Zmarzlika, ale nie odpuszcza i potrafił wstać po takim ciosie, jaki dostał w Malilli. Przeobraził się w wielkiego żużlowca, z którym każdy musi się liczyć. Obaj jadą bardzo dobrze w tym momencie. Jestem pełen podziwu dla nich obu.
Spędził pan wiele czasu na Motoarenie, wie pan jak ten tor się zachowuje i co jest tutaj potrzebne. Czy pana zdaniem, któryś z tych dwóch kandydatów do złota będzie miał tu przewagę?
Myślę, że żaden z nich nie będzie miał przewagi. To będzie też kwestia szczęścia. Artiom świetnie wychodzi spod taśmy, może to będzie klucz? Ale nie można powiedzieć, że Bartosz jest w tym elemencie gorszy. Obu widzę w finale. Presja na pewno będzie tu towarzyszyć. Jeśli temu sprostają to zasłużą w pełni na mistrzostwo.
Co pana zdaniem będzie kluczowe na torze w Toruniu?
Budowanie prędkości. Artiom po wyjściu ze startu robi to bardzo dobrze. Bartosz nieważne gdzie jest, znajdzie to miejsce, które wyniesie go do przodu. Presja będzie drugą kwestią, kto to wytrzyma zostanie mistrzem. Doskonale wiemy, z poprzednich lat, że Bartosz daje sobie z tym doskonale radę. Na pewno musimy poczekać na losowanie, to też będzie ważne. To będzie wielka przyjemność obejrzeć te zawody.
Który z żużlowców wygląda pana zdaniem lepiej? Zmarzlik czy Łaguta?
Szanse są 50 na 50. Nie postawiłbym zdecydowanie jednego nad drugim. Obaj są nadzwyczajni. Zmarzlik ustanowił niesamowity poziom, a Łaguta się z nim zrównuje.
Przejdźmy do pana rodaków. Jason Doyle według ekspertów był jednym z tych żużlowców, którzy znajdą się w czołowej szóstce, a może i powalczy o medal. Jakby pan ocenił jego jazdę w tym roku?
On jest świetnym zawodnikiem. Na pewno można było od niego oczekiwać troszeczkę więcej, ale prawda jest taka, że zmaga się z brakiem prędkości, przez co ma utrudnione zadanie. Nie ma tej szybkości, co Zmarzlik, Łaguta czy Janowski. Jednak wciąż potrafi wiele, gdy tylko odnajdzie coś w sprzęcie będzie gonił do upadłego.
Max Fricke w polskiej lidze nie zachwyca, ale pokazuje całkiem przyzwoity żużel w Grand Prix.
Naprawdę podoba mi się jako zawodnik. Dokonuje się u niego progres każdego roku. Solidny w tym, co robi. Zaskakuje mnie tym, że w polskiej lidze nie jest jeszcze bardziej systematyczny i skuteczny. Jednak posiadanie go w swoim składzie to wartość dodana. W kolejnych latach pokaże swoją siłę i charakter, może nie widać tego w ekspresowym tempie, ale to też jest sposób. Jest przyszłością tego sportu, wciąż młody. Stopniowe zbliżanie się do TOP6, pozwoli mu na walkę o medale za rok, dwa lub trzy.
Sezon powoli dobiega końca, to także czas by zastanowić się, kogo chcielibyśmy zobaczyć w Speedway Grand Prix. Kto pana zdaniem pasowałby do cyklu w 2022 roku?
Myślałem o jednym zawodniku, który powinien się tam znaleźć już znacznie wcześniej, mam na myśli brata Artioma, Grigorija Łagutę. Byłoby to spora korzyść dla cyklu. Jeździłem z nim na różnych torach. On potrafi wszystko, nic mu nie straszne. Jest wielkim żużlowcem.
A Jack Holder?
Brakuje mu jeszcze kilku sezonów. Startował już z dziką kartą i to z dobrym skutkiem. Jeżeli wejdziesz do Grand Prix zbyt szybko, to będziesz wypompowany. Musisz być na to gotowy. Przechodząc przez eliminacje, pokaże że to miejsce dla niego. Potrzebuje trochę więcej doświadczenia. Jednak pierwszy sezon jest bardzo trudny. To samo czeka Pawła Przedpełskiego. Zbierze dzięki temu ważne doświadczenie i wiele go to nauczy, by być jeszcze lepszym.
Jak wygląda teraz sytuacja w Australii jeśli chodzi o Grand Prix?
Szczerze, nie wiem zbyt dużo na ten temat. Przez covid świat się zmienił. Miejmy nadzieję, że to wszystko wróci do normy. Jest nowy stadion w Sydney, na sporty motorowe, więc może coś z tego będzie. Nie znam planów nowego promotora, ale Australia zawsze kochała żużel i mistrzostwa świata i znów chcielibyśmy poczuć smak tej rywalizacji.
Zobacz także:
- Abramczyk Polonia pochwaliła się kontraktami. Ma nowych zawodników!
- Były mistrz Polski powiedział, co myśli i dostał 20 tys. zł kary. Kibice ruszyli z pomocą