Żużel. Utrzymanie wbrew wszelkim prognozom. Teraz idą w nieznane, ale niewiele ryzykują

Ekipa ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz, choć ukończyła rozgrywki PGE Ekstraligi na siódmym miejscu, to zrobiła to z szerokim uśmiechem. To ten zespół był murowanym kandydatem do spadku, a tymczasem z nadziejami może myśleć o nowej kampanii.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Przemysław Pawlicki (w kasku niebieskim) i Krzysztof Kasprzak (kask czerwony) WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Przemysław Pawlicki (w kasku niebieskim) i Krzysztof Kasprzak (kask czerwony)
KOMENTARZ

Po odejściu z grudziądzkiego klubu Artioma Łaguty i wprowadzeniu przepisu o zawodniku U-24, ZOOleszcz DPV Logistic GKM zbudował skład, który dawał marne nadzieje na utrzymanie w elicie. Kibice i klub oczywiście po cichu liczyli, że do dobrej formy wróci Krzysztof Kasprzak, który przywędrował nad prawy brzeg Wisły z gorzowskiej Stali, ale wychowanek leszczyńskiej Unii zbawcą GKM-u nie został. Na kilka meczów nawet wypadł ze składu, a jego miejsce zajął "dołożony" już w trakcie rozgrywek Paweł Miesiąc.

Początek rozgrywek potwierdzał przedsezonowe przypuszczenia. GKM jechał słabo, momentami nawet bardzo, a honor drużyny ratował Nicki Pedersen. Duńczyk był jedynym pozytywem w zespole. Jego rodak, Kenneth Bjerre, który miał być drugim motorem napędowym GKM-u, prezentował się fatalnie. Później zanotował progres, ale i tak stracił miejsce w drużynie na 2022 rok. Następny sezon spędzi na zapleczu PGE Ekstraligi w Abramczyk Polonii Bydgoszcz.

GKM, choć zawodził, potrafił jednak wykorzystać łut szczęścia i atut własnego toru. Przychylnie dla nich kończyły się też mecze ich głównego rywala w walce o utrzymanie, czyli zielonogórskiego Falubazu, przez co do końca sezonu grudziądzanie swój los mieli w swoich rękach. Decydujący okazał się mecz z częstochowskim Włókniarzem, który do Grudziądza przyjechał już pozbawiony szans na awans do fazy play-off. Zmotywowany GKM nie pokpił sprawy i odniósł zwycięstwo. Przy Hallera zapanowała euforia, bo PGE Ekstraliga została obroniona.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta mówi o braku rosyjskiego hymnu na podium i więzi z Polską

BOHATER SEZONU

Bohaterem ostatniej akcji został Przemysław Pawlicki, ale to wspomniany Nicki Pedersen zapracował sobie na miano tego, któremu GKM najwięcej w tym roku zawdzięcza. Duńczyk niemalże nie miał chwili słabości i trzymał grudziądzki team w ryzach. Pod koniec rozgrywek na pewno podniósł w Grudziądzu ciśnienie po wybrykach w lidze duńskiej, ale ostatecznie uniknął zawieszenia i mógł wspomóc swój zespół w decydującym spotkaniu. 44-latek ani myśli kończyć karierę i po tym, jak stało się pewne, że GKM obronił ekstraligowy byt, ogłosił, że zostaje w Grudziądzu na kolejne dwa lata.

KLUCZOWY MOMENT

Oczywiście najistotniejszy dla GKM-u był ostatni mecz z Włókniarzem, który grudziądzanie musieli wygrać, ale takiej szansy nie mieliby, gdyby nie sensacyjna wygrana z późniejszym mistrzem Polski, czyli Betard Spartą Wrocław.

GKM bezwzględnie wykorzystał fakt, że już na początku meczu rywal w wyniku kontuzji stracił jednego ze swoich liderów - Taia Woffindena. Trener grudziądzan Janusz Ślączka mądrze rozegrał dalszą część spotkania strategicznie. Wynik oscylował w okolicach remisu, co uniemożliwiało wrocławianom korzystanie z rezerw taktycznych. Starcie to zakończyło się wygraną GKM-u 45:44 i wielce pomogło grudziądzanom w utrzymaniu. To było coś "ekstra", coś dodatkowego, czego na pewno przed sezonem nawet w Grudziądzu nie brano pod uwagę.

CYTAT

- GKM się utrzyma. Dlaczego? Bo ma trenera Janusza Ślączkę, a ten potrafi dokonać cudu. Nie wierzę, że da się "spuścić" o ligę niżej - mówił przed sezonem Witold Skrzydlewski, główny sponsor Orła Łódź, który przez kilka sezonów współpracował z obecnym trenerem GKM-u.

Rzeczywiście szkoleniowiec dołożył swoją cegiełkę do utrzymania. Z wydawać by się mogło beznadziejnej sytuacji, w której był zespół na początku sezonu, potrafił zbudować drużynę z chęcią i wiarą w swoje możliwości. Na dodatek zadbał o to, by tor w Grudziądzu jak najbardziej sprzyjał jego podopiecznym.

LICZBA: 1.

Tylko jedno spotkanie w tym sezonie GKM zakończył z dorobkiem większym, niż 45 punktów (48 "oczek" z Włókniarzem"). To tym bardziej zaskakujące, że mimo tej statystyki grudziądzanie utrzymali się w lidze. Złożyło się na to wspomniane już dwie wygrane i trzy remisy - z drużynami z Lublina, Torunia i Zielonej Góry.

CO DALEJ?

Drużyna GKM-u została nieco przebudowana. Wzmocniona została przede wszystkim pozycja zawodnika U-24, na której występować będzie Frederik Jakobsen. Duńczyk już na ten rok był przymierzany do PGE Ekstraligi, ale ostatecznie został na jej zapleczu. Drzemie w nim potencjał, który, jeśli uda mu się uwolnić, może sprawić grudziądzanom sporo pociechy.

Wspomnianego Kennetha Bjerre zastąpi natomiast Wadim Tarasienko. Rosjanin ma za sobą dwa bardzo dobre sezony - najpierw w barwach Wilków z Krosna, a ostatnio bydgoskiej Polonii. Czy jednak poradzi sobie w PGE Ekstralidze? Co do tego wątpliwości nie ma Krzysztof Cegielski. - Z tej mąki może być chleb - przekonuje (zobacz całość ->>). Zobaczymy jednak, czy Tarasienko udźwignie ciężar najsilniejszej żużlowej ligi świata.

GKM poszedł zatem trochę w nieznane, ale te ruchy transferowe należy ocenić pozytywnie. Wydaje się, że Kenneth Bjerre jest już na takim etapie kariery, że pewnego poziomu nie przeskoczy. Tymczasem Tarasienko czy Jakobsen spokojnie mogą zostać objawieniami ligi, a wtedy GKM sporo zyska. Oczywiście trudno upatrywać grudziądzan w czubie przyszłorocznej tabeli, raczej znów pojadą o to, by zostać w Ekstralidze, ale tym razem to nie oni będą wymieniani jako pierwszy kandydat do spadku.

Zobacz również:
-> Lewandowski wie, gdzie popełnił błąd. Te słowa dają nadzieję Apatorowi

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×