Po niedzielnym meczu Karol Baran nie był do końca zadowolony z ustawień w swoich motocyklach. - Muszę jeszcze coś pokombinować ze sprzętem, ponieważ dwa biegi dobre a później coś ze sprzętem się dzieje. Nie wiem czy to mój błąd, chociaż po tych dwóch biegach nic nie ruszałem. Na ostatni bieg zmieniłem ustawienia i było dobrze - przyznaje Karol Baran.
Jak się okazało w trakcie spotkania ogromny wpływ na końcowy wynik lubelskiej drużyny miały liczne defekty. - Tak bywa w żużlu, że defekty się zdarzają. Taki jest jest żużel. Dzisiaj trochę mieliśmy ich za dużo. Nie wiem czym to było spowodowane. Tomek dzisiaj skakał z motocykla na motocykl. W jednym nie były otworzone krany paliwowe, tutaj znamy przyczynę dlaczego motocykl zdefektował. Nie wiem musimy teraz przygotować dobrze nasze motocykle do Miszkolca i chcielibyśmy jechać dalej - mówi zawodnik "Koziołków".
Mimo minimalnej wygranej w niedzielę Karol Baran nie traci nadziei na awans do finału play-off. - Tor w Miszkolcu jest zupełnie inny niż nasz. Byliśmy już tam na meczu i jakieś doświadczenie już zdobyliśmy. Myślę, że teraz już od pierwszego biegu będziemy dopasowani do tego toru i będziemy walczyć jak równy z równym - zaznacza żużlowiec.
W spotkaniu z Miszkolcem tylko trzech zawodników z Koziego Grodu zanotowało wynik powyżej 10 punktów, co myśli o tym Karol Baran? - Niestety Lubos już kolejny mecz nie pojechał. Nie wiem czym to jest spowodowane, najprawdopodobniej sprzętem. Patrząc na ostatnie jego wyniki nie dziwi, że chłopak się trochę załamał. Ale wydaje mi się, że gdyby miał naprawdę dobry sprzęt to jechałby i robiłby te punkty. Tak jak mówię, mam nadzieję, że Tomek Piszcz pojedzie w meczu z Miszkolcem. No i że zrobimy te 44 punkty, bo właśnie tyle musimy zrobić żeby jechać w finale. A ja zrobię wszystko żeby było dobrze - zakończył Karol Baran.