[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: PGE Ekstraliga przeprowadza wśród klubowych działaczy sondę w sprawie zagranicznego juniora. Nie pytam nawet, czy to dobry pomysł, bo wiem, że od dawna jesteś zwolennikiem tego rozwiązania. Jakie miałoby to twoim zdaniem korzyści?[/b]
Marcin Kuźbicki, dziennikarz Eleven Sports: Największą korzyścią jest natychmiastowe podniesienie poziomu PGE Ekstraligi. Mówimy o drobnej zmianie, która natychmiast sprawi, że rozgrywki staną się zdecydowanie atrakcyjniejsze.
Dlaczego?
Mamy wśród Polaków zawodników, którzy nie są gotowi do jazdy w PGE Ekstralidze zarówno pod względem umiejętności czysto sportowych, jak i sfery mentalnej. Muszą jeździć, bo jest obowiązek wystawiania dwóch polskich juniorów. Nie dość, że obniżamy w ten sposób poziom PGE Ekstraligi, to jeszcze niekoniecznie pomagamy im w rozwoju.
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
Jakieś przykłady?
Najbardziej dobitnym przykładem z ostatnich lat jest Maksymilian Bogdanowicz, który po dobrym w sezonie w Gnieźnie w 2018 roku trafił do Torunia. Tam zaliczył fatalne rozgrywki i przyznał - jego własne słowa - że był po nich "wrakiem". Mieliśmy zawodnika, który jakoś rokował i już nigdy go nie odzyskaliśmy, bo po sezonie 2019 całkowicie przepadł. Jestem przekonany, że niektórzy juniorzy zdecydowanie bardziej zyskaliby, gdyby objeżdżali się na spokojnie w młodzieżówkach, pierwszej lidze, drugiej lidze, a nawet ligach zagranicznych. Tam też można uczyć się żużla. To nawet zdecydowanie lepsze od rzucania ich od razu do boju w najsilniejszych rozgrywkach świata. Modelowym przykładem jest Mateusz Świdnicki - zamiast od początku kariery męczyć się PGE Ekstralidze, poszedł na wypożyczenie do drugiej ligi. Zaliczył tam bardzo dobry sezon, po którym wrócił jako zawodnik gotowy do rywalizacji z najlepszymi.
Wiadomo, że PGE Ekstraliga jest najlepszą ze wszystkich lig i, co by się nie działo, to jeszcze długo się nie zmieni. Ale nie rozumiem, dlaczego mimo to nie dążymy do podnoszenia jej poziomu, a wręcz wprowadzamy przepisy, które go obniżają - jak ostatnio z zawodnikiem U24. Teraz mamy bieg drugi z czterema juniorami, dwóch młodzieżowców w wyścigu czwartym i dwunastym, po jednym w szóstym, siódmym, ósmym i dziesiątym. Jeśli dodamy do tego żużlowców U24, którzy w niektórych przypadkach też nie prezentują poziomu ekstraligowego, to dojdziemy do wniosku, że z 15 biegów w spotkaniu w kilku bez problemu można wytypować, kto będzie walczył o zwycięstwo, a kto przyjedzie daleko z tyłu. Moje zdanie jest od dawna znane.
Chciałbym, żeby PGE Ekstraliga była faktycznie miejscem dla najlepszych zawodników - w tym najlepszej młodzieży - a nie poligonem doświadczalnym. Wiadomo, że wprowadzenie zagranicznego juniora nie spowodowałoby, że nagle wszystkie wyścigi stałyby się mega pasjonujące, ale poziom na pewno by się podniósł. Ostatnio wszyscy zachwycaliśmy się Philipem Hellstroemem-Baengsem podczas Speedway of Nations. Nie wygrywał biegów, ale jeździł porywająco. To jest właśnie przykład zawodnika, którego chciałbym oglądać w PGE Ekstralidze na pozycji juniora.
Co z niższymi ligami? Czy tam też należy wprowadzić zagranicznego juniora?
