Miśkowiak dla SportoweFakty.pl: Nie mieści mi się w głowie, że moglibyśmy spaść

Z dorobkiem 17 punktów zakończył niedzielne spotkanie Robert Miśkowiak. Zawodnik gospodarzy jeździł bardzo bojowo, a przede wszystkim skutecznie.

- Wygraliśmy to spotkanie, ale powiem szczerze, że ten wynik mnie w ogóle nie satysfakcjonuje. Nie zrobiliśmy tego, co zakładaliśmy sobie przed tym pojedynkiem. Celem było uzyskanie bezpiecznej przewagi. W pewnym momencie było bardzo blisko. Po trzynastym biegu byłem naprawdę usatysfakcjonowany. Niestety, było widać, że wyścig czternasty pokrzyżował wszystkie nasze plany. Pojechałem dzisiaj dobrze, ale wcale mnie to nie cieszy. Zależało mi przede wszystkim na realizacji naszego wspólnego celu. Niestety, nie do końca się udało. Cóż, jedziemy do Grudziądza, gdzie na pewno nie będzie łatwo. Nie mamy bezpiecznej przewagi, ale mogę ze swojej strony zapewnić, że dołożę wszelkich starań, żebyśmy wygrali lub przynajmniej zremisowali - powiedział po meczu z GTŻ-em Robert Miśkowiak.

Czy zdaniem Miśkowiaka czternasty bieg może zadecydować o końcowym kształcie całej rywalizacji? - Ferjan przez całe zawody praktycznie nie jechał. Nie wiem, co zrobił przed wyścigiem czternastym. Być może zabrał inny motocykl lub dokonał jakiś zmian w ustawieniach. Rywale przywieźli niestety 8:1. Kto wie, może jest trochę racji w stwierdzeniu, że ten zawodnik wbił przysłowiowy gwóźdź do trumny ostrowskiego żużla. Jechał jednak dla Grudziądza i to normalne, że dawał z siebie wszystko - mówił żużlowiec Lazura.

Podczas niedzielnego spotkania Miśkowiak był bardzo szybki. Jak sam przyznał, duża w tym zasługa jego sponsorów. - Gołym okiem było widać, że dysponowałem bardzo szybkim sprzętem. Motocykle są po przeglądzie. Zostały wymienione pewne części, które tej wymiany wymagały. Nie ukrywam, że mogłem dokonać tych wszystkich zabiegów dzięki moim sponsorom. Z tego miejsca serdecznie dziękuję braciom Garcarkom. Miałem dobre starty i w dodatku byłem szybki na trasie. Dzięki temu odnosiłem zwycięstwa w poszczególnych wyścigach. Będę jednak do znudzenia mówił: co z tego. Nie wygraliśmy taką różnicą punktów, jaką sobie zakładaliśmy - oceniał zawodnik gospodarzy.

W ostatnim czasie wokół ostrowskiego klubu było wiele zawirowań. Można odnieść wrażenie, że w tych trudnych chwilach Miśkowiak był zawodnikiem, który najbardziej identyfikował się z ostrowskim środowiskiem żużlowym. Jego zaangażowanie doceniają także kibice Klubu Motorowego. - Na pewno takie opinie są bardzo mobilizujące i cieszą każdego człowieka. Szkoda tylko, że od początku sezonu nie opuszcza nas pech. Dziś mieliśmy go od pierwszego wyścigu. Jechaliśmy na 4:2, ale defekt Klindta sprawił, że wynik był odwrotny. Do pełni szczęścia brakuje nam naprawdę dobrego wyniku. Uważam, że nasz zespół zasługuje na to, żeby teraz walczyć nie o ligowy byt, ale o drugą czy trzecią lokatę. Niestety, bijemy się o utrzymanie. Nie mieści mi się w głowie, że moglibyśmy spaść. Założenia zimą i później przed sezonem były zupełnie inne. Ten czarny scenariusz byłby wielką klęską dla żużla w Ostrowie i nie ukrywam, że również dla mnie - nie ukrywa jeden z liderów Lazura.

- Musimy wyciągnąć wnioski po ostatnim spotkaniu, które jechaliśmy w Grudziądzu. Trzeba dokonać korekt. Musimy wiedzieć, co poprawić, żeby było lepiej. Naprawdę należy się solidnie przygotować i jechać do przodu. Przed nami kolejne spotkanie, do którego należy podejść na spokojnie. Wierzę, że uda się wygrać lub przynajmniej zremisować - zakończył Miśkowiak.

Komentarze (0)