Kamil Brzozowski uchodził za duży talent z Gorzowa, ale nie potrafił swojego potencjału udowodnić. Po wejściu w wiek seniora stał się solidnym ogniwem każdej z ekip, w której tylko startował, aż do minionego sezonu, którego na pewno nie zaliczy do udanych.
Przez wielu nazywany jest specjalistą od awansów, bo w jego sportowym CV znajdziemy kilka drużynowych tytułów mistrza ligi, choć głównie w 2. Lidze. I to właśnie w roli takiego talizmanu przychodził do OK Bedmet Kolejarza Opole. Niestety, ta sztuka się tym razem nie powiodła.
W trakcie sezonu zapowiedział, że trzeba będzie dać sobie spokój z jazdą, bo choć wygrywa na treningach, to w lidze coś go blokuje i nie jest w stanie dać z siebie tyle, ile oczekują od niego kibice, koledzy, zarząd. W jednej z rozmów zdradził, że zostanie przy żużlu, ale w innej roli. Nie wykluczał, że będzie to praca np. w roli trenera.
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
I bardzo szybko zaczęło się spekulować, że skoro Piotr Mikołajczak opuszcza Kolejarz, to Brzozowski może zostać jego następcą. Później nazwisko gorzowianina przewinęło się w kontekście Aforti Startu Gniezno. Z naszych informacji wynika, że Brzozowski nowy etap żużlowego życia rozpocznie w PGE Ekstralidze.
34-latek przymierzany jest do pracy w Arged Malesie Ostrów. Miałby tam uczyć się nowego fachu pod okiem innego gorzowianina - Mariusza Staszewskiego i pomóc mu, odciążając go w niektórych obowiązkach. Jednym z nich miałoby być prowadzenie drużyny, która wystartuje w U24 Ekstralidze.
Brzozowski zna doskonale mury ostrowskiego parku maszyn. Dla tamtejszych klubów zdobywał punkty w latach 2014, 2017 i 2018. W "biało-czerwonych" barwach wystąpił w sumie w 40 spotkaniach, w których na torze prezentował się w 184 wyścigach. Zdobył łącznie 288 puntów i 51 bonusów.
I choć minęło już sporo czasu od tego okresu, to wciąż z Ostrowem wiele go łączy, bo ma tam sponsorów, przyjaciół, znajomych, ale również i kibiców.
Czytaj także:
Awans na zaplecze PGE Ekstraligi mieli na wyciągnięcie ręki. Rozczarowali w kluczowym momencie
Jego nazwisko działa na zawodników jak magnes. Pozwala realnie myśleć o awansie