Po zakończeniu niedzielnego spotkania - jeszcze przed protestem gospodarzy - zapytaliśmy prezesa GTŻ-u Grudziądz o jego opinię na temat zawodów. - Jesteśmy zadowolony z uzyskanego wyniku. Nie będę jednak ukrywał, że chcieliśmy pokusić się o zwycięstwo. Dużo nam nie zabrakło. Byliśmy świadkami bardzo wyrównanego widowiska. Do Grudziądza wracamy pełni optymizmu i nadziei, że bardzo dobrze przygotujemy się do meczu rewanżowego na naszym torze. Mam wielką nadzieję, że zapewnimy sobie utrzymanie w pierwszej lidze - podsumował Zbigniew Fiałkowski.
Prezes GTŻ-u przyznaje, że w wyścigu czternastym trener Robert Kempiński postawił wszystko na jedną kartę, desygnując do boju w ramach złotej rezerwy taktycznej Mateja Ferjana. - Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Matej trochę odpoczął, był przez moment odcięty od presji psychicznej i pokazał, że potrafi jeździć. W pewnym sensie odkupił te nieszczęsne dwa zera, które wcześniej przywiózł. To ważne, że Ferjan był odpowiednio zmotywowany w kluczowym momencie - powiedział działacz grudziądzkiej ekipy.
W niedzielnym spotkaniu goście z Grudziądza wreszcie wystartowali w optymalnym składzie. - Powtarzałem już wielu dziennikarzom, że tak naprawdę pierwszy raz pojechaliśmy w komplecie. Idealnie nie było jeszcze ze sprzętem, który na pewno nie był odpowiednio dostrojony. Wiadomo, że jest to pokłosie kradzieży, która miała miejsce w naszym klubie. Z pewnością upłynie trochę czasu zanim nasi żużlowcy na nowo dopasują się do polskich realiów. Anglicy przywieźli swoje motocykle z Anglii. My natomiast ściągnęliśmy w zeszłym tygodniu sprzęt Schleina ze Szwecji. Słowem, wszystko było kompletowane na ostatni gwizdek. Zawodnicy spisali się jednak dobrze i mogę powiedzieć, że jestem z nich naprawdę zadowolony - wyjaśnił prezes.
- W rewanżu wystartujemy raczej w tym samym składzie. Być może będą jakieś kosmetyczne zmiany. Nie wiem, czy Haines będzie mógł przyjechać. Kto wie, może do składu wróci Woelbert. Na pewno musimy wspólnie to przedyskutować - zapowiedział Fiałkowski.
Prezes GTŻ-u ocenił również występ specjalnie sprowadzonego na niedzielny pojedynek Joe Hainesa. - Joe musiał kiedyś w końcu pojechać. Ten chłopak miał wcześniej kontuzję. Prawda jest taka, że myśleliśmy o nim już w kontekście pierwszego meczu w Ostrowie w tegorocznym sezonie. Niestety, wtedy nie wyszło i postawiliśmy na niego w dniu dzisiejszym. To był jego praktycznie pierwszy występ na długim, typowo polskim torze. Uważam, że ten chłopak ma przed sobą świetlaną przyszłość i z tego powodu cieszę się, że mamy z nim dwuletni kontrakt. Chcemy, żeby trochę pojeździć w naszych barwach - powiedział na zakończenie Fiałkowski.