No właśnie niekoniecznie i to jest sedno tej dyskusji. Od dłuższego czasu słyszę histerię, że zagraniczny junior rozleje się po wszystkich ligach, zabierze miejsce Polakom, a to będzie mieć negatywne skutki dla polskiego żużla. Tymczasem zawsze wychodziłem z założenia, że wystarczy zwolnić osiem miejsc w PGE Ekstralidze, które mogliby zająć żużlowcy pokroju Madsa Hansena, Francisa Gustsa, Jana Kvecha czy wspomnianego Philipa Hellstroema-Baengsa. Z kolei słabsi polscy juniorzy powinni jeździć w niższych ligach. Tam czekałyby na nich dwie pozycje. Oczywiście, mogli próbować też walki o skład w PGE Ekstralidze. Przecież nikt nie mówi o tym, żeby wyrzucić Polaków ze składów na siłę. Każdy może powalczyć. To mogłoby zresztą im wyjść na dobre, bo zdrowa konkurencja jeszcze nikomu w sporcie nie zaszkodziła.
Przeciwnicy zagranicznego juniora mówią o brak konsekwencji. Pytają o sens wprowadzenia kilka lat temu regulaminu szkoleniowego i zastanawiają się, co z klubami, które mocno postawiły na pracę z młodzieżą, wydając na ten cel duże pieniądze.
Nie widzę żadnej sprzeczności. Bardzo dobrze, że jest taki regulamin. Niech kluby nadal szkolą i z tego korzystają. Przecież po zwolnieniu jednego miejsca w PGE Ekstralidze dla zagranicznego juniora klubom nadal będzie bardziej opłacało się posiadanie zdolnych Polaków. Przypominam, że mówimy tylko o możliwości, a nie konieczności wprowadzenia obcokrajowca na jedno miejsce. Jeśli Polacy będą tak dobrzy, że nie będzie potrzeby szukania im konkurentów w Danii czy Szwecji to super.
I wierzysz, że kluby będą szkolić, nawet jeśli będą mogły kontraktować zawodników zagranicznych?
Tak, bo to cały czas byłoby dla nich lepsze. W zagranicznego juniora też trzeba zainwestować. To nie działa tak, że bierzemy 17-latka ze Szwecji, który przyjeżdża tu z własnym sprzętem i od razu staje się zawodnikiem na poziomie PGE Ekstraligi. Oczywiście, koszt byłby mniejszy niż przy szkoleniu zawodnika od zera, ale cały czas posiadanie zdolnych Polaków byłoby opłacalne. Wiadomo, że kibice zawsze chętniej będą oglądać wychowanków, niż transfery zza granicy. Wprowadzenie tego przepisu byłoby dedykowane przede wszystkim klubom, które obecnie są zmuszane do wystawiania niegotowych Polaków na siłę.
Marek Cieślak powiedział, że wprowadzenie zagranicznego juniora przełoży się również negatywnie na reprezentację, w której z czasem zacznie brakować zawodników na najwyższym międzynarodowym poziomie. Co ty na to?
Pan Marek Cieślak oczywiście świetnie zna się na żużlu, ale tu się z nim nie zgadzam. Jeśli ktoś ma talent, ambicję, zapał i wszystko to, co jest potrzebne do uprawiania żużla na najwyższym poziomie, to nie przeszkodzi mu brak gwarancji startów od 16. roku życia. Walka z zagranicznym juniorem nie powinna zrujnować nikomu kariery. Przecież nie jest tak, że wszyscy obecni żużlowcy z szerokiej czołówki od samego początku nie mieli żadnej konkurencji i dlatego się rozwinęli. Maciej Janowski, Patryk Dudek, Przemysław Pawlicki, Grzegorz Zengota, Tobiasz Musielak, Kacper Gomólski - oni wszyscy zaczynali w czasach zagranicznych juniorów. W drugą stronę mamy też mnóstwo przypadków żużlowców, którzy w młodości mieli pewne miejsce w składzie w Ekstralidze, a teraz już nie jeżdżą. Łukasz Sówka, Łukasz Kret, Kamil Adamczewski, Adam Strzelec, Kacper Rogowski, Patryk Malitowski, Patryk Dolny i wielu innych. Zmierzam do tego, że niezależnie od regulaminu, niektórzy żużlowcy będą kończyć kariery, a na placu boju zostaną najlepsi. Jeśli ktoś ma papiery na dobrego żużlowca, to naprawdę nie powinna mu przeszkodzić odrobina walki o skład z rówieśnikiem zza granicy.
