Żużel. Totalni outsiderzy. Kibice mieli dość meczów z ich udziałem

WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: żużlowcy Wolfe Wittstock
WP SportoweFakty / Jakub Malec / Na zdjęciu: żużlowcy Wolfe Wittstock

W ubiegłym sezonie ich małym atutem był domowy tor. Rywale go nie znali i niektórzy z nich się na tym "przejechali". Pozwoliło im to zdobyć kilka punktów. W tym sezonie Wolfe Wittstock było już jednak czerwoną latarnią 2. Ligi Żużlowej.

W tym artykule dowiesz się o:

KOMENTARZ

Z dołączeniem Wolfe Wittstock do 2. Ligi Żużlowej wielu wiązało duże nadzieje. Oczekiwano, że zespół z Niemiec namiesza w najbliższym czasie w polskich rozgrywkach. Debiut łatwy nie był. Drużyna prowadzona przez Marcina Sekulę nie istniała na wyjazdach, ale urwała punkty na własnym torze. Poległy tam zespoły 7R Stolaro Stal Rzeszów, Metalika Recycling Kolejarz Rawicz i SpecHouse PSŻ Poznań.

W tym sezonie "Wilki" były już niestety typowym dostarczycielem punktów. Przewagi toru nie było żadnej, bo rywale poznając go w ubiegłym roku, w tym już nie mieli problemów, by uzyskiwać na nim lepsze prędkości. Wydaje się, że na zespole odbiła się także duża rotacja. Szeroka kadra sprawiła, że każdy musiał dostać szansę i niektórzy pojechali ledwie kilka biegów. Dodatkowo pojawiły się publiczno-medialne spięcia z Benem Ernstem i Celiną Liebmann.

BOHATER SEZONU

Ciężko o bohatera sezonu w sytuacji, kiedy drużyna przegrywa wszystkie mecze i to przeważnie bardzo wysoko. Jeśli mielibyśmy kogoś jednak wyróżnić, to na pewno zawodników, którzy w miarę skutecznie ciągnęli wyniki Wolfe, czyli Max Dilger i Matic Ivacic. Pojedyncze przebłyski miał także utalentowany Lukas Baumann.

ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni

KLUCZOWY MOMENT

Z klubem z Wittstocku mieliśmy dosyć dużo zawirowań przed startem rozgrywek. Klub chciał jechać, ale później musiał się wycofać, by wrócić po... 1. kolejce. Choć kibice byli temu przeciwni, Wolfe otrzymało zielone światło od polskich działaczy. To dla klubu był na pewno kluczowy moment. Jednak z perspektywy czasu można się zastanawiać czy aby na pewno to było dobre rozwiązanie.

CYTAT

"Kiedy chciałam sprawdzić zdobycz mojego zespołu na portalu WP SportoweFakty, zobaczyłam, że jestem w składzie. Ja i mój zespół nic o tym nie wiedzieliśmy. To zdecydowanie nie moja wina, jeśli inny zawodnik nie może wystąpić, a potem za moimi plecami moje nazwisko wpisywane jest do składu" - to słowa, które na swoim fan page'u przekazała Celina Liebmann. Zawodniczka z Internetu dowiedziała się, że "wzięła udział" w meczu z OK Bedmet Kolejarzem Opole. Liebmann była faktycznie obecna i ścigała się tego dnia... Ale na innym torze, w innej części Niemiec.

LICZBA

0 - dużo słabszy skład, niż ten ubiegłoroczny w ogóle nie nawiązał walki w 2. LŻ. Dwanaście spotkań i dwanaście porażek - po sześć na własnym torze i na wyjeździe. W efekcie - zero punktów i aż 288 małych punktów na minusie. Pojawiły się opinie, że tego typu mecze są kompletnie niepotrzebne i generują duże straty finansowe dla polskich klubów, które i tak na drugoligowym froncie na nadmiar gotówki nie narzekają. Swoje też robią wydatki związane z wyjazdami do Wittstocku.

CO DALEJ?

Na chwilę obecną nie ma stuprocentowej pewności, że Wolfe pojedzie w 2. Lidze w nowym roku. Z tamtejszego ośrodka dochodzą informacje, że Frank Mauer chce kontynuować przygodę z polskimi rozgrywkami i ma w głowie wizję składu. Wątpliwe jest jednak to, aby był on dużo mocniejszy od tego zestawienia z 2021.

Jednak wizja składu, to jedno, a działanie to drugie. Na ostatnim spotkaniu działaczy z najniższego ligowego pułapu nikt z Wittstocku się nie pojawił. Swoje przemyślenia na pewno na temat postawy MSC Wolfe mają też działacze GKSŻ.

Czytaj także:
Transferowe szaleństwo! Menedżer: "Stawki są wyższe, niż ktokolwiek, kiedykolwiek myślał"
Spowiedź Świderskiego. Fredrika zapraszałem pod taśmę

Źródło artykułu: