- Myślę, że jeden punkt więcej mógł nam zdecydowanie bardziej pomóc. Daliśmy jednak z siebie wszystko. Zobaczymy, jakie rozstrzygnięcia przyniosą pozostałe wieczorne mecze. Miejmy nadzieję, że Bydgoszcz będzie miała wyjątkowo zły dzień w Toruniu i to my pojedziemy dalej - stwierdził Shields po zakończeniu niedzielnego pojedynku.
W niedzielę Australijczyk po raz pierwszy wystąpił w Polsce po złamaniu obojczyka, którego nabawił się podczas półfinału Drużynowego Pucharu Swiata w Lesznie. Rozbrat Shields z motocyklem trwał kilka tygodni, jednak na torze nie było tego zupełnie widać. - Startowałem we wtorek w Szwecji i zdobyłem kilka punktów i jestem zadowolony z tych zawodów. Nie ukrywam, że bardzo trudno jest wrócić na tor akurat na takie trudne spotkanie. Myślę, jednak, że wypadłem nieźle i mam nadzieję, że będzie tak do końca sezonu - dodaje.
Kontuzja zostawiła jednak swój śład i w pewnym stopniu wciąż doskwiera Shieldsowi. Z biegiem czasu zawodnik "Byków" powinien jednak wrócić do pełnej sprawności. - Było dobrze. Miałem możliwość startu w sześciu wyścigach w tym meczu, ale nie zdecydowałem się na to. Myślę, że pięć biegów to optymalna liczba. We wtorek w Szwecji wystąpiłem natomiast w czterech startach i wtedy było to wystarczająco. Mam nadzieje, że w następnych trzech, czterech spotkaniach wszystko wróci do normy i nie będzie żadnych problemów. Byłoby fajnie, gdybym nie zanotował już żadnych upadków (śmiech) - podkreśla Shields.
Po nieudanym sezonie leszczyńscy działacze nie ukrywają, że w zespole potrzebna jest świeża krew. Australijczyk jest jednak jednym z niewielu zawodników, który spełnił pokładane w nim nadzieje i jak sam twierdzi, wiąże swoją przyszłość z Unią Leszno. - Tak, bardzo lubie ten klub. W Lesznie wszystko jest perfekcyjnie przygotowane i poukładane, nie spotkałem się z czymś takim dotąd w Szwecji, czy Anglii. Zeszły sezon był dla mnie debiutancki w Polsce. Wówczas wiele testowałem. Teraz widać, że wyniki są lepsze i mam nadzieję, że za rok będzie widoczny dalszy progres - kończy Adam Shields.