Czyli twoim zdaniem obawy, że kolejnym krokiem po wprowadzeniu zagranicznego juniora w PGE Ekstralidze, będzie przepis o jednym polskim seniorze, są całkowicie nieuzasadnione?
Lubimy popadać ze skrajności w skrajność. Tak jest ze wszystkim, o czym rozmawiamy w polskim żużlu. Najpierw mówimy o braku KSM, a za chwilę, że musi być restrykcyjny. Tak samo z juniorami - albo sami Polacy, albo w ogóle bez Polaków. Odwołujemy się do czasów, kiedy można było mieć dwóch obcokrajowców na pozycjach juniorskich. Później jednego, ale drugi junior musiał pojechać w meczu tylko jeden bieg. Nikt nie nawołuje do powrotu do takiego rozwiązania. Nie chodzi o żaden radykalny przewrót, ale o drobną zmianę, którą jest udostępnienie raptem ośmiu miejsc dla zagranicznej młodzieży w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nic więcej. To nam naprawdę nie zaszkodzi. Miejsce w PGE Ekstralidze straciliby tylko ci, którzy naprawdę nie powinni w niej jeździć. Oni trafiliby do niższych lig i tam bez tak dużej presji mogliby podnosić swój poziom. Albo, gdyby czuli się na siłach, zostaliby i walczyli o skład - co kto woli.
Wiele wskazuje za to, że zagraniczny junior w PGE Ekstralidze nie pojawi się już w sezonie 2022, ale będzie w 2. Lidze Żużlowej. Dojdzie zatem do sytuacji odwrotnej, niż proponujesz.
O konieczności wprowadzania zagranicznego juniora w 2. Lidze Żużlowej nigdy nie myślałem - zawsze uważałem, że wystarczyłby w PGE Ekstralidze. Ale w obliczu powołania do życia Ekstraligi U24 działacze z pewnością obawiają się, że zabraknie im zawodników, więc to zrozumiałe. Ekstraliga U24 jest ciekawym pomysłem i może przynieść dużo dobrego, ale pod warunkiem, że przy okazji nie zaszkodzi właśnie drugiej lidze. Skoro więc i tak w przyszłym sezonie nie będzie zmian w najwyższej klasie rozgrywkowej, to wprowadzenie zagranicznego juniora w drugiej lidze się broni. Zawsze coś. Ale lepiej byłoby ten przepis przerzucić dwa szczeble wyżej.
Niektórzy są oburzeni, że pytanie o zagranicznego juniora padło w kontekście sezonu 2022. Mówią, że to zmiana reguł w trakcie gry. Podzielasz to zdanie?
Oficjalnie okres transferowy rusza 1 listopada, więc trudno mówić o zmianie reguł w trakcie gry.
Chyba powinniśmy rozmawiać jednak o tym, jaka jest rzeczywistość.
Jasne, to było z przymrużeniem oka. Wszyscy wiemy, jak jest i oczywiście, że teraz już trochę późno na zmianę przepisów. Chyba że klubom by to pasowało. Ale generalnie im szybciej nastąpi zmiana, tym lepiej. Obecnie co sezon mamy około 40 miejsc dla polskich juniorów w każdej kolejce na wszystkich poziomach rozgrywkowych w Polsce. Po wprowadzeniu zagranicznego juniora tylko w PGE Ekstralidze zostałyby 32 miejsca. Czy to naprawdę brzmi, jak coś, co zabije polski żużel? Moim zdaniem nie. Poza tym nikt nikogo nie chce zmuszać do stawiania na obcokrajowców. To miałoby być prawo, a nie obowiązek. Arged Malesa Ostrów, Eltrox Włókniarz Częstochowa czy Fogo Unia Leszno mogą powiedzieć, że tego nie potrzebują i jechać Polakami. Regulamin szkoleniowy również powinien zostać. Zastanowiłbym się tylko, czy zamiast drakońskich kar, nie powinny się znaleźć w nim nagrody za szkolenie. Zaznaczam jednak, że żadnemu zwolennikowi zagranicznego juniora w PGE Ekstralidze nie chodzi o to, by robić polskiej młodzieży pod górkę.
Zobacz także:
Czy będą zmiany w Speedway of Nations?
Zawodnik Fogo Unii zmieni drużynę