Nie pierwszy raz zmienił zdanie. Kontrowersyjny gwiazdor wraca do Polski

Zarzekał się, że to definitywny koniec kariery, ale szwedzki gwiazdor długo nie wytrwał w swoim postanowieniu. Zresztą nie po raz pierwszy. Dzieje Antonio Lindbaecka, żużlowca o brazylijskich korzeniach, nadają się na scenariusz do filmu.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Antonio Lindbaeck Instagram / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck
- Podejmuję tę decyzję samodzielnie, będąc wszystkiego w pełni świadomy. Robię to po dokładnej analizie i wielu przemyśleniach. Mogę cię zapewnić, że już nie wrócę do jazdy na żużlu, ale nie zamierzam całkowicie zerwać z tym sportem. To nie tak, że nie chcę o nim słyszeć. Wręcz przeciwnie. Chciałbym przyjechać do Polski i obejrzeć kilka meczów. Chętnie wybrałbym się również na turnieje Grand Prix. Na jazdę i rywalizację nie ma szans. Powrotu Lindbaecka już nie będzie. To pewne jak w banku - mówił w rozmowie z WP SportoweFakty Antonio Lindbaeck, szwedzki żużlowiec brazylijskiego pochodzenia, w listopadzie 2020 roku (zobacz całość ->>) niedługo po tym, jak ogłosił zakończenie sportowej kariery.

Od wypowiedzenia tych słów minęło kilka miesięcy, a on z powrotem siedział na żużlowym motocyklu. Najpierw, w maju, miała to być tylko pomoc dla macierzystej Masarny Avesta. - Gdy dostałem propozycję, wróciła mi ochota na żużel - mówił. - Poza meczami Masarny nie mam zamiaru nigdzie indziej jeździć. Robię to, by pomóc Masarnie i być mentorem dla młodszych zawodników. Nie jest to powrót na pełną skalę, chcę tylko pomóc klubowi - zarzekał się.

Ponownie jego deklaracje można włożyć między bajki. Teraz zdecydował się bowiem również na umowę w Polsce, w pierwszoligowym Aforti Starcie Gniezno. I choć w polskim klubie traktują go na razie jako opcję rezerwową, to już chyba nikt nie ma wątpliwości, że Antonio Lindbaeck wraca na dobre.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta mówi o braku rosyjskiego hymnu na podium i więzi z Polską

Tymczasem plany na życie poza profesjonalnym sportem były nakreślone. Miał zająć się pracą jako operator koparki, więcej czasu poświęcić rodzinie, a ponadto prowadzić kanał w serwisie YouTube. Znanym streamerem ani youtuberem jednak nie został, a już na pewno nie było to zajęcie, które dawałoby mu wystarczającą dawkę adrenaliny. Wydaje się, że jest od niej uzależniony, bo jego życie to nie tylko żużel, ale też snowboard, udział w reality show czy ucieczka przed policyjnym radiowozem. Został także pomówiony o gwałt na nieletniej, ale okazało się to nieprawdą.

Antonio Lindbaeck nie po raz pierwszy w życiu zmienił zdanie.

Znaleziony na ulicy

Legitymuje się szwedzkim paszportem, ale jego ciemny kolor skóry wskazuje, że jego przodkowie nie pochodzą z zimnej Skandynawii. Antonio Lindbaeck urodził się w Brazylii, a biologiczni rodzice go porzucili. Przy niemowlęciu, które zostało pozostawione na ulicach Sao Paulo, znajdowała się tylko karteczka, na której ktoś napisał: "mam na imię Antonio". Kilkanaście lat później ten chłopiec stał się nadzieją Szwedów w światowym żużlu.

Obecnie Lindbaeck ma 36 lat, żonę, piątkę dzieci i wiele żużlowych sukcesów na koncie, choć eksperci nie mają wątpliwości, że jego potencjał sięgał zdecydowanie wyżej. W Szwecji upatrywano w nim następcę Tony'ego Rickardssona, sześciokrotnego Indywidualnego Mistrza Świata.

Był rok 2007. Lindbaeck szybko trafił na żużlowe salony. W wieku 22 lat był już pełnoprawnym uczestnikiem cyklu Grand Prix, zaś w Polsce podpisał kontrakt w częstochowskim Włókniarzu. Namaszczony przez samego Rickardssona, prędko chciał zwojować światowy speedway. Na trening do Częstochowy przywiózł tyle sprzętu i oprzyrządowania, że czegoś takiego nigdy tam nie widzieli. - Przyjechał z całym technologicznym laboratorium - wspominał dla nas ówczesny prezes klubu, Marian Maślanka (tu przeczytasz cały tekst ->>).

Ucieczka przed policją i koniec kariery

Wsparcie możnego sponsora z Avesty i specjalistów od wszelakich nowinek technologicznych zdały się na nic, bo wysokie oczekiwania przytłoczyły wówczas młodego zawodnika. - Wtedy pod względem mentalnym byłem załamany. Nie czułem się dobrze ze samym sobą - przyznał po latach. Wokół miał wielu ludzi, którzy chcieli mu pomóc, na czele z kolegą klubowym z Włókniarza Gregiem Hancockiem, czterokrotnym mistrzem świata.

Lindbaeck jednak kompletnie się pogubił. W Polsce stracił nawet miejsce w składzie na rzecz Lukasa Drymla. Był na rozdrożu. Niedługo potem dotarła wiadomość, że po pościgu ulicami Avesty został zatrzymany przez policję, a badanie alkomatem wykazało, że wsiadł za kółko pod wpływem alkoholu (łącznie trzykrotnie został przyłapany na prowadzeniu pojazdu na "podwójnym gazie"). To pogłębiło jego kiepski mentalny stan i w świecie żużlowym gruchnęła informacja, że uznawany za ogromny talent, przyszłość tej dyscypliny Antonio Lindbaeck kończy karierę w wieku zaledwie 22 lat. Jakiś czas później opinia publiczna dowiedziała się też, że Szwed cierpi na ADHD.

Wtedy jednak po raz pierwszy przekonaliśmy się, że to co mówi, a co robi szwedzki żużlowiec należy rozgraniczyć. Być może po prostu daje o sobie znać roztargniona rytmami samby brazylijska dusza, która bierze górę nad zimnym, szwedzkim wyrachowaniem.

Potrafi zaskakiwać

Rozbrat z żużlem nie potrwał długo, bo Antonio wrócił do ścigania w 2008 roku. Nie byłby jednak sobą, gdyby czymś nie zaskoczył. Wtedy bowiem zdecydował się korzystać z mniejszego od wszystkich przedniego koła, co sprawiało, że jego motocykl przypominał pit bike'a.

Antonio Lindbaeck wprowadzał wiele kolorytu do żużla i absolutnie nie jest to nawiązanie do jego koloru skóry. Swoją drogą, co warte podkreślenia, poza drobnymi incydentami ze strony kibiców nie spotkał on się w środowisku żużlowym z przejawami rasizmu. Zawsze był i jest szanowany za swoje umiejętności oraz wyniki.

Na swoim koncie ma ponad 100 występów w turniejach Grand Prix. Trzynastokrotnie stawał na podium, trzy razy wygrał. Kiedyś powiedział, że w idealnym świecie zostałby mistrzem globu. Wyjaśnił, że chodziło mu o osoby, którymi w czasie swojej największej hossy się otaczał. - Ale z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję, a swoją przygodę z żużlem uważam za naprawdę udaną - przyznał.

Teraz pisze kolejny rozdział swojej barwnej kariery ze speedwayem.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×