Cudu nie było. Bartosz Zmarzlik zaczynał sobotni turniej Speedway Grand Prix w Toruniu ze stratą 9 punktów do Artioma Łaguty. Polak świetnie zaczął ściganie na Motoarenie, podczas gdy Rosjanin miał nie lada problemy. To dawało nadzieję na to, że Zmarzlik odwróci losy rywalizacji i obroni tytuł mistrzowski.
Jednak Łaguta w końcówce turnieju przeżył odrodzenie i zapewnił sobie pierwsze w karierze mistrzostwo świata. Zmarzlik porażkę przyjął z klasą.
- To był świetny rok dla mnie, jak i dla Artioma. Szczere gratulacje, bo był bardzo systematyczny i dobry. Ja też czułem się dobrze. Czułem krew w tych zawodach. Mówię sobie gonię, ale nie wystarczyło. Trzeba się cieszyć tym srebrem - skomentował Zmarzlik w Canal+ Premium.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lewicki, Kubera i Majewski gośćmi Musiała!
Gorzowianin podkreślił, że srebrny medal mistrzostw świata nie jest dla niego porażką. - Ścigam się sześć lat w Grand Prix, a będę miał w domu piąty medal. Mistrzem świata już jestem, nawet dwukrotnym. To nie znaczy, że nie chcę być kolejny raz mistrzem świata, ale ten srebrny medal będzie dobrze się komponował wśród innych - dodał dwukrotny czempion.
Najlepszy polski żużlowiec w rozmowie z Canal+ Premium podkreślił, że szalony pojedynek z Łagutą nauczył go czegoś cennego. - Że może być normalnie. Dziękuję Artiomowi za to, bo stoczyliśmy normalny pojedynek. To było pięknie dla nas obojga - podsumował Zmarzlik.
Dla żużlowca z Rosji jest to pierwszy tytuł mistrza świata. - Nawet nie wiem, co powiedzieć - stwierdził po życiowym sukcesie Łaguta.
Czytaj także:
Wraca Drużynowy Puchar Świata. Znamy lokalizację w 2023 roku
Nowy promotor SGP mówi o pomysłach na rozwój żużla