Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Jeśli ktoś spodziewał się rewolucji w cyklu Grand Prix pod auspicjami Discovery Sports Events jest pewne rozczarowany. Wizerunkowo zmieni się ta impreza, ale pod względem sportowym wszystko zostaje po staremu. Dlaczego?
Francois Ribeiro, szef Discovery Sports Events: Bo po co zmieniać coś co, dobrze funkcjonuje? To, że zmienia się promotor, nie oznacza, że trzeba wszystko, co było dobre przewrócić do góry nogami. Takie było założenia, że w warstwę sportową nie ingerujemy. Zostaje 16 zawodników, 20 wyścigów rundy zasadniczej, dwa półfinały i wielki finał.
Co zatem zmienicie?
Organizację poszczególnych rund, choćby w ten sposób, że trening przed turniejem odbywać się będzie o godzinie 13:00 w dniu zawodów. Ma to pomóc zawodnikom w kwestiach logistycznych i nie kolidować ze startami w ligach. Przede wszystkim jednak chcemy położyć nacisk na warstwę promocyjną Speedway Grand Prix. Zależy nam na tym, by jak najwięcej osób usłyszało o żużlu i zainteresowało się tą dyscypliną sportu.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Lewicki, Kubera i Majewski gośćmi Musiała!
Co z punktacją Grand Prix, która wzbudza kontrowersję i są podzielone zdania na jej temat?
Moim zdaniem ten system się sprawdza. Powiem więcej, jest perfekcyjny i nie będziemy ingerować w coś, co dobrze funkcjonuje. Żadnych zmian odnośnie punktacji nie przewidujemy.
Kiedy możemy spodziewać się próby ekspansji do miejsc, w których żużel nie jest jeszcze popularny tak jak w Europie?
Proszę wziąć pod uwagę, w jakim świecie żyjemy od ponad półtora roku. Cały czas musimy zachowywać dystans społeczny, ciągle są problemy z podróżowaniem, a niektóre kontynenty są wręcz zamknięte, jak chociażby Australia. Dlatego też ogłaszając termin przyszłorocznej rundy Grand Prix na tym kontynencie, zastrzegamy, że dojdzie do niej w przypadku powrotu do normalności. Proszę sobie wyobrazić, z jakimi wyzwaniami musieliśmy się mierzyć jako nowy promotor, gdzie od marca zeszłego roku praktycznie wszystkie tematy omawiamy online, bez bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem.
Co zatem jest największym wyzwaniem dla nowego promotora?
Powrót 50 tysięcy widzów na stadion w Warszawie, powrót 40 tysięcy na stadion w Cardiff. Najpierw chcemy ponownie gościć masowo kibiców na stadionach w dotychczasowych miejscach, gdzie organizowane były zawody. Zamierzamy je ulepszać i rozwijać, a następnie pomyślimy o nowych lokalizacjach, nowych krajach. Nie oczekujcie od nas, że zrobimy to w jedną noc czy choćby w rok. Bądźcie cierpliwi, a doczekacie się nowych miejsc dla żużla. Grand Prix w Malezji? Jak zorganizować tam turniej, skoro ludzie w tym kraju w ogóle nie znają tej dyscypliny sportu. Trzeba zbudować bazę kibiców, pokazać im widowiskowość żużla, a następnie próbować tam organizować zawody. Zrobić je tylko dlatego, by być w nowym miejscu nie ma kompletnie sensu. Sprzeda się wówczas załóżmy 500 biletów i czy to będzie dobre dla promotora i dyscypliny? Nie sądzę.
Nowe lokalizacje to kwestia 2-3 lat działania nowego promotora czy dłużej?
Zobaczymy. Tak jak wspomniałem, wiele zależeć będzie od sytuacji pandemicznej na świecie. Co z tego, że my chcemy zorganizować za rok Grand Prix w Australii, jak nie wiemy, czy będzie możliwość wjazdu do tego kraju. Ten kontynent i Stany Zjednoczone są dla nas niezwykle ważne. Chcemy zacząć od odbudowy bazy kibiców w USA. To wymaga czasu i pracy. Nie potrafię powiedzieć, czy uda nam się tam dotrzeć z Grand Prix w ciągu trzech czy czterech lat.
Jako promotor SGP zamierzacie w przyszłości wychodzić na duże stadiony jak w Warszawie, Cardiff czy w przeszłości w Gelsenkirchen, czy kalendarz będzie mieszanką wspomnianych obiektów i kameralnych stadionów, typowych dla sportu żużlowego?
