[b]
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Czy z zainteresowaniem śledził pan finały play-off eWinner 1.Ligi w kontekście choćby swojej przyszłości?
[/b]
Adrian Miedziński, zawodnik eWinner Apatora Toruń: Pod koniec sezonu faktycznie zwracałem uwagę, jak potoczą się sprawy i kto awansuje do PGE Ekstraligi. Wcześniej aż tak bardzo nie interesowałem się rozgrywkami eWinner 1.Ligi.
To czy ewentualnie beniaminek PGE Ekstraligi, Arged Malesa Ostrów Wielkopolski może być pana potencjalnym nowym klubem?
Wszystko jest możliwe. Zobaczymy, jak się sprawy potoczą. Trudno mi powiedzieć, czy będę kontynuował karierę w PGE Ekstralidze czy eWinner 1.Lidze.
ZOBACZ WIDEO To był trudny rok dla Dominika Kubery. "Na początku bardzo mnie to przytłoczyło"
Widziałby się pan nadal w najlepszej żużlowej lidze świata?
Mam dużo większy potencjał niż to, co ostatnio pokazywałem na torze. Dopóki będę tak uważał i czuł się na siłach, to będę kontynuował karierę. Jeżeli nie, to po prostu ją skończę.
Zmiana otoczenia może być bodźcem dla zawodnika do lepszej jazdy?
Myślę, że tak. Pojawia się inne środowisko, inny aspekt i spojrzenia na różne kwestie. Zazwyczaj powinno to pomagać, ale nie jest to regułą.
Jest pan wciąż głodny jazdy na najwyższym poziomie? W swojej karierze smakował pan wielu sukcesów. Nadal jest w panu głód kolejnych wyzwań?
Jestem głodny wyzwań i sukcesów. Nie ukrywam, że w ostatnich sezonach pewnie i pandemia i wszystko to, co wokół się działo, mocno mnie zmęczyło. Czuję, że wciąż mogę trochę namieszać i osiągnąć coś w tym sporcie żużlowym. Jeżeli poczuję, że ten ogień zgasł, po prostu skończę jeździć. Nie muszę nikomu nic udowadniać. W Polsce oprócz tytułu Indywidualnego Mistrza Polski, zdobyłem praktycznie wszystko. Kariera międzynarodowa nie potoczyła się może tak, jakbym chciał. Nie każdy może mieć wszystko. Były świetne sezony, ale i gorsze lata. Postaram się jeszcze coś pokazać, bo czuję, że jeszcze mogę to zrobić.
Ma pan pomysł na odrodzenie swojej kariery?
Ten sport się zmienia ostatnimi czasy. To jest już inny żużel niż kiedyś.
To znaczy?
Dużo więcej zależy od sprzętu i pewnej czujności w kwestii ustawień motocykli. Ja zawsze byłem podatny na zmiany. Lubiłem się czegoś uczepić i w tym tkwić.
Mówił pan o dopasowaniu sprzętu, które jest tak istotne. Na domowym torze notował pan dobre występy, a na wyjazdach znacznie słabsze. Czy to wynikało właśnie z problemów z ustawieniem motocykli na obcych torach?
Uważam, że bardziej to wynikało z samej jazdy. Jeżeli jeździ się na innych torach w różnych zawodach, ma się większe obeznanie ze sprzętem. W tym sezonie początek znowu był naznaczony pandemią. Nie było sparingów, możliwości jazdy na innych torach. Na domowym obiekcie pasowały mi silniki, na których na wyjazdach się sparzyłem. Jeden zły wyścig, drugie złe podejście, nietrafione ustawienie. Kiedy jest się zmienianym, zawody lecą bardzo szybko i ciężko wyciągnąć jakąś konstruktywną lekcję. Gdy później zaczęło się więcej startów, forma wróciła. Zaznaczam, że nie ma reguły, że im więcej jazdy, tym lepsza dyspozycja. Czasami trafi się tak sprzętowo, że będzie wszystko pasowało nawet bez częstej jazdy.
Na czym polega na różnica w żużlu kiedyś, a obecnie?
Sprzęt jest bardziej czuły. Jest więcej możliwych kombinacji. Trzeba naprawdę sporo się nagłówkować, by idealnie trafić. Ja z kolei nigdy specjalnie nie lubiłem tylu zagadnień. Źle bilansowałem szukanie błędów w sobie i w sprzęcie. Mimo że człowiek jest starszy z roku na rok, czasami czuję się jak junior, który uczy się nowych rzeczy.
Grzegorz Walasek, zawodnik od pana starszy o prawie dziesięć lat też przeżywał drugą, jak nie trzecią młodość, bo miał szybki sprzęt. To pokazuje chyba, że w każdym wieku można mieć renesans formy?
Czasy się zmieniły i kto by pomyślał 10-15 lat temu, że junior jest w stanie wygrać z mistrzem świata. Teraz to nie jest żadną sensacją. Sprzęt jest tak wyrównany. Każdy ma dostęp do wszystkiego. Kiedyś tory były cięższe i umiejętności techniczne bardziej górowały nad sprzętem.
Apropos torów, jak się panu jeździ w Ostrowie Wielkopolskim, który jak pan wspomniał, może, choć wcale nie musi być pana domowym obiektem w przyszłym sezonie?
Dobrze. To nie jest trudny tor. Trzeba dograć motocykle, bo na długim i szerokim torze sprzęt musi być szybki. Nie byłem w tym roku w Ostrowie. Z tego co wiem, dosypana była nawierzchnia, która trochę problemów sprawiała rywalom.
Beniaminka PGE Ekstraligi z góry wielu spisuje na pożarcie. Może tak faktycznie być pana zdaniem? Czy może zebranie zawodników, którzy są jeszcze głodni sukcesu plus dobra atmosfera w zespole, może wypalić?
Nazwiska nie jeżdżą. Zespoły są wyrównane. O sukcesie decydują niuanse. Sprzęt, nastawienie, atut toru. Beniaminek z Ostrowa ma dobrych juniorów, co jest jego mocną stroną. Każdy aspekt jest ważny. Od przygotowania toru, toromistrza, zawodników, trenera, prezesa. Na zbudowanie sukcesu w drużynie, w mieście, każdy szczegół jest ważny. Atmosfera w drużynie to podstawa. Te zespoły, które to zrozumiały, zachodzą najdalej.
Kiedy rozstrzygnie się pana przyszłość?
W listopadzie.
Zobacz także:
Oni zgłosili się do drużyny beniaminka PGE Ekstraligi
Nowy play-off w eWinner 1.Lidze?