Pewnie, że każdy promotor chciałby mieć dziesięć turniejów na takim stadionie jak w Warszawie czy dziesięć kolejnych na takim jak w Cardiff. Dla mnie najlepszym połączeniem jakości obiektu, ilości widzów i możliwości organizacyjnych jest toruńska Motoarena. Jeśli mielibyśmy dziesięć takich torów, mistrzostwa byłyby wręcz niewiarygodne.
Tory czasowe czy stałe?
Jeśli będziemy organizować Grand Prix w Australii, prawdopodobnie zrobimy to na torze czasowym, który zbuduje firma Ole Olsena.
Marzy się panu Grand Prix we Francji, w pana ojczyźnie?
Jako dla Francuza dla mnie wydarzeniem był występ moich rodaków w półfinale Speedway of Nations i pierwszy w historii awans do finału tej rywalizacji. Póki co, za wcześnie, by mówić o organizacji Grand Prix Francji. Po pierwsze, nie mamy odpowiedniego stadionu na tego typu przedsięwzięcie. Po drugie, kibice we Francji dostaną wkrótce transmisje z Grand Prix. Muszą poznać ten sport, nauczyć się go. Być może to w przyszłości zaowocuje organizacją jednej z rund w mojej ojczyźnie. Za wcześnie, by mówić o konkretach.
Jak istotna dla Discovery Sports Events jest Polska? Widzimy, że pomagają wam Polacy, aż cztery rundy w sezonie 2022 odbędą się w naszym kraju…
Polska dla nas jest priorytetowa. W waszym kraju jest największa baza lojalnych odbiorców tego sportu. Chcemy podobnym zainteresowaniem jak jest w Polsce zarazić także inne kraje. Użyjemy wszystkich możliwych źródeł i narzędzi, które mamy w Discovery, by dotrzeć do szerokiego grona, szczególnie młodych odbiorców. Wracając jeszcze do Polski, macie najlepszą żużlową ligę świata, najwięcej kibiców, najpiękniejsze stadiony i najlepszych żużlowców. Polska jest największym żużlowym rynkiem na świecie, oczywiście nie jedynym, ale numerem jeden. Polscy kibice znają się na żużlu. Są ekspertami, a jednocześnie bardzo wymagającymi klientami. Chcemy im, ale nie tylko im, dać najlepsze zawody żużlowe na świecie, jakie widzieli, najlepszą transmisję telewizyjną, jaką tylko można stworzyć.
Wracając do polskich akcentów w Discovery Sport Events. Jaką rolę pełni Jan Konikiewicz, dotąd znany z firmy One Sport, promotora choćby cyklu SEC?
Przede wszystkim przyjęliśmy na nasz pokład Jana Konikiewicza. Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę współpracować z takim profesjonalistą. Jego wiedza i doświadczenie w zakresie sportu żużlowego jest dla nas niezbędne. Sam jestem bardzo krótko przy żużlu i uczę się jeszcze tej dyscypliny sportu. Znam się na produkcji telewizyjnej, znam się na organizacji eventów, znam się na promocji, ale potrzebuję takich osób jak Jan Konikiewicz czy Tony Rickardsson, którzy mają doświadczenie stricte w sporcie żużlowym.
Co pana zdaniem jest najistotniejszą zmianą, jeśli chodzi o organizację samych eventów Grand Prix?
Wydaje mi się, że zmianą są nowe marki zawodów SGP2, SGP3 i SGP4. Te pierwsze będą skierowane dla juniorów do lat 21, te drugie dla zawodników do lat 16, a te ostatnie dla dzieci od 10 do 15. roku życia. To jest nasz program rozwoju żużla dla dzieci i młodzieży. Mamy dziesięcioletni kontrakt z FIM, zatem musimy inwestować w młodzież, która jest przyszłością tego sportu.
Jak przyciągnąć młodzież do żużla?
Nie jest tajemnicą, że w ostatnich kilkunastu latach obserwowaliśmy odpływ młodych ludzi od tego sportu. Coraz mniej dzieci i młodzieży garnęło się do żużla. Musimy odwrócić tę tendencję. Musimy sprawić, by ten sport był znacznie tańszy dla dzieci i bardziej dostępny. Należy zbudować nowe pokolenie żużlowców, które będzie przyszłością tej dyscypliny. To jest dla nas niezwykle istotne, stąd też te nowe marki SGP2, SGP3 i SGP4.
Zobacz także:
Zmarzlik potrzebuje żużlowego cudu
Rickardsson wraca do speedwaya